Miłego !!!
~*~
Dylan, od powrotu ze służbowego wyjazdu do Europy, nie potrafił skupić się dosłownie na niczym. Nawet praca, w którą tak często uciekł przed problemami, okazała się tym razem bezskuteczna. Cóż, zapewne była to sprawka pewnej brunetki, która od tygodnia nie odezwała się do niego ani słowem. Myślał, że zdystansowanie się od Pierce będzie dobrym pomysłem, jednak, kiedy tylko pojawiała się na horyzoncie automatycznie powracał wspomnieniem do tamtego pocałunku. Nie miał pojęcia, co tak naprawdę ich do siebie zbliżyło. Przecież, do cholery, jej nie znosił, a przynajmniej tak sądził, do momentu aż jego wargi nie spotkały się z jej wargami. Ciepłe, miękkie i cholernie kuszące... Nie potrafił wyrzucić ich z głowy. Dziwnego rodzaju napięcie, które pojawiało się między nimi przy każdym spotkaniu zaczynało być męczące.
Dzisiaj wypadał piąty dzień miesiąca, więc jak miał to w zwyczaju robić od kilku lat, tego dnia również postanowił odwiedzić to miejsce. Zgarnął kluczyki z kuchennego blatu, założył czarny płaszcz i opuścił swój apartament.
Nie obyło się także bez krótkiej wizyty w kwiaciarni. Mimo, że było ich w mieście mnóstwo, zawsze wybierał tę. Uwielbiała ją.
Przekroczył próg budynku, a dzwonek, znajdujący się tuż nad drzwiami, dał znać młodej ekspedientce o przybyciu kolejnego klienta.
– Dzień dobry. – Uraczyła go najmilszym uśmiechem, na jaki było ją stać. – Podać to co zawsze?
– Tak poproszę.
Skupił się w pełni na kobiecie, która wyjęła z wazonu bukiet kwiatów. Nie byle jakich kwiatów. Czarne róże zostały starannie przycięte przy końcach i owinięte białą wstążką. Kupował je zawsze, gdy tam szedł. Nie dlatego, że były one symbolem smutku czy bólu, lecz dlatego, że ona je kochała. Zawsze zastanawiał się, dlaczego właśnie te konkretne. Przecież czerwone były żywsze. Kojarzyły się z ciepłem i miłością, a ona wybierała właśnie czarne. Podarował je jej na ich pierwszej randce oraz z okazji pierwszej rocznicy. Dawał je jej na przeprosiny i tak bez powodu. Na poprawę humoru i na urodziny. Zawsze. Czarne róże. A teraz kładł je co miesiąc na płycie jej pomnika. Zdawało mu się to absurdalnie zabawne jak to, co kochamy za życia, dopada nas nawet po śmierci.
Odebrał bukiet od kobiety, uregulował rachunek i wrócił do samochodu, kierując się prosto w stronę cmentarza. Nie lubił tam przychodzić. Wtedy wyrzuty sumienia zdawały się kiełkować w nim jeszcze bardziej. Co by było, gdyby wtedy ją przeprosił? Albo gdyby nie wsiadł do tego pierzonego samochodu lub wybrał inna trasę. Gdybanie... Tak bardzo bolesne i uciążliwe.
Stał naprzeciwko wyrytego w marmurze jej imienia. Blanca. Jego Blanca. Jedyna miłość. Jedyna kobieta. Jego wszystko. Nie ku temu żadnych wątpliwości, lecz tym razem prócz żalu poczuł coś jeszcze. Wstyd, a może zdrada? Czuł, że zbliżając się do Grace, oddala się od Blanci. Ich imiona zestawione obok siebie. Skrzywił się lekko. Odgonił od siebie te absurdalne myśli, spojrzał na nagrobek po raz ostatni i ruszył w kierunku parkingu.
Rana na jego sercu zaczęła krwawić. Wróci tu za miesiąc, aby po raz kolejny ją rozgrzebać.
***
Grace tymczasem siedziała na kanapie tuż obok Nory, zajadając się już drugą tego wieczoru paczką solonych pistacji. Po tym jak rozpakowała swoje rzeczy i opowiedziała Norze wszystko, co wydarzyło się w Barcelonie, w końcu mogła odsapnąć. Taką miała przynajmniej nadzieję.
– A to gnój! – krzyknęła Nora, robiąc już chyba z piętnaste kółko po pokoju. – On jest, kurwa, jakiś spaczony.
– Nie tylko on – mruknęła Grace, wrzucając pistację do ust. Nie trafiła. Przykro mi.
CZYTASZ
between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)
Romance,,Niebezpiecznie jest za bardzo się zapatrzyć" Przeszłość bywa brutalna i zostawia na człowieku znaczące piętno. Na Dylanie Torresie odbiła się niewyobrażalnie. Jest wycofany, chłodny, stroni od ludzi, a co najgorsze, nie potrafi okazywać zbyt wielu...