Rozdział 13 Myszka czy suczka?

6 4 0
                                    

~Carmen Angel~

Szykowałam się na bal, który miał odbyć się w jakiejś restauracji. Tak jednak idę, tylko dlatego, że Ivy jak i Harper oraz Aria mnie nakłoniła.

Szukałam idealnej sukienki. Obrałam krótką czarną sukienkę na ramiączkach, czarne szpilki i srebrną biżuterię. Wzięłam jeszcze torebkę do której włożyłam telefon i inne rzeczy.

Niestety na miejsce musiałam jechać z kim innym, bo w samochodzie brata Ariel, nie było już wolnego miejsca dla mnie. A w okolicy osoby, które chodzą ze mną do szkoły to Aria i Alex.

Tak, tak kurwa muszę z nim jechać. Niestety takie jest życie, a raczej moje.

Telefon w torebce zawibrował, wyjęłam urządzenie z torebki i zobaczył wiadomosc od Alexa. Zapisałam go na telefonie jako "debil", bo nim był.

Debil: Gotowa?

Ja: Zaraz.

Debil: Pośpiesz się.

Ja: Kim jesteś żeby mi mówić co mam robić?

Debil: Kimś kto ma więcej szarych komórek niż Ty.

Wywróciłam oczami.

Ja: Przepraszam, ale twój niski poziom intelektu uniemożliwia mi dalsza konwersacje z tobą.

Uśmiechnęłam się, bo odpisał mi dopiero po siedmiu minutach dlatego, że nie wiedział co odpisać (logiczne).

Debil: Co kurwa? Po ludzku nie możesz.

Ja: Krótko mówiąc, ja z głupkami nie rozmawiam.

Debil: A ja nie gadam z pieprzonymi laskami.

Ja: To czemu że mną piszesz?

Debil: Bo ty jesteś...

Co miał na myśli? "Bo ja jestem..." co? Czym według byłam?

Ja: Kim?

Debil: Inna, nie, że w złym znaczeniu. Tylko...

Ja: Może lepiej już nie kończ.
Idę już.

Wsadziłam telefon spowrotem w torebkę zanim on odpisał. Wyszłam z pokoju kierując się po schodach w dół do wyjścia.

Idąc kierunku bramy, zauważyłam, że przed nią stoi czarne Lamborghini Aventador (trochę tam się wie o autach). Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a za kierownicą ujrzałam Alexa w czarnej koszuli i w czarnych spodniach od garnituru.

Przeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu. Pochłaniał mnie oczami, a ja zaczęłam czuć się mie co niekomfortowo.

- Witam Myszkę. Zapraszam nie gryzę.

Przełknęłam ślinę. Bez żadnej odpowiedzi, wsiadłam do auta. Nawet nie poczekał, aż zamknę drzwi, a on już ruszył. Szybko zamknęłam je, gdy byliśmy już chyba z dziesięć metrów dalej.

- Nie możesz poczekać? - syknęłam, na co on się uśmiechnął.

- Już długo czekałem, więc nie marudzić - wywróciłam oczami i najwyraźniej to zauważył bo uderzył otwartą dłonią w udo. Zrobił to zadziwiająco delikatnie.

- Co to miało być?

- Na szczęście - odwrócił wzrok od drogi, żeby spojrzeć mi prosto w oczy. - Myszko.

- Nie jestem myszką!

- Lo sai che lo sei - z twierdził. Mówił po włosku, wiem bo kiedyś się uczyłam włoskiego i... mi nie wyszło coś, ale mam pytanie  - od kiedy on mówi po włosku?

- Z kąd z nasz włoski? - zapytałam.

- Mam włoskie korzenie, giovane. Matka mojej mamy, czyli moją babcia była  w połowie Włoszką, a wpoloeie Amerykanką. A dziadek był Rosjaninem. Każdy praktycznie w mojej rodzinie umir moeic po Angielsku, Rosyjsku i Włosku.

- To ciekawa rodzina. Masz rodzinę w Rosji lub Włoszech?

- Tak, ale bardziej w Rosji. Mam tam takiego kuzyna... od chyba dwóch czy tam trzech tygodni mieszka tu. - wypuścił powietrze z płuc i złapał mocniej kierownice.

- Serio? To czemu się nie cieszysz?

- Nie trawię go i już, lepiej jak ten chuj mi się nie pokazuje na oczy.

- Okej... A jak się nazywa?

- Eh... Reeve. Reeve Ivanov.

Zapadła między nami cisza. Nie miałam zamiaru drążyć tematu jego kuzyna. Zmieniłam temat.

- Jak... przekonaliście nauczycieli, żeby pozwolili na alkochol?

- Normalnie, łatwo było ich przekonać za... odpowiednią kwotę - skwitował.

- Daliście im łapówki? Serio?

- Nie na niby. W naszej szkole nauczyciele wstawią ci piątkę z danego przedmioty z odpowiednią kwotę. Patola, ale ma to swoje zalety...
.

~~~

Dojechaliśmy w końcu podjechał restauracje gdzie miał odbyć się bal. Miałam zamiar otworzyć drzwi i wysiąść z samochodu, gdy niespodziewanie Alex sie odezwał.

- Tylko uważaj na siebie.

- Co?

- Powiedziałem, żebyś uważała a nie, że... wiesz - wiedziałam, odrazu wiedziałam o co mu chodziło z tym uważaj.

- Nic mi się nie stanie - zapewniłam choć chyba w to nie wierzył.

- Nie bierz od żadnego chłopaka NICZEGO - ostrzegł mnie i miał minę jakby był moim ojciec a ja jego córką, która powiedziała że idzie na randkę. Oczywiście to byłby typ ojca, który zabroniłby spotykać się z chłopakami, aż bym nie skończyła trzydziestki.

Pokiwałam głową, jednak miałam to w dupie. Nie będzie mi mówić co mogę robić, a czego nie. Wysiadłam z czarnego sportowego samochodu i udałam się do wejścia. Przed nim stał bramkarz i nie wiadomo czemu, ale trzeba było mu zapłacić dziesięć dolców, żeby wejść do środka.

W środku restauracje wydawała się większą niż na zewnątrz. Sala była pięknie ozdobiona, a na niej znajdowały się stoły, stolik gdzie stały dwa ekspresy do kawy i szklanki. Był też bar z alkoholem tylko dla tych którzy mieli już osiemnaście lat i mieli dowód.

Swój dowód mam od sierpnia, po dwóch tygodniach dopiero mogłam go odebrać. Dość szybko.

Na środku sali był parkiet a wokół parkietu znajdowały się małe dwuosobowe stoliki.

Cudnie wszystko wyglądało.

Angel&Devil  Rozlew Krwi [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz