Rozdział 2

187 16 1
                                    

Pov Ricardo

Zadzwonił dzwonek, który oznaczał koniec lekcji i początek naszego pierwszego tegorocznego treningu. Bardzo się cieszyłem, że będę mógł przetestować umiejętności nowych uczestników drużyny.
-I jak cieszysz się?- Spytał Arion podbiegając do mnie i Victora.
-Z czego dokładnie?- Spytałem.
-Noo w końcu będzie nasz pierwszy trening w tym roku- Odpowiedział podekscytowany Arion.
-Ehh, Arion ty rzeczywiście tylko żyjesz tą piłką- Zaśmiałem się.
-No ej, nie prawda! Nie moja wina, że to lubie...- Odparł podirytowany, na co Victor zaczął się śmiać.

W końcu dotarliśmy na boisko, rozłożyliśmy się i zaczęliśmy rozgrzewać.
-Arion!- Podbiegła do nas nowa dziewczyna Cerise.
-Yhm, tak?- Spytał, odwracając się do niej.
-Dużo osób poleciło mi się do ciebie zwrócić.. możesz mnie trochę poduczyć gry w football?- Dziewczyna spytała dość nieśmiało.
-No jasne- Odparł Arion jak zawsze pełen energii i entuzjazmu.

Kiedy odeszli ja wróciłem razem z Victorem do ćwiczeń.
-Victor- Powiedziałem.
-Hm?- Mruknął dosyć przygnębiony.
-Jesteś zazdrosny o Ariona- Powiedziałem uśmiechając się.
-Co? Nie wiem o czym mówisz Ricc- Powiedział lekko zdenerwowany.
-A ja wiem, widzę jak się zachowujecie przy sobie- Próbowałem przekonać chłopaka by powiedział mi prawdę.
-Ale proszę, nie mów mu..
-Ha! Wiedziałem- Krzyknąłem podekscytowany.
-Boże.. ale cicho bądź- Uciszył mnie.
-Dobra sory.. podjarałem się
-Widzę- Zaśmiał się, a my wróciliśmy do rozgrzewki.

*40 minut później*

Jakieś 10 minut po rozgrzaniu się, zaczęliśmy grać.
-Arion twoja!- Krzyknęła Cerise podając mu piłkę.
-Okej!- Chłopak mimo nieudolnego podania dziewczyny, przyjął jakoś piłkę i ruszył a stronę bramki na której stał Terry.
-Ricardo!- Krzyknął do mnie Arion, a ja bez problemowo przyjąłem piłkę, i strzeliłem gola.

Gdy tylko piłka pojawiła się w bramce, usłyszeliśmy gwizdek który oznaczał koniec treningów na dziś.
-Dobra robota- Powiedział trener.
-Dziekuję trenerze!- Uśmiechnąłem się i wytarłem czoło z potu.
-Ładna bramka- Uśmiechnął się Gabriel, i poszedł dalej.
Moje serce zaczęło bić szybciej, a rumieńce zawitały na moich policzkach.
-Czy on mnie.. skomplementował?!- Powiedziałem do siebie w myślach.
Podekscytowany podbiegłem do swojej torby, czekając na znajomych.

Chwilkę później podbiegli do mnie Arion razem z Victorem, i także zaczęli się zbierać.

-Nie uwierzycie co się stało- Ogłosiłem podekscytowany.
-Słuchamy- Odpowiedzieli jednogłośnie.
-Gabi mnie skompletował!!- Krzyknąłem cicho.
-To super!- Uśmiechnęli się oboje.
-Terry! Podjedź do mnie- Krzyknął trener Evans, zatrzymując wychodzącego Terry'ego.
Chłopak odwrócił się, i podszedł do trenera.

-Chodźmy!- Powiedział Arion, a Victor i ja zaczęliśmy iść za nim.
Jednak zatrzymałem się na chwilę, iż ciekawość mnie zżerała i no musiałem usłyszeć o czym gadają.
Niestety wołanie Ariona, zagłuszyło całą rozmowę.
-Ricc chodź już!- Pospieszył mnie.
-Tak, idę!- Krzyknąłem i do nich podbiegłem.

Kierowaliśmy się w stronę wyjścia, jednak głód który mi towarzyszył oraz świadomość tego, że nie mam nic do jedzenia w domu, kazało mi pójść po coś do automatu.
-Wy już wracajcie, ja skocze po coś do jedzenia- Powiedziałem i zacząłem grzebać w kieszeni w poszukiwaniu drobnych.
-Na pewno sam wrócisz, robi się ciemno- Spytał Arion.
-Spokojnie dam radę, idźcie- Oboje kiwnęli głową i wyszli z budynku.

Ja ruszyłem do automatu, i na całe szczęście znalazłem 4zł, co oznaczało że było mnie stać na paczkę moich ulubionych chipsów.
Wchodząc do pomieszczenia, rozglądnąłem się jak zazwyczaj tak dla pewności i omal nie dostałem zawału. Widok białowłosego leżącego z głową schowaną w kolanach, sprawił, że moje serce stanęło.

-Jezus...- Powiedziałem dość cicho pod nosem.
Na początku chciałem go zignorować, jednak moje miękkie serduszko na to nie pozwoliło.
-A tobie co?- Spytałem wrzucając monety do automatu, i odwróciłem się do niego.
-Jezu!- Krzyknął podnosząc głowę.
-Wybacz nie chciałem cię wystraszyć
-Chwila.. ty płaczesz?- Spytałem widząc łzy spływające po jego policzkach.
-Nie płacze! I co ty tu w ogóle robisz?!- Krzyknął przecierając łzy.
-Boże, chciałem tylko wiedzieć co się dzieje, ale jeśli aż tak nie chcesz mi mówić to nie ma problemu- Odparłem i wróciłem do kupowania jedzenia.
-Po prostu słabo mi poszło na treningu- Powiedział cicho.
-No fakt, ale serio o to ryczysz?- Zaśmiałem się.
-Mówiłem, że nie płacze
-Dobra dobra- Odparłem.
-Mogę cię poduczyć jeśli chcesz..- Zaproponowałem, ponieważ wpadłem na genialny pomysł.
-Nie ma szans, Gabiego poproszę- Mruknął.
-Powodzenia, on jest zajęty caluuutki tydzień- Mówiłem.
-Ta a ty skąd niby to wiesz?- Spytał, a ja chwilę zastanowiłem się nad odpowiedzią.
-A no skądś wiem
-Wiesz, chciałem być miły jeśli nie skorzystasz to tylko twoja strata. Żegnam- Zabrałem chipsy i ruszyłem w stronę wyjścia.

Gdy już wychodziłem było dość ciemno, więc włączyłem latarkę w telefonie aby poczuć się choć trochę raźniej i bezpieczniej.
Z każdym krokiem oddalalem się coraz bardziej, jednak wołanie Terryego w końcu mnie zatrzymało.
-Ricardo!- Krzyknął, na co ja się odwróciłem.
-Słucham?- Krzyknąłem, a ten do mnie podszedł.
Szczerze byłem pewny, że zmienił zdanie co do mojej propozycji, którą nawet nie wiem dlaczego zaproponowałem, ale się myliłem. On tu przyszedł tylko po to by mi pogrozić.
-Jeśli powiesz komuś co dzisiaj usłyszałeś, to przysięgam że własnoręcznie cię skrzywdzę- Zagroził mi, odwrócił się i odszedł.
-Jasne!- Zaśmiałem się i odszedłem dalej.

Resztę drogi głównie się zastanawiałem jaki jest jego problem, kiedy dosłownie nic mu nie zrobiłem. Po wielo minutowych przemyśleniach bezpiecznie powróciłem do domu i z prośbą Ariona, mu o tym napisałem.
-Napisz jak będziesz w domu- Napisał do mnie Arion.
-Już jestem, cały i zdrowy- Odpisałem i odłożyłem telefon.
-On to jest nadopiekuńczy- Zaśmiałem się do siebie pod nosem.

Dalej już w sumie nic ciekawego nie robiłem. Umyłem się i jedynie poszedłem spać.

~Fatal Attraction~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz