Epilog.
Piątkowy ranek. Cały dzień zapowiadał się wprost cudownie. Jak gdyby pogoda chciała dodać uroku ich spotkaniu. Zimny prysznic, szybka kawa i kilka kromek z masłem. Wsiadł do swego białego auta, włączył radio, ułożył duże dłonie na kierownicy i odetchnął głęboko. To było to. To był dzień, który miał zmienić wszystko. Pierwszy dzień nowego życia.
Po kilku godzinach nareszcie dotarł do celu. Zaparkował auto na parkingu w centrum miasta. Rozglądając się z zaciekawieniem, przeczesał niesforne włosy i zwilżył wargę. W pobliskiej kawiarni kupił czarną, mocną kawę i przechodząc ulicami miasteczka, rozglądał się za jednym. Nareszcie odnalazł. Mała, urocza kwiaciarnia na końcu ulicy.
Z szerokim uśmiechem na twarzy i głębokimi dołeczkami w policzkach, kierował się w stronę parku. Parku, gdzie czekać miała ona. Jego chude, długie palce zaciskały się nerwowo na bukieciku konwalii, które wybrał. Wolnym, niepewnym krokiem wszedł na szeroką, kamienistą alejkę. Słońce grzało jego zaróżowioną twarz. Wiatr rozwiewał misternie układaną fryzurę.
Rozglądał się, co chwilę zerkając na zegarek na lewym nadgarstku. Wzrokiem odszukał plac zabaw. Uśmiechnął się do siebie i zaczerpnął kilka głębokich wdechów. I nagle jego serce zabiło szybciej, a ciało ogarnęły dreszcze. Na pobliskiej ławce, tyłem do niego, siedziała dziewczyna. Ciemnowłosa postać w białej sukience. Na kolanach trzymała książkę, pochylając się nad nią i co chwilę odgarniając opadające kosmyki.
Kilka kolejnych, głębokich wdechów, palce mocniej zaciśnięte na bukiecie białych kwiatów. Podszedł do niej od tyłu. Nagle, tak trudno było mu oddychać. Wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Za trzecią próbą w końcu się udało.
- Witaj, fakelilou. – wyszeptał, siląc się na pewny ton. Poczuła jak dreszcze ogarniają jej ciało. Zamknęła powoli książkę i odwróciła głowę. Uchyliła usta, spoglądając w jego błyszczące, zielone oczy.
- Hero... - odezwała się cicho, unosząc lekko kąciki ust. Podniosła się z drewnianej ławki, obeszła ją i stanęła przed chłopcem. Bez żadnego słowa wpatrywali się w siebie. Żadne z nich nie miało odwagi, by poruszyć choćby małym palcem u ręki.
Uchylił usta, chcąc powiedzieć coś więcej. I w tym samym momencie usłyszał głośny, dziecięcy krzyk, wołający „mamo!". Rozejrzał się zdezorientowany, a kiedy wrócił wzrokiem do dziewczyny, jego serce stanęło. Tuż przy jej nogach stał mały, na oko sześcioletni chłopiec. Ciemne włosy, duże, niebieskie oczy i chude rączki, obejmujące jej nogi. Skrzywiła się, spuszczając wzrok i układając dłoń na główce dziecka. Poczuła jak zażenowanie i strach ogarnia jej ciało. Zaczęła panicznie bać się jego reakcji.
- Miałam ci powiedzieć... Ale nie potrafiłam. – wyszeptała w końcu, wciąż wpatrując się we własne stopy. – Przepraszam. Zrozumiem, jeśli teraz odejdziesz.
Jeszcze nigdy nie czuł takiego zdezorientowania. Był ogłupiały, był podekscytowany. Emocje mieszały się w nim, a on sam nie wiedział, która jest najmocniejsza. Przyglądał się tępo ciemnowłosej, przyglądał się małemu chłopcu, który wlepił swe wielkie oczy w jego postać. Żadne się nie odezwało. Żadne nie miało odwagi. Nabrał powietrza do płuc, wyprostował się i wydął lekko wargi. Zaraz potem wyciągnął rękę, w której trzymał bukiecik konwalii w stronę dziewczyny. Uniosła nieśmiało wzrok i spojrzała ze zdziwieniem na jego dłoń.
- To dla ciebie. – wyszeptał nazbyt zachrypniętym głosem.
- Nie trzeba było... - chwyciła kwiaty w małą dłoń i przytknęła je do nosa. Ich intensywny zapach sprawił, że przez chwilę zakręciło jej się w głowie.
- Jestem Harry. – dodał zaraz potem, uśmiechając się lekko.
- Jestem Hope. – rzuciła równie cicho.
Uścisnęli sobie dłonie. Spletli swe palce, czując przyjemne ciepło. I nagle przeskakuje iskra, jeden moment, jeden gest, jeden dotyk. Cały świat przewrócił się do góry nogami. A oni już wiedzieli. Wiedzieli, że pośród miliona zagubionych gdzieś w Internetowej przestrzeni, odnaleźli siebie. Odnaleźli bliskość, sens życia. I żadne już nigdy nie miało być samotne.
And after all, you're my wonderwall.
Dziękuję. Dziękuję za wszystko. Dziękuję, że byłyście. Być może jeszcze kiedyś zdecyduję się na tego typu historię. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Buziaczki.
CZYTASZ
S@motność w sieci • styles ✔
FanficNiefortunna znajomość internetowa, która może uratować dwa życia. On bał się samotności, ona bała się skrzywdzenia. © fakelilou 2015