Rozdział 9

207 24 25
                                    

Pov Ricardo

Obudziłem się trochę przerażony, bo nie wiedziałem gdzie jestem, gardło mnie koszmarnie bolało, chyba nawet miałem gorączkę bo moja głowa umierała. Nigdy się tak nie czułem, i nawet nic nie pamiętam z wczorajszej imprezy. Postanowiłem wstać, ale zrobiłem to bardzo powoli bo samo wstanie do pozycji siedzącej sprawiało mi problem.

-Co do cholery... mam kaca czy co?.. I dlaczego tak mnie boli gardło- Złapałem się za głowę wstając z łóżka.

Jakoś udało mi się wyjść z pokoju, ale nadal żyłem w przekonaniu że zostałem porwany, aż do czasu gdy jakoś w śmieszny sposób zszedłem ze schodów, i zauważyłem że to dom Gabiego. Do tego większość osób spała na podłodze, na kanapach, na blacie w kuchni,  na stole.. i no po prostu wszędzie gdzie się dało.

Do tego wszędzie były porozrzucane butelki po alkoholu, i wiele porozlewanych soków itp.
-No to nieźle...- Powiedziałem szukając kogoś znajomego.

-Ricardo! Wstałeś- Powiedział Gabi podchodząc do mnie.

-Gabi... co się stało?- Mówiłem a ten mnie złapał i z jego pomocą usiadłem na kanapie.

-Upiłeś się, a potem zaskoczyłeś z Terry'ego do basenu- Co kurwa zrobiłem?

-Do basenu?!

-Tak.. więc nie dziw się jakbyś był cały mokry- Boże rodzice by mnie zabili gdyby tylko byli w domu.

-To dlatego mnie tak boli gardło..

-Bardzo możliwe- Zaśmiał się.

-Mogę iść już do domu?- Spytałem.

-Jasne, droga wolna.. ale z kim wrócisz?

-Yhm.. no sam?

-... Nie ma mowy, idę z tobą- Powiedział podając mi rękę bym wstał.

-Nie.. ja dam radę

-Tak tak, dasz radę to ty wpaść pod samochód. A teraz wstawaj.

-Nie prawda! Dam radę iść!- Zapewniałem chłopaka.

-Po prostu chodź- Zaśmiał się, a ja zrobiłem to o co prosił.

-Ehh... niech ci będzie- Ostrożnie poszedłem za nim.

-No i grzeczny chłopczyk- Chwila.. jak on mnie nazwał?! Boże zaraz się rozpłynę.... Terry nie wiem co mu nagadałeś... ale działa!!

-A właśnie gdzie Terry i reszta?- Spytałem.

-Terry poszedł do domu.. a Victor i Arion gdzieś w domu chyba.

-Hmm okej

Następnie wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę mojego. Podczas tego dość długiego spaceru, rozmawialiśmy o wielu różnych rzeczach a ja tylko wpatrywałem się w chłopaka jak głupi..

-Dobra to wracaj do zdrowia w ten weekend- Uśmiechnął się i odszedł od mojego domu, zostawiając mnie przy drzwiach.
Pomachałem mu nam pożegnanie, on zrobił to samo i wszedłem do domu.

Tak no coś mi się nie wydaje żebym wyzdrowiał w 2 dni, w takim stanie.
No nic, wróciłem do domu zrobiłem herbatę i położyłem się spać.

*poniedziałek 7:32*

Spałem sobie smacznie, będąc pewnym że nigdzie dziś nie idę. Jednak mój sen przerwał dzwonek do drzwi.
Zaspany zszedłem jakoś na dół, i otworzyłem drzwi nawet nie patrząc przez wizjer.

-Tak?- Powiedziałem przecierając oczy.

-Ricardo, ty nie idziesz do szkoły?- Powiedział Gabriel stojąc przed moimi drzwiami.

~Fatal Attraction~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz