27. Mógłbyś łatwo złamać mi serce

126 34 117
                                    

Listopad 93

MICHAŁ

Moje życie wyglądało teraz idealnie! Chodziłem zadowolony z siebie, wszystko mi się układało, humor mi dopisywał, świat wydawał mi się piękny! Studia szły mi wyjątkowo dobrze. Zrywałem się czasami z ostatnich zajęć, żeby zdążyć odebrać moją dziewczynę ze szkoły, ale wiedziałem, że bez problemu nadrobię to później.

Byłem zakochany na maksa w najwspanialszej dziewczynie na świecie. Serio tak myślałem! Nie znałem, ani nie słyszałem o innej, równie fajnej i pięknej dziewczynie.

Lubiłem to powiedzenie o dwóch połówkach jabłka, które czasami się odnajdują, pasują do siebie w każdym szczególe i tworzą parę idealną! Miałem pewność, że ja i Agnieszka jesteśmy właśnie takimi dwiema połówkami jabłka. Śmieszyło mnie nawet, że w powiedzeniu jest mowa o połówkach jabłka, a nie na przykład arbuza. Jabłka, sady jabłoniowe to moja pasja i przyszłość, a Agnieszka to moja miłość i przyszłość. Wszystko w tej układance pasowało do siebie, jak w dobrze zrobionych puzzlach.

Było nam razem dobrze. Od kiedy zaczęliśmy sypiać ze sobą, nasza relacja pogłębiła się i weszła na wyższy poziom.

Agnieszka nie chciała kochać się, gdy nie czuła się bezpiecznie i komfortowo, na przykład w moim pokoju, nawet zamkniętym na kluczyk, kiedy rodzice byli na dole. Seks ciągle był dla niej czymś najbardziej intymnym i osobistym, naszą największą tajemnicą. Rozumiałem to. Musiałem mocno nagimnastykować się, aby zorganizować dla nas chwile sam na sam, ale wiadomo, że jak się czegoś bardzo chce, to wszystko musi się udać, a ja chciałem tego tak bardzo, że bardziej nie można! Coraz częściej zdarzało się, że rodzice wyjeżdżali gdzieś na całe wieczory. Ojciec zabierał mamę do kina, teatru, na zakupy, do Lublina. Podejrzewałem, że wie, w jaki sposób skorzystamy z wolnego domu i robi to dokładnie w tym celu. Nie rozmawialiśmy jednak na ten temat.

— Wiesz, że gdybyś tylko chciał, mógłbyś teraz bardzo łatwo złamać mi serce? — mówiła Aga — Zdjąłeś ze mnie wszystkie ochronne warstwy.

Leżeliśmy, delikatnie mówiąc, niekompletnie ubrani, w moim domu, na kanapie w salonie. Rodzice wyjechali na cały weekend i mieliśmy dom dla siebie. Plan zakładał, że obejrzymy razem film, ale zamiast tego kochaliśmy się, a później leżeliśmy na kanapie i próbowaliśmy oglądać końcówkę programu, ale Aga odwróciła się tyłem do telewizora i wtuliła się w moje ramiona, jak to miała w zwyczaju. Uwielbiałem, gdy to robiła!

— Powiem ci Maleńka, że bardzo lubię zdejmować z ciebie różne warstwy, nie masz pojęcia jak dobrze bez nich wyglądasz! — żartowałem, a ona zachichotała.

— Tak?... Michałku, niegrzeczny z ciebie chłopiec, ale działa to na mnie! Jestem gotowa zaryzykować przy tobie nawet złamane serce!

— A co ja mam powiedzieć? Ja ryzykuję własne życie! Mogłabyś wziąć mnie, jak jakiś okruch, między swoje zgrabne paluszki i bez żadnego wysiłku rozetrzeć w proch, a potem strzepnąć na ziemię, tak, że nawet ślad by nie został. Wtedy byłoby po mnie! — Aga znowu się cicho zaśmiała.

Leżeliśmy chwilę bez słowa. Objąłem ją i przyciągnąłem mocniej do siebie. Przytuliła twarz do mojej szyi i położyła rękę na mojej klatce piersiowej. Przylgnęła do mnie całym ciałem. Pocałowałem ją we włosy, a potem głaskałem i bawiłem się jej włosami, aż zasnęła.

Moja mądra dziewczyna oczywiście miała rację. Obnażyliśmy się przed sobą, obydwoje byliśmy w pewnym sensie bezbronni i zależni od siebie, ale ufaliśmy sobie, troszczyliśmy się o siebie i czuliśmy się za siebie odpowiedzialni. Co złego mogłoby się wydarzyć?

Jak TRZY połówki jabłka. Część Pierwsza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz