Gotowi na Barcelonę?
Miłego czytania <3
~*~
Równo o 9:00 Grace przekroczyła próg Boston Logan Iternational Airport. Oczywiście Nora musiała ją pożegnać, mimo że Grace prosiła, aby została w domu. Nie chciała, żeby przez nią otwarcie salonu, który prowadziła przyjaciółka, się opóźniło, jednak tej zadziornej blondyneczce nikt, nic, nie zdoła przetłumaczyć. Tak więc, właśnie w oto ten sposób, Grace tkwiła w mocnym uścisku Nory Brown.
- Smaruj dupę SPF-em - mruknęła Nora we włosy Grace. - Jedz regularnie i pij dużo wody. Tam podobno jest strasznie gorąco.
- Dobrze mamo. - Grace przewróciła jedynie oczami.
Kochała ją ponad wszystko. Brown zawsze ją wspierała. Była przy niej, gdy jej mama odeszła oraz kiedy ojciec podcinał jej skrzydła. Wszystkie wylane łzy przez Rodneya Pierce'a, Brown wycierała własnymi palcami. Nienawidziła go. Nienawidziła, że tak bardzo nie wierzył we własną córkę, lecz Grace nie bez powodu stała w tym miejscu - na lotnisku. Gotowa, aby wziąć udział w otwarciu jednego z większych projektów inżynierii.
- Nora, musisz mnie puścić albo Torres podłoży mnie pod startujący samolot.
- Jeszcze chwila. - Wzmocniła uścisk. Niechętnie zabrała dłonie z ciała Pierce. Odgarnęła jej włosy z policzka i posłała czuły uśmiech. - Jeśli ten nędznik coś ci zrobi, to pamiętaj, że ja mam przewagę. On będzie w Barcelonie, ja w Bostonie i podłożę ładunek pod jego firmę. I uwierz kochana... - urwała. Grace walczyła ze łzami rozbawienia. - ...ten wybuch zobaczy nawet w pierdolonej Hiszpanii. - Uroczy uśmiech. Boże Nora, żebyś siebie sama nie wysadziła.
- Odlot. - Grace wytarła łzy z policzków.
- Hej, nie płacz, to tylko pięć dni. - Pięć dni z kutasem pomyślała.
- Poryczałam się ze śmiechu, świrusie. - Nora popatrzyła na nią zdziwiona. Dopiero chwilę potem wybuchnęła gromkim śmiechem. - Serio muszę już iść. - Szybki przytulas i cmoknięcie.
Grace machała Norze, gdy ta wsiadała do taksówki. Odwróciła się i zaczęła przeciskać się przez stado ludzi. Ktoś nadepnął jej na palec u stopy, ktoś inny szturchnął ramię, a na dodatek kółko w walizce jej się przyblokowało. Jezu, za dużo wrażeń jak na pięć minut.
Gdy dotarła do Terminalu B, odnalazła wzrokiem, czekającego przy bramce Dylana. Zajęty był, jakże ciekawym, telefonem. Stał przy czarnej walizce w swoim idealnie skrojonym garniturze w odcieniu głębokiej czerni. Wyglądał jak dziesiąty cud świata. Zaraz po Norze i Grace oczywiście.
Uniósł spojrzenie, a jego nastrój automatycznie się pogorszył. Grace kroczyła dumnie w jego stronę. Ten jej pieprzony uśmiech zwycięstwa. Miał ochotę jej go zmazać. Sam nie wiedział czy bardziej wmawiał sobie jak bardzo jej nienawidzi, czy faktycznie tak było.
- Pięć minut i trzydzieści dwie sekundy spóźnienia - przeskoczył spojrzeniem od zegarka do niej. - Obtrącę ci z pensji.
- Zabierz se już od razu całą - burknęła pod nosem.
- Słucham? - spytał zszokowany. Jezu, czasem czuł się jakby dostawał od niej solidnego liścia.
- Zabrał pan patyczki do uszu? - Udawała, że strzepuje niewidzialny pyłek z beżowego płaszcza.
- Słucham? - wbiła w niego zrezygnowane spojrzenie.
- Nie dość, że stare, to jeszcze głuche. - Dwie dziewczyny, przechodzące obok nich chyba usłyszały jej mądry komentarz, gdyż parsknęły śmiechem. Dylan zacisnął mocno pięści, a Grace darowała sobie spojrzenia na szefa, bo wiedziała z czym się je chleb. - Idziemy?
CZYTASZ
between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)
Romantik,,Niebezpiecznie jest za bardzo się zapatrzyć" Przeszłość bywa brutalna i zostawia na człowieku znaczące piętno. Na Dylanie Torresie odbiła się niewyobrażalnie. Jest wycofany, chłodny, stroni od ludzi, a co najgorsze, nie potrafi okazywać zbyt wielu...