26. Zabawa z jabłkami

115 34 67
                                    

Październik 93

AGNIESZKA
Z dużą ciekawością obserwowałam prace w sadach państwa Sądeckich. Było to dla mnie coś nowego i fascynującego. Michał uświadomił mnie jak duże i wielowymiarowe jest to przedsięwzięcie, wymagające dobrej organizacji i wielu różnych umiejętności, począwszy od zarządzania pracownikami sezonowymi, przez sprawy techniczne, a na ekonomicznych kończąc. Z uwagą i przyjemnością obserwowałam, jak syn i ojciec, ramię w ramię pracują razem, jak dobrze naoliwiony mechanizm. Byłam pod wrażeniem relacji, jaka jest między nimi. 

MICHAŁ

Widywaliśmy się z Agnieszką codziennie. Opowiadałem jej, na czym polega praca w sadach. Wszystko to było dla niej nowością, dopytywała o szczegóły, chciała wiedzieć jak najwięcej. Ciekawość, to jedna z jej cech, które w niej pokochałem. Była dociekliwa, starała się zrozumieć, wręcz wczuć się w nowy temat. Między innymi dopytywała mnie, na wszelkie możliwe sposoby, o odmiany jabłek w naszych sadach.

— Dzisiaj przygotowałem dla ciebie niespodziankę — powiedziałem zaraz po tym jak przywiozłem ją do domu, po jej lekcjach w szkole.

Był piątek i mieliśmy zamiar resztę dnia spędzić razem, w moim domu.

Mama była w szkole na zebraniu, a ojciec jak często miał w zwyczaju, siedział w swoim gabinecie, słuchał muzyki i przeglądał jakieś swoje papiery dotyczące gospodarstwa i finansów.

Zjedliśmy we dwoje obiad, a później położyłem na stole, w rzędzie, różne jabłka.

— To wszystko są jabłka z naszych sadów, różne odmiany, te przeznaczone na sprzedaż w dużych ilościach i te ze starych odmian. Specjalnie dla ciebie mam najpiękniejsze, dojrzałe okazy.

— Naprawdę? Ale fajnie! Dziękuję ci bardzo! Mogę je obejrzeć? — zapytała szczerze ucieszona z tej niespodzianki.

— Nie tylko obejrzeć! Chciałbym, żebyś spróbowała, oceniła, opisała ich smak i walory.

— Myślisz, że będę umiała to zrobić? — miała wątpliwości.

— Nikt nie zrobi tego lepiej od ciebie! Nie znam drugiej takiej gaduły jak ty, w dodatku z taką wyobraźnią i zasobem słów. Wysil się i pójdź na całość! Żeby ci pomóc, zawiążę ci oczy, okej?

— Super! — była zachwycona tym pomysłem.

Ustawiłem krzesło na środku kuchni, sam usiadłem obok i blisko stołu. Zawiązałem jej oczy chustą.

— Proszę bardzo! Oto pierwsza próbka. — podałem jej do ręki jabłko i jednocześnie spory fragment miąższu, bezpośrednio do ust.

— Mmm... Delikatny miąższ, mięciutki i kruchy, soczyste, ale bez zbytniej przesady, gładka skórka, na pewno błyszcząca, zapach poziomkowy, przełamany lekko kwaskowatym akcentem. Idealne dla dzieci, albo grzecznych, niewinnych panienek w pastelowych sukienkach z rozkloszowaną spódnicą.

Do kuchni zajrzał ojciec. Zobaczył Agnieszkę siedzącą z zawiązanymi oczami, położył palec na ustach i chciał odejść. Kiwnąłem na niego, żeby usiadł, dałem mu znak, żeby był cicho. Agnieszka nie zorientowała się, że mamy publiczność.

— Takich jak ty? — zapytałem z uśmiechem w głosie.

— Ja nie mam takiej sukienki. Uważasz, że jestem grzeczna i niewinna?

— Ej! Mała, nie dam się podpuścić! — uciąłem temat z uśmiechem w głosie i spojrzałem na ojca. Uśmiechnął się pod nosem.

Podałem jej drugie jabłko, później kolejne i kolejne. Opowiadała o nich całe historie, które na bieżąco wymyślała. Wszystkie były barwne, plastyczne i dwuznaczne, z podtekstem erotycznym. Bawiła się świetnie, przekomarzała się ze mną, chciała mnie sprowokować. Ojciec siedział szczerze rozbawiony. Gdybym wiedział, że w tę stronę pójdzie nasza zabawa, to nie zaprosiłbym go.

Jak TRZY połówki jabłka. Część Pierwsza.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz