~Carmen Angel~
Gdy skończyłam robić drugą kanapkę po tym jak ten idiota, Alex moją wcześniejszą kanapkę.
Weszłam z moim małym posiłkiem do sądu, gdzie znów Alex leżał na sofie.
- Wypieprzaj z mojej sofy! - warknęłam, na co on się podniósł. Siedział i białe we mnie swoje puste, bez jakich kolwiek emocji spojrzenie. Pomału wstał i zrobił parę kroków do mnie.
- Wypieprzać to zaraz ty będziesz do swojego pokoju, jak nie dasz mi pierdolonego odpoczynku.
Wrócił na swoje miejsce, ale się nie położył. Znów siedział i patrzał się. Jego zielone oczy nie odzwierciedlały żadnych uczuć lub emocji. Wydawały się, że nawet nie wiedzą co to jest.
Nogi miał zdjęte, ale szeroko rozstawione. Obie dłonie miał luźno ułożone na czarnych spodniach od garnituru. Koszule miał od góry trochę rozpiętą, a rękawy miał trochę podwinięte przez co można było zobaczyć jego żyły.
Nie wiem co mnie podkusiło, aby usiąść obok niego. Obrócił twarz w moim kierunku.
- Jak długo masz zamiar tu być? - zapytałam.
- Twój ojczym, Daniel kazał mi siedzieć tu z tobą, aż on nie wróci z twoją matką oraz z tym twoim braciszkiem.
- Nie musisz, sama mogę się sobą zająć - skrzyżowałam ręce.
- Niestety, ale muszę. - odwrócił głowę przed siebie i pochylił ją do tyłu oraz zamknął oczy. - A lepiej się ciesz, że ja, Alex Devil mam chęć raczyć Cię moim towarzystwem.
- Twoje ego jest wiekszę niż Twój... - przerwałam, a on wrócił do pozycji z przed dwóch minut. Poczułam, że robię się czerwona. Po co do cholety zaczęłam to zdanie.
- Moje ego jest większe niż moje co? - zapytał drwiąco tonem, wiedział co chciałam powiedzieć. Robiło się niezręcznie.
- Dobrze wiesz co - wstałam na nogi, ledwo zrobiłam krok, a on złapał mnie za przedramię i pociągnął spowrotem na kanapę.
- Matka nie uczyła szacunku wobec innych - trzyma mnie mocno.
- Uczyła, ale tacy jak ty nie zasługują na jakikolwiek szacunek - zaciska mocniej swoje palce na mojej kończynie. - Puść mnie.
Szarpie ręką na marne. Drugą chwycił kiedy chciałam go uderzyć. Trzymał obie mocno. Im mocniej szarpie tym ten dupek mocniej mnie trzyma.
Przestaję próbować je wyrwać z jego uścisku.
- Puścisz mnie czy nie?
- Słuchaj, ja dla takich ludzi nie jestem łaskawy - uśmiecha się - ale Tobie mogę odpuścić. Może zmądrzejesz - puszcza mnie, a ja po paru sekundach zaczynał okładać go pięściami.
Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Niemiałam zamiary się na niego rzucić, tylko poprostu on... mnie wkurwia swoim istnieniem, że nie mogłam dłużej się powstrzymać.
Przestaję wymachiwać pięściami. Wstaję i idę, ale nie do pokoju na górę, na taras. Wiatr wieje dość mocno i jest zimno, a ja stoję w piżamie. Stoję jak głupek w spodenkach od piżamy i w bluzce do kompletu.
Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jestem w Hiszpanii w Barcelonie nad Morzem Śródziemnym. Słońce świeci, nie wieje wiatr oraz nie jest za ciepło. Wręcz... idealnie.
Gdy tak sobie wyobrażałam, poczułam jak ktoś założył mi na ramiona coś. Otwieram oczy i widzę czarną bluzę rozpinanom. Nie jest moja. Jest duża, zakrywa mi chyba połowę ud... ciepła jest też... no i... pachnie. Czuć woń męskich perfumy.
Poprawiam ją, aby nie spadła mi z ramion. Stoję ciągle tak samo. Wtedy nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- Co? Zmino jest Tobie, świrusko? - wyszeptał Alex. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, a ja dostałam gęsiej skórki. Placami dotykałam jego klatki piersiowej. - Чертов ангел...
Wyszeptał kolejne zdanie. Włożył dłonie pod moją bluzkę. Jego dłonie wędrowały w górę. Cholera. Zrobiło mi się dziwnie gorąco.
Wyczułam jak opuszki jego palców znajdują się pod moimi piersiami. Nie trwało to długo. Wyjął jakby nigdy nic dłonie spod mojej bluzki.
- Możesz jedynie wyobrazić co bym mógł z tobą zrobić.
Usłyszałam jego kroki zmierzające do środka. Dupek.
Sama długo nie zostałam na zewnątrz. Gdy weszłam do ciepłego pomieszczenia skierowałam spojrzenie na sofę. Leżał na niej i przeglądał coś w telefonie.
Zdjęłam bluzę z moim ramion, która mogła być jego. Rzuciłam ją na sofę i poszłam do pokoju.
Przebrałam się w czarne dresy i oversize'owy T-shirt. Zpiełam włosy w kucyk i na stopy ubrałam buty. Biorę telefon i wsadzam go do kieszeni dresów. Idę się przejść.
***
Szłam po chodniku, a po obu stronach ulicy rosły spore palmy. W kieszeni dresów zaczyna wibrować telefon. Niechętnie go wyjmuje i sprawdzam kto wysłał mi wiadomość.
Debil: Gdzie do cholery jesteś??? Masz natychmiast wrócić. Nie mogłaś mi łaskawie powiedzieć, gdzie idziesz?!
Ja: Spokojnie, bo ciśnienie Tobie skoczy i zawału dostaniesz.
Debil: Gdzie jesteś?
Ja: W Los Angeles, a co?
Debil: Niedenerwuj mnie, gdzie się pytam.
Ja: Zaraz wrócę. Właśnie idę do domu.
Wyłączam telefon i znów wkładam go do kieszeni. Zatrzymuje się, gdy kolejny raz telefon mi wibruje. Zawracam. Idę do domu.
Jestem jakieś 200 metrów od domu. Urządzenie kolejny, chyba już setny raz wibruje. Wyciągam je i włączam. Widzę na ekranie parę wiadomości, głównie od Debila, dwie od Arii oraz jedną od mamy.
Mamuś: Będziemy za jakieś 2 godzinki, mamy też niespodziankę dla ciebie.
Zastanawiam się o co może chodzić z niespodzisnką. Wchodzę w czat z Arią.
Ariaa: Hej
Ariaa: Co tam?
Odpisuje jej krótko, że spoko. W wiadomości od Alexa niezamierzam wchodzić.
Otwieram drzwi wejściowe. Wchodząc do środka widzę Alexa opierającego się o schody i trzymającego w prawej dłoni telefon.
- Nareszcie księżniczka wróciła.
- Byłam tylko na spacerze - informuje.
- Ehm... za jakieś dwie albo trzy godziny wraci Twoja matka i reszta.
- Wiem - biorę telefon i patrzę ktora godzina, jest już 37 minut po ósmej. - Idę zrobić sobie śniadanie.
CZYTASZ
Angel&Devil Rozlew Krwi [ZAWIESZONE]
Teen FictionCarmen Angel, 18 letnia dziewczyna z Hiszpanii, która razem z mamą i bratem przeprowadziła się z Madrytu do Los Angeles. Pierwszego dnia poznaje chłopaka, który mieszka obok niej, Alexa Devila. Na początku wydaje się, że między nimi nic nie powinno...