ROZDZIAŁ XII

766 39 1
                                    

Miłego !!!

~*~

Grace oddałaby w tej chwili wszystko za każdą kroplę świeżo zaparzonej kawy. Myślała, że Barcelona to dobra odskocznia od codziennego życia i że chociaż tu będzie mogła się porządnie wyspać. Jednak życie Grace Pierce nie dawało jej żadnych taryf ulgowych. Przewracała się do 5. rano z boku na bok. Miała ogromne problemy z zasypianiem w nowych miejscach i wolałaby, żeby to był jej powód dzisiejszej bezsenności, lecz obraz Dylana wyrył się w jej głowie tak mocno, że gdy tylko zamykała powieki, widziała jego twarz. Jego kości policzkowe, pełne usta, kruczoczarne włosy rozwiewane przez wiatr i te, cholerne, ciemne oczy.

Poranną toaletę wykonała ekspresowo, gdyż przedłużała moment leżenia w łóżku jak najbardziej się dało. Tak jak polecił jej zeszłego wieczoru Dylan, założyła luźne czarne, dzwonowate spodnie, czarny przyduży T – shirt oraz białe trampki, które, po wczorajszym wypadzie, były całe w piasku. Włosy spięła klamrą, a na twarz nałożyła jedynie krem nawilżający i masakrę.

Chwyciła za klamkę i gdy zamierzała wyjść, drzwi pokoju naprzeciwko także się otworzyły. Grace uniosła głowę, od razu napotykając intensywne spojrzenie Dylana i kurwa jego mać, jak na złość wyglądał zbyt dobrze. Fala gorąca uderzyła w nią niczym grom z jasnego nieba. Ubrany w czarną koszulkę, uwydatniającą jego mięśnie, luźne, ciemne spodnie, mierzył ją nieco zaspanym wzrokiem. Włosy miał wilgotne, a skóra... Boże jedyny, miał taką gładką skórę. Jednak nie to zdziwiło ja najbardziej. Najbardziej fascynujące okazały się jego tatuaże, które ciągnęły się od nadgarstka i znikały pod rękawkiem koszulki. Grace, ogarnij się zanim poleci ci ślina, dziewczyno.

– Chyba nie spałeś za dobrze. – Przerwała ciszę między nimi, zamykając jednocześnie za sobą drzwi pokoju. Schowała kartę pokojową do swojego plecaczka.

– Ty chyba też – ściągnęła usta w cienką linię.

– W sumie to przez ciebie, więc powinieneś zacząć mieć wyrzuty sumienia – mruknęła, kierując się w stronę windy. Dylan dogonił ją w trzech krokach. Nacisnął przycisk wzywający dźwig.

– Przeze mnie? – uniósł pytająco brew. – Czym sobie zasłużyłem na twoja atencję?

– To nie atencja... – burknęła pod nosem. – To natręctwo. – Wsiadła do właśnie przybyłej windy.

– Chętnie posłucham. – Och Dylan, ależ z ciebie hipokryta. Sam jej opowiedz o swojej bezsenności, a raczej jej powodzie. – A więc?

– Nieważne – posłała mu spojrzenie mówiące Nie wchodź tam, gdzie grząski grunt i wbiła wzrok w drzwi.

– A jednak ważne – patrzył na nią wyczekująco. – To coś niegrzecznego? – zakrztusiła się własną silną. Uniósł leniwie kąciki ust. Interesujące...

– Broń, kurwa, Boże – złapała się za serce. – Nie jesteś w moim typie.

– Wiele rzeczy mogę sobie domniemywać, ale to, że jestem w twoim typie śmiało stwierdzam. – W co oni grają? Jezu, ta partia nie ma żadnych zasad. Dylan, od kiedy ty jesteś taki bezpośredni?

– Czy ty mnie podrywasz? – Jego gardłowy śmiech w przerażająco przyjemny sposób połaskotał jej skórę. Jej nie było do śmiechu. Spojrzała na niego spod byka.

– Pytasz poważnie? – Raczej nie robi sobie z ciebie jaj. Chociaż, kto ją tam wie.

– Nie, tak sobie rzucam pytaniami. – Odgarnęła grzywkę, która wchodziła jej do ust.

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz