Rozdział 8

191 21 13
                                    

*Piątek*

Był to piątek, czyli 2 dni później. Moja relacja z Gabim się nie zmieniła, za to z Terrym już tak.
Gadamy częściej, a ja do niego się powoli przekonuje. I jak się okazało nie jest wcale taki zły. Ale wracając do dnia dzisiejszego, jest dzisiaj impreza u Gabiego, na którą sam mnie zaprosił, i wciąż w to nie wierzę! Więc podekscytowany wstałem i wykonałem moją codzienną rutynę, i jak zawsze wsiadłem do busa by udać się do szkoły.
Dzisiaj zaskoczył mnie w tym busie białowłosy, który wsiadł na przystanku później i udał się w moim kierunku.

-A kogo ja to widzę?- Zaśmiałem się.

-Nie wieem- Także się zaśmiał siadając obok.

-Módlmy się żeby nie spotkać tego kanara dzisiaj- Powiedziałem patrząc przez okno.

-Ricardo..

-Co?

Chłopak pokazał mi tego samego mężczyznę przed którym uciekałem we wtorek.

-O cholera! Co robimy?- Spytałem zdenerwowany.

-Masz bilet?- Spytał.

-No właśnie problem w tym że....

-Jaki debil..- Odparł łapiąc się za głowę.

-Dobra nie będę kupował biletu na 3 przystanki!

-A może warto.

-Dobra lepiej powiedz co robimy?

-Jakoś cię zasłonie i dam swój bilet

-Jak mnie?- Nie dokończyłem bo ten usiadł mi na kolanach i dziwnie sie rozłożył kładąc plecak obok, tylko po to by mnie zasłonić.

-Siedź cicho- Odparł, a ja zrobiłem to o co mnie prosił.

Chwilę tak siedzieliśmy gdy nagle usłyszałem znajomy głos, a moje serce zaczęło bić szybciej.

-Bileciki do kontroli, proszę- Wyciągnął ten swój sprzęcik.

-Jasne, już daje- Dobra, wątpiłem w plan Terry'ego, ale chyba się udał.

Po chwili mężczyzna odszedł, a drzwi na naszym przystanku się otworzyły. Terry się ze mnie zerwał, a ja odrazu za nim i wyszliśmy.
Odrazu po wyjściu umieraliśmy ze śmiechu, i zastanawialiśmy się jak to w ogóle się udało.

-Ricc nie chce przerywać miłej atmosfery ale zostały nam 2 minuty do lekcji- O cholera.

-Biegniemy!- Krzyknąłem biegnąc jak najszybciej się dało, a białowłosy biegł tuż za mną.

Po jakiś 5 minutach byliśmy w szkole, już spóźnieni ale nadal biegliśmy. Oczywiście musieliśmy się spóźnić na MATEMATYKĘ.
Ta baba nas zabije...

-Dzień dobry przepraszamy za spóźnienie- Powiedzieliśmy jednogłośnie.

-Siadać! 6 minut spóźnienia, niedopuszczalne!

-Przepraszamy..- 6 minut, aale dużo..

Usiedliśmy obok, i już nawet śmialiśmy się z tej całej sytuacji. Oczywiście dyskretnie by to babsko na nas znów nie na krzyczało.

*DZWONEK*

Był już dzwonek, a ja wyszedłem z klasy i stanąłem na korytarzu gdzie podeszli do mnie Arion z Victorem.

-Co ty robisz?- Spytał Arion.

-A co mam robić?

-Czemu chodzisz z Terrym?

-A czemu nie?..

-Nie pamiętasz co ci zrobił?

-Pamiętam.

~Fatal Attraction~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz