ROZDZIAŁ II

1.1K 58 79
                                    

Miłego czytania <3

~*~

Widział jej pełne przerażenia oczy, które dodatkowo dopełniał ból. Wyciągnął dłoń ku jej twarzy, aby jego palce mogły zetknąć się z jej miękką skórą policzka, lecz po raz kolejny rozumiał, że wcale nie jest w tamtym samochodzie. Uchylił powieki, mocno się krzywiąc. Przekręcił się na bok, czując jak jego czarne włosy przykleiły mu się do spoconego czoła. Zegar tym razem wskazywał 4.57. Wiedział, że mimo dwugodzinnego snu już nie zaśnie.

Po tym jak wrócił do domu bez chwili zastanowienia ruszył prosto do gabinetu, a wir pracy wciągnął go na tyle mocno, że stracił rachubę czasu. Podświadomie robił to celowo. Wizja papierkowej roboty stawała się o wiele bardziej kusząca od nawiedzających go demonów przeszłości. Skoro tak bardzo go trapiły, dlaczego nie mógł pozwolić im odejść?

Odsunął od siebie satynową pościel, zdjął przemoczoną koszulkę, którą wrzucił do kosza na pranie i wszedł pod strumień wody. Zimny prysznic nie przyniósł oczekiwanego efektu - tak jakby zwykła ciecz mogła zmyć blizny, które permanentnie od kilku lat zdobiły jego duszę. Udał się do garderoby, aby wybrać jeden ze swoich czarnych garniturów, które ułożone kolorystycznie, czekały na niego każdego dnia. W końcu czarny garnitur ze środy diametralnie różnił się od tego z piątku. Dylan uwielbiał porządek, za to gardził ludźmi, którzy mu go zakłócali. Och, gdyby tylko wiedział, komu podpisał to podanie, jego nerwica dostałaby nerwicy.

Poprawił mankiety białej koszuli i spojrzał na zegarek, dający mu znać, że pracę zaczyna za dokładnie godzinę.

Zamykał drzwi swojego apartamentu, mieszczącego się w samym centrum Bostonu, gdy do jego uszu dobiegł dzwonek telefonu. Chryste, miał naprawdę dosyć, a dzień dopiero się zaczął. Wyjął urządzenie z kieszeni garniturowych spodni, a gdy zobaczył kto zakłóca jego ciszę, mimowolnie się skrzywił.

- Czym zawdzięczam sobie twój telefon o tak wczesnej porze, Dorianie?

Dorian Torres. Lat dwadzieścia osiem. Jego młodsza wersja i cholernie wkurwający brat.

- Nie, co ty... U mnie w porządku. Mama ma się świetnie, a Dalia naprawdę promienieje. Miło, że pytasz. - Dylan przewrócił oczami, gdy właśnie wchodził do windy. - Tak powinno wyglądać powitanie, Dylanie. - Użył dokładnie tego samego tonu, co przed sekundą Dylan, jednak dodał do niego szczyptę ironii. I sarkazmu. O tak, sarkazmu dał naprawdę wiele. Dylanowi wystrzeli zaraz oko, jeśli jego powieka nie przestanie drgać.

- Czego chcesz? - zadał pytanie, ignorując niepotrzebny przytyk swojego brata.

Należy zaznaczyć, że Dylan Torres nie należał do uczuciowych ludzi, a rodzina nie stanowiła dla niego wyjątku. No może oprócz Dalii. Miał do niej zadziwiającą słabość. Prawdopodobnie dlatego, że była jego o osiem lat młodszą siostrą, której bezpieczeństwo chciał zapewnić, a może robił to z innym pobudek. Kto wie? Dylan bez problemu mógłby być otwartą księgą, ale nikt nie rozumiał sensu, jaki naprawdę kryje.

- No i po co ta agresja? - Dorian nie umiał grać na żadnym instrumencie, ale nerwy Dylana... Jezu, był lepszy od Chopina. - Dzwonili z firmy, aby spytać, czy skończyłeś już rekrutacje stażystów?

- Tak, możesz powiedzieć May, że od jutra chcę ich widzieć o 7:30 w firmie.

- O 7:30? Stażystów? - Uniósł brew ku górze, gdy Dorian głośno się zaśmiał. - Nie sądzisz, że najpierw powinniśmy ich wprowadzić w życie firmy, a do... - Dorian kochał irytować swojego brata, a Dylan nie pozostawał mu dłużny, więc irytował go przerywaniem.

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz