Posyłam Lidce przerażone spojrzenie, gdy Majka próbuje ułożyć moje ręce. Żona chichocze, Kris jej wtóruje, a ja się cholernie stresuję.
– Może jest za wcześnie, co? – pytając, zerkam na Majkę.
– Stefania ma osiem miesięcy – kobieta odpowiada z pobłażaniem.
– Ale dziwna ta pozycja – ripostuję.
– W tej pozycji – wtrąca Lidka, patrząc na mnie wymownie – dziecko rośnie właściwie. Ma oparcie plecami o twoje plecy, rękę przekładasz przez jedną nóżkę, ograniczasz ruch odgięcia się, ale nie blokujesz samych nóżek.
Marszczę brwi, kiedy Liczi macha rękoma, pokazując finalne ułożenie dłoni.
– Mogę ci już ją podać? – zagaduje Majka, wskazując na córkę. – Czy wolisz sam ją chwycić?
Kręcę głową, na co Kris wybucha śmiechem.
– Miałem córkę na rękach w pierwszej godzinie jej życia – dorzuca Szymański bezczelnie. – Teraz, to już duże dziecko, czego się cykasz?
– Małe – warczę. – A na naukę mam jeszcze dwadzieścia siedem tygodni.
Nie umiem wziąć odpowiedzialności za obce dziecko, biorąc na ręce Stefanię Szymańską, bo nie daj Bóg, mała się wykręci, to Majka dostanie zawału, a Kris mnie zabije!
A ja żyć muszę! W końcu odzyskałem swoje Niebo i nigdzie się nie wybieram!
Siadam po turecku przy Stefce, która siedzi na swoim rozłożystym kocyku i bawi się gumowymi klockami, coraz wpychając coś do buzi. Czasami jej coś podaję, innym razem do niej mówię, ale nie potrafię jej wziąć, nie umiem się przełamać.
Unoszę głowę, kiedy Kris siada obok i bez większych obaw, chwyta córkę na ręce, a mała uśmiecha się do niego słodko. Stefania kładzie Krisowi rączki na policzkach i chichocze.
Nie powiem, fajny widok.
– Podjedziemy na Grzegórzki?
Słysząc głos żony, obracam głowę i zauważam, że trzyma telefon.
– Bienio wypił z uciechy dwa drinki i nie mają jak wrócić – nadciąga z tłumaczeniem.
– Taksówką, kurwa! – odpowiadam, śmiejąc się w głos.
Żona robi naburmuszoną minę i przystawia telefon do ucha.
– Będziemy za pół godziny, poprowadzę twoją brykę – odpowiada słodko Lidka, patrząc na mnie prowokacyjnie.
Nic się nie zmieniło. Miałem chuj do gadania, sielanka trwa!
– A, to spoko, będziemy za godzinę – dorzuca żona, uśmiechając się chamsko, gdy kręcę głową.
Liczi zakańcza połączenie, ostentacyjnie odkłada telefon i patrzy na mnie jakby tylko czekała, kiedy zapytam o powód przerwania naszej wizyty na Chabrowej. Ale nie ja, spokojnie. Ja nie potrzebuję znać powodu, ja go znam!
– Bienio się najebał, bo nie ogarnia córki Struzików? – pytam, sugerując.
– Raczej Lusi nie ogarnia. – Żona wymawia słowa między chichotaniem. – Gawrońscy i Struziki wracają za godzinę z jakiejś imprezy rocznicowej ich wspólnej siostry i brata.
Nie komentuję, chociaż poznałem rodzeństwo z Mistrzejowic. Nie prawdziwe, to rodzina z wyboru, którą do dziś łączą słowa dbaj kochaj chroń. Tak jak mnie trzymają więzy krwi przy Przemo, przy Remiku, tak coraz częściej dopuszczam myśl, że w razie zagrożenia, stanę ramię w ramię z Qbekiem, Gaju, czy nawet Krisem.

CZYTASZ
8. KTO KOGO BARDZIEJ
RomansÓsma część cyklu "Z wyboru". Kraków (akcja dzieje się również w województwie Pomorskim i Mazowieckim). Drogi czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania historii opartej na kontynuacji "Królestwa z Piasku", kiedy Lidia i Hańcza post...