9. Lidka

604 88 119
                                        

Kochani, ten rozdział taki spokojny, jedna scena 😘

✨✨✨

Decyzja, by przyjść jako pierwsza, powinna dać mi jasny sygnał, że to uczucia, nie pożądanie. Tylko, czy mając trzydzieści dwa lata można się przyznać sama przed sobą, że kocham faceta z przeszłości i tak naprawdę wciąż czuję, że zrobiłabym więcej, niż wykonanie pierwszego kroku.

– Nie mam zamiaru „pieprzyć" – syczy Hańcza między pocałunkami.

Rusza na schody, a gdy próbuję z niego zejść, mocniej zaciska dłonie na moich pośladkach, dając mi jasno do zrozumienia, że sprawność fizyczna to kwestia ćwiczeń, nie wieku.

Nie spieszy się, wykonuje powolne kroki, wspinając się na kolejne piętro ze mną w ramionach. Uśmiecha się z triumfem, jak przystało na prawdziwego aroganta, ale wybaczam. Ma prawo czuć satysfakcję, skoro tu jestem, przyszłam, wykonałam pierwszy krok.

Podoba mi się, że idąc, potrafi się skupić na kilku rzeczach jednocześnie. Jego dłonie głaszczą moją pupę, nogi nie gubią wątku, bo byśmy legli odłogiem, zaś usta rozpraszają mnie, gdy co raz skrada mi buziaka. Jak jakiś nastolatek.

– Przysięgam, nie przygotowałem się – mruczy seksownie, domykając drzwi do swojego królestwa.

– A ja i owszem – odpowiadam dumnie, wyciągając prezerwatywę.

Hańcza klęka na łóżku i ostrożnie kładzie mnie, podążając ciałem za mną. Wkładam koniuszek opakowania z prezerwatywą między zęby, zaś on kręci głową na znak odmowy? Kpi?

– Twoje ciało jedynie mnie o to prosi – szepcze, nęcąc słynną nakładką głosu, typową na uwiedzenie.

– Raczej błaga – odpowiadam urażona, bo sam fakt, że tu jestem, jest jawnym aktem desperacji.

– Ale jeszcze nie klęczysz – odbija piłeczkę słowną, uśmiechając się chamsko.

– Zawsze wolałeś obciąganie w innej pozycji – syczę i kładę mu dłonie na karku. – Masz jedną sposobność, cwaniaczku. Sam fakt, że przyszłam o czymś świadczy!

– Tylko o tym, że swędzi cię dzisiaj bardziej niż zazwyczaj.

Fakt, swędzi. Nawet pingwinek mnie nie satysfakcjonuje. Nie chcę sztucznego orgazmu! Chcę jego! Potrzebuję go! Hańczy!

– Czego oczekujesz w zamian za danie mi tego, po co przyszłam? – szepczę i przełykam ślinę, aby tylko nawilżyć Saharę w ustach. Stresuję się, bo czuję, o co poprosi.

Hańcza wpół kładzie się na mnie, rozstawiając mi szerzej nogi. Gdy swoim wzwodem ociera się o epicentrum rozkoszy, odchylam głowę i wydobywam z siebie stęknięcie, przymykając oczy. Jego usta muskają moją szyję, dłonie błądzą po piersiach, coraz pstrykając w nabrzmiałe sutki. Ilość doznań jest na tyle duża, że wilgoć między udami, pojawia się samoczynnie.

Dziwnym jest, gdy Hańcza nie wyłuszcza z siebie oczekiwań, tylko zaczyna mnie rozbierać. Gdy chcę mu pomóc, przyspieszyć, jedynie kręci głową i wskazuje oczami, abym uniosła dłonie. Wykonuję, po czym T–shirt ląduje na podłodze, a Klaudio zawiesza się na moment, patrząc na szpetne wypalenie na skórze z ksywką byłego męża. Uciekam wzrokiem, bo nie mogę tego znieść.

– Rusz dalej – ponaglam go.

Nie spieszy się i kolejny raz dostaję reprymendę, kiedy chcę rozpiąć stanik. Klaudio łapie mnie za nadgarstki, przekłada moje dłonie powyżej głowy i zaciska obie w swojej ręce.

Nie mogę się nawet poruszyć z pozycji leżącej, bo leży na mnie, lecz gdy odchyla jedną z miseczek i przygryza sutek, wyrzucam biodra do góry i skomlę, aż mi wstyd.

8. KTO KOGO BARDZIEJOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz