ROZDZIAŁ XXI

910 36 3
                                    

Był środek nocy, gdy po raz kolejny, nękany koszmarami, wybudził się ze snu. Wbił wzrok w sufit i zaczął głęboko oddychać. Odwrócił głowę w prawo i ujrzał, leżącą obok niego, Grace. Dziewczyna spała na plecach z rozchylonymi ustami, do których wkradały się niesforne kosmyki kasztanowych włosów. Jej skóra była gładka niczym jedwab. Zaczął błądzić spojrzeniem po jej ciele. Pościel zsunęła jej się do bioder odsłaniając tym samym jędrne piersi. Czuł jakby wchłaniała go z minuty na minutę coraz bardziej. Jednak myśl o koszmarnym śnie przywróciła go do rzeczywistości.

Odsunął od siebie narzutę i przysiadł na krawędzi łóżka. Przetarł zmęczoną twarz i wstał zakładając odnalezione na podłodze bokserki. Ubrania walały się po całym pomieszczeniu. Poczuł dziwne ciepło w klatce piersiowej na wspomnienie tego, co zaszło tu kilka godzin wcześniej. Boże, jej ciało przylegające do jego skóry, było najlepszym co spotkało go od kilku lat.

Ruszył do kuchni i nalał sobie szklankę wody jak miał to w zwyczaju robić. Oparł się o blat i zaczął głęboko oddychać. Poczuł się po raz kolejny jak zdrajca. Mimo, że jej tu nie było, on nadal czuł jej obecność w tym mieszkaniu. Widział jej uśmiech, to jak krzątała się po kuchni albo to jak wkurzała się na niego, gdy nie zdejmował butów wchodząc do domu. A tego wieczora przekroczył pewną granicę, której obiecał sobie nigdy nie przestąpić. Ale czy żałował? To było najtrudniejsze pytanie, na które odpowiedź była przerażająco prosta.

Odetchnął głęboko i wrócił do sypialni. Grace zdążyła w tym czasie zmienić pozycję, dlatego miał idealny widok na jej, zarysowane mięśniami, plecy. Wtuliła twarz w poduszkę i cicho pochrapywała przez co na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. Podszedł do łóżka i odsunął pościel. Materac ugiął się pod jego ciężarem, na co Pierce gwałtownie otworzyła powieki.

- Przepraszam. - ułożył się na plecach zginając rękę w łokciu i kładąc na niej głowę. - Nie chciałem cię obudzić.

- Nie szkodzi. - powiedziała zaspanym i zdartym głosem. - Nie śpisz.

- Musiałem się napić wody. - przecież kłamać jest nam zawsze łatwiej, czyż nie?

- Jak każdej nocy. - wbiła w niego spojrzenie, a on zmrużył powieki. - Masz koszmary.

- Grace... - nie pozwoliła mu dokończyć.

- Od kiedy? - westchnął ociężale, ale milczał. Jak zwykle. - Dylan, mówię do ciebie.

- Daj spokój, Pierce. - posłał jej spojrzenie mówiące, że nie ma ochoty z nią o tym rozmawiać. - To naprawdę nie jest twoja sprawa.

Podniosła się szybkim ruchem i usiadła na łóżku obok niego. Nawet nie przejęła się, że była naga. Dziwnym sposobem jego obecność nie wzbudzała w niej aż takiego zawstydzenia. Odgarnęła włosy z twarzy i zmarszczyła brwi.

- Od kiedy? - nakrył oczy swoimi dłońmi i głośno wypuścił powietrze przez nos. Chwyciła jego nadgarstki i strąciła je z jego twarzy. - Spytałam od...

- Od pięciu lat. - złość na jego twarzy rosła coraz bardziej. Nie chciał poruszać z nią tego tematu. - Zadowolona? To teraz chodźmy spać.

- Dlaczego? - nie dawała mu za wygraną. - Dlaczego nie chcesz z siebie tego wyrzucić?

- Grace, nie jesteś od... - urwał, gdy zdał sobie sprawę jak to zabrzmiało.

- Ja jestem tylko na jedną noc? - zacisnęła wargi w cienką linię i zaczęła odkopywać się z pościeli. - Jestem idiotką.

- Grace... - nie zareagowała na jego słowa.

Chciała wyjść z tego łóżka natychmiast, jednak jej na to nie pozwolił. Chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie. Naparł na jej plecy torsem i musnął nosem ramię. Nie odezwała się. Patrzyła tępo na komodę myśląc o tym jak bardzo Dylan Torres był zagubiony.

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz