grudzień 93
KRZYSZTOF
Wieś, w której mieszkamy, jest specyficzna, położona blisko miasta wojewódzkiego, dlatego coraz więcej mieszkańców rezygnuje z upraw, sprzedaje ziemię i pracuje w mieście. Dzięki temu pozostałe gospodarstwa rolne powiększają się i mają możliwość rozwoju. Mamy tutaj dobrej jakości gleby i dlatego zdecydowana większość gospodarstw, są to gospodarstwa ogrodnicze. Sąsiedzi uprawiają sady owocowe: wiśnie, maliny, porzeczki i, tak jak ja, jabłka, chociaż moje gospodarstwo jest zdecydowanie największe w gminie i w całym powiecie. Nie ma u nas praktycznie gospodarstw w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, z hodowlą zwierząt, czy uprawami zbóż. Sady od lat przynoszą większe zyski niż tradycyjne uprawy, dlatego ludzie na wsi nie narzekają na brak pieniędzy. Mają też więcej czasu i chęci na spotykanie się, organizowanie wydarzeń i imprez, które służą całej wiejskiej społeczności.
Prężnie działa u nas Ochotnicza Straż Pożarna, skupiająca męską część mieszkańców wsi, która często, w swojej remizie strażackiej, organizuje wiejskie zabawy i dyskoteki dla młodzieży.
Kobiety, w tym wiele młodych pań, co jest wyjątkowe w skali gminy, angażują się w prace Koła Gospodyń Wiejskich i działają bardzo aktywnie, organizując różne wydarzenia i imprezy. Jednym z takich wydarzeń jest spotkanie opłatkowe, które odbywa się rokrocznie, od wielu lat, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Z roku na rok wydarzenie jest coraz bardziej okazałe. Przyjeżdżają do nas wójt, ksiądz i inni goście. Panie przygotowują stół pełen świątecznych potraw, śpiewane są kolędy, dzieci ze szkoły przygotowują jasełka.
Najważniejszą i chyba najdłuższą częścią jest łamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń na kolejny rok, przy czym przyjęło się, że każdy łamie się opłatkiem z każdym, niepomijane są nawet dzieci. Dzięki temu zwyczajowi łagodzone są drobne, czy większe konflikty sąsiedzkie, lub inne nieporozumienia i każdy z nas ma możliwość zamienić słowo z każdym innym mieszkańcem wsi.
W tym roku, jak zwykle, wybraliśmy się na spotkanie opłatkowe całą rodziną. Z przyjemnością rozmawialiśmy z sąsiadami, życząc sobie wzajemnie udanego kolejnego roku. Chwilę dłużej rozmawiałem z rodzicami Agnieszki, bo nasze życzenia dotyczyły też naszych dzieci.
- Najważniejsze dla mnie jest, żeby się szanowali i mogli na sobie polegać- mówił Jurek- bo przecież nie tylko zabawą człowiek żyje.
- Oni stali się nierozłączni, cieszę się z tego powodu, Agnieszka jest naprawdę szczęśliwa, miło na nich patrzeć- dodała Krystyna, mama Agnieszki, - mam tylko nadzieję, że nie przeszkodzi jej to w nauce. Córka już w maju zdaje maturę, musi porządnie przysiąść nad książkami.
- Nie wiem jak z innych przedmiotów- odpowiedziała Bożena- ale z polskiego zda na szóstkę, bo piątka to w jej przypadku za mało! Jest bardzo dobrze przygotowana, wszystkie lektury zna na wyrywki, umie pięknie o nich opowiadać, analizować je. Ja sama, przez tyle lat pracy jako polonistka, nie miałam tak zdolnej i mądrej uczennicy.
Przysłuchiwałem się tej rozmowie i miałem nadzieję, że czeka nas wspaniały przyszły rok, pełen sukcesów i zmian na dobre.
AGNIESZKA
Kto nie lubi Świąt Bożego Narodzenia? Ja lubiłam je od dziecka! Długie i ciemne wieczory rozświetlone kolorowymi lampkami i dekoracjami, zawsze wprawiały mnie w dobry humor. Podobała mi się atmosfera tych świąt, ludzie autentycznie byli wtedy dla siebie lepsi.
Lubiłam też nasze wiejskie spotkania opłatkowe, podczas których wszyscy ludzie, których znałam od dziecka: sąsiedzi bliscy lub dalsi, znajomi ze szkoły, mówili sobie coś miłego, składali sobie nawzajem życzenia, uśmiechali się do siebie.
CZYTASZ
Jak TRZY połówki jabłka. Część Pierwsza.
RomanceJakie to uczucie zakochać się po raz pierwszy w życiu? I to miłością absolutną! Z wzajemnością? Jak przeżywa się pierwsze gorące spojrzenia, przypadkowe muśnięcia, pierwszy pocałunek, dotyk męskich dłoni, pierwszą noc spędzoną z ukochanym chłopakie...