ROZDZIAŁ VIII

879 40 14
                                    

Miłego czytania <3

~*~

Koszmary tej nocy także nie były dla niego łaskawe. Obudził się po trzech godzinach snu, przewracając się przez kolejne dwie z boku na bok. W firmie zjawił się o 7:46. Był rozkojarzony, co było rzadkim zjawiskiem w przypadku jego osoby. Zawsze opanowany do perfekcji, stonowany i skupiony, jednak tego dnia czuł się inaczej. Wmawiał sobie, że to skutek niewyspania, że druga mocna kawa pozwoli mu uwolnić się od dręczących myśli. Cierpiał na bezsenność od pięciu lat, lecz tej nocy nie tylko ona była powodem jego złego samopoczucia.

Wyszedł z windy, napotykając na swoje drodze Barnes, która trzymała w dłoni przeznaczoną dla niego kawę. Jego wzrok powędrował w drugą stronę, gdzie Grace Pierce właśnie przeglądała dokumentację z zeszłych lat. Ściągnął usta w cienką linię i ruszył w stronę jej biurka, jednak May nie dawała za wygraną. Przeklął w duchu jej natręctwo.

– Dzień dobry, panie Prezesie. Dziś już oficjalnie. – Zamknęła buzię od razu, gdy zobaczyła spojrzenie Dylana. Odchrząknęła. – Pan Hugo Garcia dzwonił dosłownie pięć minut temu. Czeka na pana telefon.

Pospiesznie wróciła na swoje miejsce, kontynuując analizę danych z ostatniego tygodnia, którą zaczęła robić zanim Torres pojawił się w firmie.

Dylan upił łyk kawy. Zacisnął palce na uchu filiżanki i stanął naprzeciwko biurka Grace, która się z nim nie przywitała. Co tam z przywitaniem... Ona nawet na niego nie spojrzała. Ani razu. Zero. Nawet jej powieka nie drgnęła. Po wydarzeniach z soboty naprawdę nie wiedziała, jak się ma zachować, a poza tym szmaciarz nawet jej nie przeprosił. Nie ma opcji, że się do niego odezwie, chociaż ta zagrywka była niezwykle dziecinna.

– Panno Pierce, proszę na mnie spojrzeć. – Jego cierpliwość naprawdę wisiała już na włosku.

– Przeszkadza mi pan w pracy. – Nadal nic. Żadnego spojrzenia. Uparta kobieta.

– Do kurwy nędzy. – Wyrwał papiery, które miała w rękach. Wkurzyła się. Uniosła głowę ku górze i w końcu raczyła się na niego spojrzeć, choć gdyby wiedziała w jakim stanie będzie obecnie jej szef, już na wejściu pokusiłaby się mu pokłonić. Ależ był wkurwiony. Chryste. Pasowałoby zacząć uciekać. – Gdy się do pani zwracam, oczekuję, że okaże mi pani odrobinę szacunku i przynajmniej na mnie spojrzy.

– Och, oczywiście. Mam się jeszcze ukłonić, przeżegnać i klęknąć? – spytała, przygryzając skuwkę od długopisu, czym rozproszyła Dylana.

Dobry Boże, przestań tak robić pomyślał.

May zdołała jedynie szeroko otworzyć oczy. Nie wiedziała w co pogrywa sobie Grace, ale igrając z szefem, stała na krańcu stromego klifu. Wystarczył jeden ruch, a runęłaby w dół i słuch by o niej zaginął.

– Do mojego gabinetu – wycedził przez zaciśnięte zęby, a gdy nie spotkał się z odzewem, z trzaskiem zamknął laptopa, znajdującego się na biurku Grace. Boże, zaraz go rozwali. – Natychmiast – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Grace wstała z krzesła i ruszyła za Dylanem prosto do jego gabinetu, zerkając przy tym na May, która posłała jej spojrzenie mówiące: Jeśli przeżyjesz, wpiszę cię na listę rekordów Guinnessa. Zamknęła za sobą drzwi pomieszczenia i stanęła naprzeciwko Dylana, który z hukiem odłożył aktówkę na hebanowe biurko. Złapał się za nasadę nosa i głęboko odetchnął. No, teraz to mógł ją dalej mordować wzrokiem. Cudowny facet.

– Ależ ja mam ciebie dość – prychnęła na ten jego zabawny komentarz.

– Kto tu kogo ma niby dość... – mruknęła pod nosem.

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz