13. Kocham Cię!

135 35 80
                                    

lipiec 93

KRZYSZTOF

Wkrótce po weselu rozpoczęły się wakacje, a związek mojego syna z Agnieszką rozkwitł.

— Jak to dobrze, że zdałem wszystkie egzaminy i nie muszę w wakacje zawracać sobie dupy uczelnią — mówił do mnie Michał podczas wspólnej pracy w sadzie.

— Tak! Co innego masz teraz na głowie.

— Jabłonki, wiadomo — puścił oczko i uśmiechnął się.

— Wiadomo — zaśmiałem się — Jednak na jutro będziesz musiał wymyślić coś innego, bo dzisiaj zrobiliśmy wszystko.

Michał podchodził do pracy, jak zresztą do wszystkiego innego, z wielkim entuzjazmem, robota paliła mu się w rękach. Każdą wolną chwilę chciał spędzać z Agnieszką. Zabiegał o spotkania z nią, jeździł do niej, zabierał ją na spacery, przejażdżki. Widywali się codziennie. Czasami znikali razem na całe dnie, zawsze, jeśli akurat mieli wolny dzień.

Bardzo często bywali też u nas w domu, mieliśmy wiele okazji, żeby porozmawiać i się poznać. Z dnia na dzień lubiliśmy Agnieszkę coraz bardziej. Miała w sobie radość, ciepło, była sympatyczna i inteligentna. Do tego dochodziła jej delikatna uroda i uśmiech na twarzy. Wszystkie te cechy łączyły się w jedyny w swoim rodzaju urok osobisty, któremu po prostu nie dało się oprzeć.

Nie dziwiłem się wcale, że Michał z dnia na dzień był coraz bardziej zauroczony swoją dziewczyną, a on nie ukrywał tego. Przeciwnie, miałem wrażenie, że chce całemu światu pokazać i ogłosić co go łączy z Agnieszką. Często chodzili na długie spacery po okolicy, wszyscy na wsi mieli więc okazję zobaczyć ich razem.

Agnieszka i Michał byli piękną parą. Widziałem, jak kiedyś szli drogą między moimi sadami, on, z rozwianą kasztanową czupryną, sporo wyższy, trzymał rękę przewieszoną przez jej ramię, ona z długimi, prostymi włosami koloru pszenicy, obejmowała go w pasie, coś mu opowiadała, zatrzymała się i rysowała na jego otwartej dłoni jakieś znaki, z czego obydwoje się zaśmiali. Uśmiechnąłem się do siebie. Miło było na nich patrzeć: młodzi, radośni, z dnia na dzień zakochani w sobie coraz bardziej. 

AGNIESZKA

Od pierwszej randki staliśmy się nierozłączni. Widywaliśmy się codziennie. Czułam, że z dnia na dzień przywiązuję się do Michała coraz bardziej. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, jak wcześniej wyglądało moje życie. Lubiłam w nim wszystko, jego głos, spojrzenie, zapach, dotyk. Był taki przystojny, że na sam jego widok brakowało mi tchu!

Spędzaliśmy razem dużo czasu. Dzięki temu z dnia na dzień znaliśmy się coraz lepiej. Cały czas rozmawialiśmy, na wszystkie, możliwe tematy. Powoli, ale dokładnie poznawaliśmy swoje ciała.

—Wiesz Aga, chciałbym poznać cię bardzo dokładnie.

— Nie widzę przeciwwskazań. A jak bardzo?

— Każdy centymetr kwadratowy twojego ciała.

— Ach tak!? Ja myślałam, że mówisz o licznych zaletach mojego umysłu — droczyłam się z nim.

— Interesuje mnie wyłącznie komplet, dusza i ciało — odpowiedział z zadziornym uśmiechem.

—Masz jakiś pomysł, jak to poznawanie mogłoby wyglądać?

— Jasna sprawa! Musisz tylko mi zaufać, pozostawić pełną swobodę i dać dużo czasu. To jak, pozwolisz mi?

— Nie sądzisz chyba, że tak po prostu się zgodzę? — powiedziałam zaczepnie.

Jak TRZY połówki jabłka. Część Pierwsza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz