-11-

349 17 7
                                    


Bailong stanął przed domem Victora.
Przez to, że go otruł, trochę było mu głupio. Ale wiedział, jak zburzyć relację Victora i Ariona, który się w nim podkochuje. Zapukał i Victor mu otworzył. Zapytał o stan Victora. Wysilał się na udawane łzy, które zaczynały spływać po jego policzkach i zrobił maślane oczka. Złapał się za rękę i odwrócił wzrok, sprawiając wrażenie smutnego.
- Bailong? Co ty tutaj robisz? Powinieneś być dumny z tego co mi zrobiłeś. - zmrużył oczy. Bailong spojrzał na Victora, odsłaniając swoje mokre oczy i policzki.
- Jest mi tak przykro... Arion kazał mi ciebie otruć, żebyś pomyślał, że jestem potworem i zgarnąć cię dla siebie!
- ...Przecież mu groziłeś.
- On to tylko wymyślił i omotał wszystkich, że naprawdę to ja posłałem mu groźbę. Tak szczerze to on powiedział mi, że jak tego nie zrobię, to zajmie się mną... - Jasnowłosy wtulił się w Victora i znów poczuł jego otulające ciepło. Słowa Bailonga są jak najbardziej kłamstwem. Ale Victor go teraz nie odrzucił. Powoli odbuduje ich relację... Ale przyjacielską. Bailongowi nie będzie przeszkadzać to, że Victor go już nie kocha. Po prostu chciał być przy nim. Victor nie chciał wierzyć Bailongowi ani trochę - ale musi się przekonać czy to prawda.
- Porozmawiam sobie później z Arionem. - mruknął sfrustrowany. Plan rubinookiego jak na razie przebiega wspaniale. Omotał go i musi tylko zaczekać. Zaczekać, aż ich relacja pęknie i tylko pomoże jej się roztrzaskać nieodwracalnie.
- Ja już będę się zbierał. Życzę ci zdrowia, Victor! - uśmiechnął się.

***
Minęły jakieś dwie godziny, po czym Arion pojawił się u Victora.
- Mam pytanie, Arion.
- Huh? Coś się stało?
- Bailong przyszedł do mnie ze łzami w oczach i powiedział, że to ty kazałeś mu mnie otruć i zmyśliłeś sobie, że ci groził.
Ariona aż przeszły ciarki.
- Ale to kłamstwo! Ohydne kłamstwo! Nigdy bym nie zrobił czegoś takiego!
- No ja nie wiem. Nie wiem komu wierzyć, tobie czy Bailongowi. Kto mówi prawdę.
- Ach... No to ja pójdę już. W sumie to już jest prawie dwudziesta.
- Mhm. Dobranoc. - wymamrotał niechętnie Victor.
- Dobranoc.
Przed domem przyjaciela stał Bailong. Wydawało się, że czekał na brązowowłosego.
- Wiesz, Arionku... Zniszczę twoją relację z Victorem. Znienawidzi cię.
Arion się wściekł jak nigdy i zacisnął pięść.
- Jeszcze zobaczymy. I co? Znowu spróbujesz mnie udusić, prawda? Chyba pamiętasz, jak cię głowa rozbolała przez pewnego chłopaka? Radzę ci tego nie robić. Poza tym - kłamstwo ma krótkie nogi. Może i kochasz Victora, ale ty go tak po prostu otrułeś, żeby zniszczyć nas i naszą więź. Ale nie sądzę, żeby ci się to udało. - uśmiechnął się pogodnie i kopnął Bailonga w brzuch.
- Dobranoc.
- Spieprzaj.
Odszedł. Nie było to najlepszym pomysłem kopnąć go z całej siły w brzuch - ale nad sobą nie panował ani nad swoimi emocjami, był wściekły i przepełniała go furia. Próbował powoli nakręcać Victora przeciwko niemu. Miał straszną ochotę nafaszerować go arszenikiem. Żeby tylko zdechł.

***

Sky właśnie spacerowała sobie wieczorem, nagle wpadła na szatyna.
- Cześć Arion! - uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć. Mam zły humor...
- A co takiego się stało? - Spytała zmartwiona.
- Ktoś, kto zranił osobę którą kocham nastawia go przeciwko mnie. Niszczy naszą więź.
- Na pewno zorientuje się, co ta osoba chce zrobić. Nie daj się, Arion, trzeba walczyć o swoje.
- A może właśnie nie powinienem próbować się do niego zbliżyć? I tak ma już kogoś. Tak jakby... - drobne łzy napłynęły mu do oka.
- Mówiąc to chcesz coś zasugerować? - Sky wyglądała na zakłopotaną. Chłopak złapał ją za rękę i spojrzał na nią.
- Może... Chciałabyś spróbować miłości ze mną? Zostać moją dziewczyną..? - uśmiechnął się. Wiedział, że nie kocha Sky. Teraz chciał się tak zakochać w niej jak ona w nim, chciał chociaż ją uszczęśliwić. Stwierdził w myślach, że miłość do Victora jest bezsensowna i niemożliwa. Sky po chwili pokiwała głową na tak. Spacerowali tak, nie puszczając swoich dłoni. Doszli do parku i usiedli na ławce. Arion oparł dłoń o policzek dziewczyny i połączył ich usta. Podczas tego pocałunku tak naprawdę nie czuł nic. Chyba nie powinien sugerować tego Sky. Ale to teraz nie ma znaczenia, jedyne co teraz pragnął to zakochać się tak mocno w Sky. Aby nie być zranionym przez
ciemnowłosego chłopaka kolejny raz.
Oderwali swoje usta od siebie.
- Arion, kocham cię. - przytuliła się do niego. Chłopak odwzajemnił uścisk.
- Ja ciebie też, Sky... - zastygli tak na kilka minut i wstali z ławki. Arion odprowadził Sky pod dom, złożył jej pocałunek w policzek i skierował się do siebie. Czy to miało sens próbować się zbliżyć do Victora?
Czy powinien być z Victorem, czy lepiej będzie mu ze Sky? Sam nie wiedział. Wyciągnął smycz z kluczami i otworzył sobie drzwi.
- W końcu wróciłeś. Już myślałam, że znowu coś się stało z Victorem. - dobiegł go głos Sylwii. Zdjął tylko buty i poszedł do swojego pokoju i rzucił się na swoje łóżko. Nie miał ochoty rozmawiać, był przybity i to strasznie. Niby kochał Victora, ale jednak nie może z nim być, co go boli i jest teraz ze Sky. Kuzynka weszła do jego pokoju.
- Wyglądasz na przybitego. Może chciałbyś porozmawiać? - powiedziała.
- No bo taki ktoś, kto zranił Victora, próbuje go teraz nakręcić go przeciwko mnie. A ja lubię Victora, to przecież mój przyjaciel.
- Rozumiem. - usiadła obok niego na łóżku.
- Może spróbujesz pogadać z Victorem na ten temat?
- Nie mogę, i tak mi nie uwierzy. Zresztą to i tak rozmawialiśmy właśnie na ten temat wcześniej.
- Ojej. Ale na pewno się ułoży i znowu będziecie się przyjaźnić.
Arion kiwnął głową i Sylwia wychodząc z pokoju, rzuciła przez ramię.
- Dobranoc, Arion.
- Dobranoc.
Chłopak jednak nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o Victorze.

Czy powinienem zerwać kontakt z Victorem? Czy może jednak pogodzić się z faktem, że mnie nie kocha? Sam nie wiem... Ale w sumie to kiedyś zakochałem się w Sky, ale czy wyjdzie na dobre okłamywanie jej? Używanie jej jako tarczy przed moimi uczuciami? Nie mogę. Jestem skończonym idiotą.

Po twarzy chłopaka zaczynało spływać coraz to więcej łez bezsilności. Bailong tylko dokładał mu cierpienia. Może nie skrzywdził go fizycznie, chociaż już próbował - ale to był kolejny cierń przebijający jego serce na wylot. Arion dobrze wiedział, że Victor nie odwzajemnia jego uczuć, że i tak Bailong już zaczął rozpruwać ich więź. Spojrzał się na nóż, który niepostrzeżenie wziął wcześniej z kuchni i przytulił go do siebie, co jakiś czas myśląc nad zranieniem swoich rąk.

Jestem głupi, powtarzam sobie, że wszystko będzie dobrze, a wszystko się tylko pogarsza. Nie chcę dłużej udawać uśmiechu. To wszystko jest takie przygnębiające. Chciałbym czasami pozbyć się tego ciężaru ze mnie, wbić sobie ten nóż w klatkę piersiową i byłoby dobrze, ale jednak nie mogę. To najgorsze wyjście z tej sytuacji. A poza tym, Sky byłaby załamana, tak samo jak Sylwia i inni moi przyjaciele.

Schował ostre narzędzie do szuflady i cicho szlochał. Nie mógł przestać wylewać łez. Płakał w poduszkę nieustannie. I tak przez większość nocy...

***

Chłopaka obudził budzik. Wyłączył go i przebrał się w mundurek szkolny, na twarzy zostały mu ślady po płaczu. Niestety jest poniedziałek, musi iść do szkoły i kisić się pół dnia, nie mogąc się nikomu zwierzyć z tego co właśnie przeżywa. Arion jest kompletnie załamany. Ogarnął sobie jeszcze roztrzepaną czuprynę, wziął plecak i zszedł na dół. Ubrał tylko buty i wyszedł.
Jego oczy straciły błękitny blask i z ponurym wyrazem twarzy poszedł do szkoły. Jego serce było przyszyte do ciemnowłosego chłopaka... Ale pragnął na wszelkie sposoby przeciąć tę niewidzialną nić, jego własne uczucia go wykańczały. A jakby tego nie było mało, to serce Sky było zaś zawiązane na węzeł wokół niego niewidzialnym sznurkiem.
- Arion, coś się stało? - zapytał Garcia.
- Mam strasznie zły humor. I nie mogę nic z tym zrobić. Ta nić jest taka cienka... A jednak nie da się jej przeciąć! - brązowowłosy wpatrywał się w chodnik.
- Jaka nić? O co ci chodzi?
- ...O nic takiego. - z ciężkim trudem uśmiechnął się uroczo, jak to zawsze robi.
- Ach, Arion. Nie wiem co się dzieje, ale weź się w garść i przerwij tę "nić" którą tak bardzo chcesz przeciąć.
- Nic nie rozumiesz. Tu nie chodzi o zwykłą nitkę. Moje serce jest przywiązane mocno do kogoś, a jednak ta druga nić wiążąca mnie do innej osoby nadal się trzyma.
Stanęli przed szkołą. Nagle serce Ariona zabiło mocniej, kiedy zobaczył osobę, wokół której trzymała się ta cała "niewidzialna nić". Victor przyszedł do szkoły, wygląda na to, że już wydobrzał. W końcu takie zatrucie trwa zaledwie kilka dni. Miał ochotę podbiec i przytulić Victora, ale powstrzymał się i podszedł tylko do niego spokojnie, a Gabi zaczął gawędzić z Riccardo o czymś.
- Cześć Victor.
- Cześć Arion! Czuję się już dobrze.
- To super, ale... Czy ty na serio masz zamiar wierzyć Bailongowi? Przecież widać, że chce zniszczyć naszą przyjaźń. Twierdzi, że chcę mu ciebie zabrać. Ale to twoja decyzja, do kogo twoje serce jest przywiązane. - westchnął niższy chłopak.
- Racja. Sam miałem jakieś wątpliwości co do jego łez "żalu".
Poszedł do swojej szafki, zmienił buty i szedł przez korytarz.
Arion podszedł do Sky i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.
- Cześć.
- No hej. - uśmiechnęła się Sky.
Victor szedł trochę dalej i widział ich. Miał przez chwilę wrażenie, jakby chciał być na miejscu dziewczyny. Ale zadzwonił dzwonek i wygonił tę dziwną myśl z głowy.

Love Trial|| Arion x Victor || IEGO|| *ANULOWANE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz