40. Spotkanie Agnieszki i Michała

95 30 44
                                    

Sierpień 94

AGNIESZKA

Następnego dnia, przy śniadaniu, rodzice wypytywali mnie o Sądeckich, o to co oni mi mówili podczas tańca. Widziałam, że są niezadowoleni, wręcz poirytowani.

— Przepraszali, nic więcej. Pan Krzysztof przepraszał za syna i zapewniał, że jego słowa od początku do końca są nieprawdziwe. Mówił, że nigdy nie potraktowaliby nikogo w taki sposób, że uważają za ohydne to, co powiedział mi Michał, że bardzo mnie polubili i takie tam. Zależało mu, żebym to usłyszała od niego i dlatego wziął udział w tej licytacji — tłumaczyłam rodzinie, wyjawiając jedynie część prawdy.

— A Magda? Czego chciała od ciebie? — zapytał Igor.

— To miła dziewczyna. Mówiła, że zawsze mnie lubiła i miała nadzieję, że będziemy rodziną. Powiedziałam jej, że jesteśmy z innych bajek i życzyłam szczęścia — uśmiechnęłam się lekko ironicznie.

— No dobrze, a co mówił ci Michał? — zapytała z troską mama.

— Michał nalegał na spotkanie i dłuższą rozmowę. Zgodziłam się z nim spotkać.

— Co ty robisz dziecko?! To nie jest dobry pomysł! Po co ci to? On zachował się względem ciebie po chamsku, niczego mu nie jesteś winna — zdenerwował się tata.

— Nie lepiej zostawić tego tak jak jest? Tyle cię to kosztowało! Po co rozdrapywać rany? — wtórowała mu mama.

— A ja uważam, że jeśli nie rozmówię się z Michałem i nie zamknę tego tematu, jak należy, będzie mi trudno żyć dalej normalnie. Tyle czasu minęło, a ja ciągle działam na pół gwizdka, muszę się jakoś otrząsnąć. Sor Malinowski też tak mówił. Radził, żeby skonfrontować się z Michałem, przyjąć jego przeprosiny i wybaczyć mu.

— A może jeszcze wrócić do niego!? — wściekł się Igor — Dla mnie to głupota!

— O żadnym wracaniu nie ma mowy! Nie wiem, czy dobrze robię, intuicja mi podpowiada, że tak. Zresztą już zdecydowałam, umówiłam się jutro z Michałem na rozmowę.

— Pojadę z tobą — powiedział Igor.

— Nie, tę sprawę muszę załatwić sama.


W kawiarni pojawiłam się równo o osiemnastej. Michał już na mnie czekał. Przywitaliśmy się krótkim „cześć", nawet bez podania ręki. Zamówiłam herbatę i poprosiłam o oddzielny rachunek i zapłaciłam z góry. Michał spojrzał na mnie ze smutkiem.

— Układałem sobie w głowie tę rozmowę od dawna, a teraz nie wiem, od czego zacząć — powiedział.

Wzruszyłam ramionami.

— Jak uważasz. Nie zamierzam uciekać za pięć minut. Skoro już się spotkaliśmy, porozmawiajmy spokojnie o wszystkim.

Michał był spięty. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Przyjrzałam mu się. Niewiele się zmienił, może trochę wychudł, no i miał smutne, zmęczone spojrzenie. Nie był to już mój Michał, nie czułam się przy nim jak kiedyś, swojsko i bezpiecznie.

— Zacznę od przeprosin, chociaż nie umiem znaleźć odpowiednich słów, żeby ci powiedzieć, jak bardzo żałuję tego co ci zrobiłem. Przepraszam Agnieszko, przepraszam cię najmocniej! Wybacz mi, proszę!

Patrzyłam na niego w milczeniu. Jego smutek udzielił mi się.

— Nie umiem sobie wytłumaczyć, co się wtedy ze mną stało — kontynuował. — Myślałem o tym milion razy i nadal nie rozumiem. Nie byłem sobą i ty wiesz to najlepiej, nikt nie znał mnie tak dobrze jak ty.

Jak TRZY połówki jabłka. Część Pierwsza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz