ROZDZIAŁ XI

780 43 5
                                    

Miłego czytania <3

~*~

Dylan opierał się o blat recepcji, przeglądając przy tym maile, które zdążyły hurtowo napłynąć na jego skrzynkę pocztową. Był cholernie zmęczony podróżą, a prysznic, który sobie zafundował, tylko spotęgował uczucie senności.

Czekał na Grace już dobre dwadzieścia minut i z każdą kolejną miał ochotę pójść do jej pokoju i siłą zaciągnąć na tą, cholerną, kolację. Gdy właśnie zamierzał to zrobić do jego uszu dotarł znajomy głos, formułujący się w hiszpańskie gracias.

Poderwał głowę i od razu tego pożałował. W jego polu widzenia pojawiła się Pierce w zwiewnych, białych spodniach z szerokimi nogawkami i białym, koronkowym gorsetem na cieniutkich ramiączkach. Włosy miała jeszcze lekko wilgotne, a skórę delikatnie muśniętą makijażem. Zapragnął ją dotknąć. Jezu, to uczucie stawało się dla niego zarówno absurdalne jak i w pewnym rodzaju nowe.

Podeszła do niego i oparła plecami o wysoki blat recepcji. Odchyliła głowę w tył, a włosy kaskadą osunęły jej się na zgrabne plecy. Patrzył na nią jak na najpiękniejszy diament, a zapach słodkich pistacji chyba stał się źródłem jego największej pokusy.

- Co tam? - puściła mu oczko. - Patrzysz na mnie jak na obiekt własnych pragnień. - Jezu Grace, hamuj się, dziewczyno.

- Widzę, że uaktywnił ci się wysoki poziom samooceny. - Włożył telefon do kieszeni spodni i skrzyżował ręce na torsie.

- To chyba dobrze, co nie? - pomachała mu figlarnie rzęsami.

- Boże, czy ty coś piłaś w tym pokoju? - Dylan, żebyś tylko wiedział czego ona nie robiła.

- Masz mnie za alkoholika? - oburzyła się.

- Za psychopatkę. - Automatycznie zmieniła swoją postawę. Ja nie mogę, była gotowa się na niego rzucić.

- Przeginasz - skarciła go palcem.

- To zachowuj się jak cywil. - Wyminął ją i ruszył w stronę hotelowej restauracji, jednak Grace stanęła mu na drodze. Prawie w nią wpadł. Dobrze, że w porę wyhamował, bo całowaliby posadzkę jak nic. - Możesz zejść mi z drogi?

- Nie. - Założyła ręce na piersi lekko je uwydatniając. Napiął mięśnie ramion. Cholera jasna, nie wiedział czym sobie zasłużył na takie kary. - Wiesz co się robi jak życie dołuje?

- Co? - uniósł pytająco brew. - Ominąłem jakiś aspekt naszej rozmowy?

- Mówi się trudno i płynie się dalej. - Wyrecytowała dumnie. Dylan spojrzał na nią w odpowiedzi dosłownie jak na rybę zagubioną w oceanie. - Jezu, nie znasz tej bajki?

- A powinienem? - Według Grace zdecydowanie tak.

- Zaczynam się ciebie bać.

- Ja zacząłem ciebie już na pierwszym spotkaniu. - Zignorowała jego ripostę, odwróciła się na pięcie i ruszyła prosto do miejsca, w którym mieli zjeść kolację.

Dotarli do restauracji ulokowanej na przestrzennym tarasie. Można było z niego dostrzec, rozciągającą się plażę oraz dryfujące Morze Balearskie. Cudowny widok. Grace nie mogła oderwać oczu. Dylan także, jednak nie od morza.

Zamówili posiłek, który otrzymali po niespełna piętnastu minutach. Grace zdecydowała się na jakieś lokalne danie, Dylan zaś postawił na krwistego steka. Lamki musującego, białego wina idealnie komponowały się z ich jedzeniem.

Po tym jak Grace wchłonęła swoją porcję i dopakowała swój żołądek pistacjowym sernikiem, spodnie tak mocno opinały jej brzuch, że właśnie rozpinała już drugi guzik. Cieszmy się, że całkiem ich nie zdjęła. Dylan obserwował ją jak rzadki gatunek egzotycznego stworzenia, ale w końcu uległ jej urokowi osobistemu i głośno się zaśmiał.

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz