~*~
Grace stała przed lustrem poprawiając swój makijaż. Dziś miały odbyć się pięćdziesiąte piąte urodziny Antonio Torresa. Nora była jej towarzyszem, więc postanowiły przyszykować się na tę okazję wspólnie.
Pierce postawiła na długą, srebrną sukienkę odsłaniającą jej umięśnione plecy. Miała rozporek do połowy uda uwydatniając długie, opalone nogi. Założyła do niej delikatną biżuterię oraz czarne szpilki wiązane na łydkach. Oczy podkreśliła czarną kreską, a na usta nałożyła błyszczyk w odcieniu jej różanych ust. Włosy zostawiła rozpuszczone układając je w lekkie fale.
Była praktycznie gotowa, jednak wewnątrz czuła strach z powodu nieuniknionego spotkania z Dylanem. Nie widziała go od spotkania pod firmą. To nadal bardzo ją bolało. Bolało, gdyż nie był jej obojętny, a co najgorsze obawiała się, że on nigdy nie przestanie być jej bliski. To jak reagowała na jego bliskość, na jego dotyk. Był jak jej słodkie uzależnienie, od którego nie chciała uciekać. Lecz słowa, które do niej skierował były ciosem prosto w serce. Nie mogła ich zapomnieć. Obijały jej się o umysł od razu po otworzeniu powiek, w ciągu dnia lub gdy kładła się wieczorem do łóżka. Najgorszy był moment kiedy zostawała sama, sama ze swoimi myślami. Wtedy najbardziej zadręczała się tym wszystkim.
Wróciła wspomnieniami do dnia, gdy po raz pierwszy go ujrzała. Siedzącego za swoim hebanowym biurkiem ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Wydał jej się wtedy tak bardzo oschły, ale i samotny. Nie potrafiła zrozumieć jakim cudem dała się zwieźć w jego ramiona. Kusił. Swoim wyglądem, inteligencją, wszystkim. Był zepsutym ideałem, któremu nie zdołała pomóc.
Wzięła ostatni wdech i razem z Norą opuściła mieszkanie. Milczała przez całą drogę zastanawiając się jak teraz potoczy się jej życie. Jak potoczy się jej życie, w którym nie będzie jego.
Dotarły na miejsce chwilę po dwudziestej. Na parkingu zebrało się już mnóstwo samochodów. Najlepsze marki. Bogactwo i luksus ociekały każdy zakamarek rezydencji Torresów. Tak perfekcyjni z zewnątrz i tak bardzo zniszczeni w środku.
Ruszyły do wejścia witając się skinięciami głowy z zaproszonymi gośćmi. Przeszły przez ogromny hol i dotarły do sali bankietowej. Dokładnie tej samej, w której kilka miesięcy temu Dylan przejął funkcję prezesa Torres Engineering. Grace przełknęła głośno ślinę. Poczuła jak Nora ściska ją za rękę na co posłała jej blady uśmiech. Powędrowała wzrokiem po pomieszczeniu i zauważyła Antonia otoczonego przez bostońskich inżynierów. Brown skinęła głową i ruszyła w stronę stołu z przekąskami.
Grace podeszła do Torresa lekko się uśmiechając.
- Och, Grace. - przerwał rozmowę i zwrócił się do gościa. - Miło, że jednak zgodziłaś się przyjść.
- Tak, dobry wieczór. - była zestresowana całą tą sytuacją. - Chciałam podziękować panu osobiście za zaproszenie i oczywiście życzyć wszystkiego najlepszego. - uśmiechnął się do niej promiennie. - Naprawdę ładny wiek. - pocałowała go w policzek.
- Dziękuję ci bardzo młoda damo. - skinęła głową. - Coś cię gryzie. - stwierdził.
- Tak jest jeszcze jedna sprawa. - przestąpiła z nogi na nogę. - Ogromnie cieszy mnie to, że przyjął mnie pan do swojej firmy na staż. - wbił w nią zainteresowane spojrzenie. - Naprawdę nauczyłam się mnóstwa rzeczy, jednak sytuacja zmusiła mnie do rezygnacji.
- Jak to? - zapytał zaskoczony. - Dylan mi nic nie wspominał, że odchodzisz.
- Najwidoczniej zapomniał. - Antonio uniósł pytająco brew.
- Czemu odnoszę dziwne wrażenie, że mój syn ma coś wspólnego z twoją decyzją? - Grace spuściła wzrok na swoje dłonie i zaczęła bawić się swoimi palcami. - Grace?
CZYTASZ
between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)
Romance,,Niebezpiecznie jest za bardzo się zapatrzyć" Przeszłość bywa brutalna i zostawia na człowieku znaczące piętno. Na Dylanie Torresie odbiła się niewyobrażalnie. Jest wycofany, chłodny, stroni od ludzi, a co najgorsze, nie potrafi okazywać zbyt wielu...