Lidka
Czułam, nie wiem do końca co, ale czułam, że Sęku jest z nami nie do końca szczery. To teraz mamy!
Zmiana trasy w Strykowie zakańcza się mocnym driftem w prawo, gdzie obieramy drogę na Warszawę. Zerkam coraz na Martynę i wyciągam do niej dłoń, lecz dziewczyna drży i mocniej splata ręce na brzuchu.
– Masz jakiś plan awaryjny? – dopytuję, nachylając się w kierunku męża.
– Liczę na to, że zanim wpadniemy do Warszawy, uda mi się go zgubić – odpowiada, prawie cedząc przez zęby. – Tylko nie mów mi, że zachowaliśmy się niczym dzieci we mgle.
– Nie powiem – wypowiadając, spuszczam głowę. – Chociaż nic nie mam na swoją obronę, mogliśmy te numery wyjąć wcześniej.
– Właśnie dlatego od początku powtarzałem, że łatwo jest osądzać, dopóki nie jest się postawionym w momencie zagrożenia – poucza mnie.
Sęku bardzo długo depcze nam po piętach, ale w okolicy Bolimowa pojawia się coraz więcej samochodów ciężarowych, dzięki czemu mąż manewruje tak, aby pan komisarz miał mniejszą widoczność.
I chyba się udaje, ale dla pewności, Hańcza zamiast jechać A2 do samej Warszawy, skręca w drogę prowadzącą do Błoni.
– Musimy się pozbyć auta – zagaduje i uśmiecha się jak idiota. – Dobrze, że oddałem porwanego Eryka, bo by dopiero mój stary znajomy miał bekę.
– Jedziemy do kogoś? – dopytuję. Nie ufam już nikomu.
– Kumpel z celi, gdy odsiadywałem wyrok.
– Lata temu – podsumowuję.
– Ale działa w tym samym miejscu co kiedyś, a grypsera się nie zdradza.
Nie wiem jak to możliwe, ale Klaudio manewruje autem bez żadnej nawigacji tak, jakby doskonale znał trasę. Z Błoni, ponownie przecinamy A2, tylko dołem, więc teoretycznie dokłada kilometrów, jednak nie pytam czemu to zrobił. Zakładam, że tuż przed zmianą trasy był dogodny moment, my osłonięci przez samochód ciężarowy, dzięki temu Sęku mógł nie zauważyć, jak zmieniamy trasę.
– Pruszków? – chichoczę, mówiąc. – Serio, twój kontakt?
Hańcza uśmiecha się cwanie i zaprzecza.
– Pęcice. Kolega ma tam warsztat samochodowy.
– O czwartej nad ranem? – Mam ochotę przewrócić oczami. – Serio?
– To wstanie – brzmi, jakby miał to w dupie. – Kiedyś mu pomogłem, czas, by miał jedną noc nieprzespaną.
Ja już o nic więcej nie pytam, kiedy mąż zajeżdża pod niezłą chałupę, zostawia włączony silnik, wychodzi z auta, a na przywitanie mu, wyskakują trzy psy, obszczekują nas, zaś mąż dodatkowo naciska na dzwonek. Światła w posiadłości się zapalają i pojawia się łysy grubasek z czerwoną od wkurwienia twarzyczką.
Jessu, mam ochotę odchylić głowę i śmiać się w głos, ale boję się wystraszyć Martynę, która wyjątkowo, w końcu siedzi cicho, w sensie, nie pojękuje i nie wali tych swoich modłów „Już nie, ja nie chcę".
Pomimo włączonego silnika i zamkniętych okien, dochodzi mnie strzępek wymiany zdań męża z kolegą. Rozmawiają o aucie, Klaudio obiecuje mu rekompensatę w razie co. Mija zaledwie kilka minut, gdy mąż wsiada z powrotem i włącza się do ruchu.
– Nie dał ci auta? – pytam szczerze zaskoczona.
– Dał kluczyki i dowód. Sami musimy to cudo odebrać, ale jak mu tą furę zniszczę, to Bienio mnie zajebie, bo jest warta tyle co segment na Ruczaju.
CZYTASZ
8. KTO KOGO BARDZIEJ
RomansaÓsma część cyklu "Z wyboru". Kraków (akcja dzieje się również w województwie Pomorskim i Mazowieckim). Drogi czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania historii opartej na kontynuacji "Królestwa z Piasku", kiedy Lidia i Hańcza post...