~Alex Devil~
Gra robiła się nudna, a po za tym bal już się kończył. Przyszła do nas jakaś nauczycielka.
- No już, już dzieciaki. Bawimy się, a nie siedzimy na krzesłach. Już na parkiet - kobieta kolejno wyganiała każdego kto jeszcze siedział. - Macie jeszcze dwie godzinki dobrej zabawy.
Dwie godziny? Myślałem, że została godzina czy coś.
Akurat jak weszliśmy wszyscy na parkiet zmuszeni, do mikrofony przemówiła nauczycielka.
- A teraz droga młodzieży, żeby was jakoś...em... o! Jakoś rozbudzić zatańczymy... belgijkę! - milaczala przez chwilę przyglądając się tłumowi. Nikt nic nie robił. - No już, dopieramy się w pary. Chłopak z dziewczyną.
Odeszła od mikrofonu aby poustawiać parami tych, którzy nie mieli żadnych chęci do tańczenia.
Z kim tu by zatańczyć... - zastanowiłam się. Obróciłem się i zobaczyłem Carmen, stojącą plecami do mnie. Chwyciłem ją za przedramię ramię i pociągnąłem ją do siebie.
Była zaskoczona.
- Co robisz?
- Nie masz z kim zatańczyć więc...
- Nie. Nie będę z tobą tańczyć - skrzyżowała ręce.
- Przecież i tak będziemy się zmieniać. A teraz chodź - pociągnąłem ją za sobą w kierunku innych par, ustawiających się za innymi parami.
Najchętniej bym tego głupiego tańca nie tańczył.
- Umiesz wogóle tańczyć belgijkę? - zapytała, jakbym umiał niby to tańczyć, jak do chuja przed chwilą dowiedziałem się, że to coś istnieje.
- Nie, nie umiem i nigdy o takim głównie nie słyszałem.
- Ej! Belgijka jest fajna.
- Taa...
Nauczycielka miała w dłoni mikrofon i zaczęła znów coś przez niego pierdolić. Tłumaczyła kroki chyba. Bo chuj wie o co jej chodziło.
Nawet pewnie Bóg tego nie wiedział.
Po paru próbach, puścili piosenkę. Jedyne co z niej usłyszałem to słowo "kwazimodo", chyba. Taniec wychodził nam opornie.
Boże wszechmogący za co kurwa mnie tak każesz? Co ja Ci do cholery złego zrobiłem? Przecież jeszcze nikogo kurwa nie zabiłem.
Jeszcze. Bo przysięgam, że miałem ochotę kogoś zabić.
- Ile jeszcze?
- Z kąd mam wiedzieć - sapnęła z zmęczenia dziewczyna. - Kuźwa kolkę mam. Przewróciłem oczami. Kondycji to ona nie ma.
I nie, nie w tym znaczeniu jakie mogłoby się wydawać wam.
Na szczęście ten chujowy/gówniany/posrany taniec się skończył.
- Nie umiesz tańczyć, Devil - oświadczyła.
- Umiem, ale nie posraną belgijkę, Angel - zapewniłem.
Na swoim ramieniu poczułem męską dłoń. Obróciłem głowę, a tam nasz drogi Ivanov.
- Pasujecie do siebie. Ty - wskazał ruchem głowy na mnie - jesteś tym złym, czyli diabłem a ona - jest... ładna jak anioł.
On to serio jest jakiś eksperyment społeczny.
Wyciągnął ku brunetce rękę.
- Reeve, Reeve Ivanov. Miło poznać - uśmiech był jakiś... dziwny. Jak on.
- Em... - spojrzała się na mnie - źle się czuję. Możesz odwieźć mnie do domu, Alex?
- No.
- To idę powiedzieć dziewczynom, że już się zbieram - rzekła.
Kiwnołem głową, a ona poszła. Ja poszedłem do auta. Nie miałem chęci rozmawiać z tym no... jakby go nazwać (jest sporo określeń)?
Określania na niego:
Padalec;
-kurwa;
-chuj;
-debil;
-idiota;
-skurczybyk;
-skurwysyn;
-fiut;
-kutas;
-cholerna kurwa;
-męska dziwka/prostytuka.
CZYTASZ
Angel&Devil Rozlew Krwi [ZAWIESZONE]
Teen FictionCarmen Angel, 18 letnia dziewczyna z Hiszpanii, która razem z mamą i bratem przeprowadziła się z Madrytu do Los Angeles. Pierwszego dnia poznaje chłopaka, który mieszka obok niej, Alexa Devila. Na początku wydaje się, że między nimi nic nie powinno...