7 ~ wyjazd ~

13 0 0
                                    

Gdy minął już tydzień, mogłam opuścić szpital. Mama obudziła mnie wcześnie bo o 7:20, i pomogła mi wstać, i podejść do wieszaka, gdzie były nasze kurtki. Założyliśmy kurtki, i  wzięliśmy nasze rzeczy. Pożegnaliśmy się z doktorem, i wyszliśmy drzwiami samo otwierającymi. Ucieszyłam się że mogłam w końcu stąd wyjść, i wrócić do normalnego życia. Wsiadłyśmy do samochodu taty, który wzięła mama.
Po 30 minutach jazdy byłyśmy w domu. Gdy otworzyłyśmy drzwi, po zaparkowaniu auta, zobaczyliśmy tatę. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Przeniósł mnie delikatnie na kanapę, i podał mi wodę. Poszedł do kuchni i zrobił nam kanapki do jedzenia. Mama usiadła koło mnie, z troską łapiąc mnie za rękę. Tata przyniósł nam kanapki w kształcie trójkąta, na białych talerzach. Zjadłam z ochotą, i podałam tacie talerz, a on odniósł do mycia.
- Mamo podasz mi pilot? - zapytałam
- Tak kochanie - odpowiedziała, po czym podała mi pilot. Włączyłam paradokumenty, bo nie było niczego innego w telewizji. Wstałam z kanapy, i poszłam na górę. Gdy byłam na górze, weszłam do mojego pokoju. Podeszłam do biurka, gdzie była walizka. Zaczęłam zbierać swoje wszystkie rzeczy. Pod koniec pakowania, schowałam do walizki komputer. Do plecaka włożyłam moją kosmetyczkę, i telefon do mniejszej kieszonki. Plecak był czarny, takie puchowe, kostki, i był futrzany. Walizka była z rączką, była bardzo jasno różowa. Wyszłam z pokoju, i zniosłam walizkę na dół, i plecak na barkach. Mama podbiegła do mnie, i pomogła mi, znieść. Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej.
Spojrzałam na tatę, który patrzył się na telewizor. Był lekko ciemno skóry, miał czarne włosy, i czarne wąsy, nosił białą krótką, koszulkę, i jeansy. Był umięśniony, i miał błękitne oczy. Popatrzyłam na telewizor, i pooglądałam Ukrytą prawdę. Mama poszła na górę, spakować się, dlatego zostałam sama, z tatą. Mój tata miał na imię, Zygmunt. Podoba mi się to imię, jest takie historyczne. Charlie, pisał całkiem dużo, co było ciekawe, bo nigdy nie pisał 2340 wiadomość.
—„ Ale przecież ja go nie interesuje"— pomysłem. Logiczne, przecież on mnie nie kocha, i go nie obchodzi moje życie, więc po co tyle wiadomości do mnie pisał? Sięgnęłam po picie, które było na stole, na przeciwko mnie. Przysunęłam się bliżej oparcia, na plecy, nadal oglądając, odcinek. Rozmyślałam dużo na temat, wypadku, o Charlie'm i o Valeri. Całkiem dużo przez ten rok się zdarzyło. Myślałam dużo, aż nagle usłyszałam krzyk mamy.
- Amy! Choć na górę, do jasnej cholery!- krzyknęła, zezłoszczona. Wstałam z kanapy i poszłam na górę.
Gdy byłam na górze, weszłam do pokoju, gdzie była mama. Poprosiła mnie, bym pomogła jej, zapiąć walizkę. Pomogłam jej, i kazała mi zejść na dól, co też uczyniłam. Usiadłam na kanapie, gdzie nadal był tata, który nawet na mnie nie spojrzał. Patrzył się w telewizor, oglądając YouTube. Włączył jakiś film o niemieckich czołgach. Patrzyłam na białą, kanapę, z nudów. Nienawidzę, filmów historycznych, o Drugiej Wojnie Światowej, bo były strasznie nudne. Wstałam z kanapy, i poszłam w stronę walizki, gdzie był mój plecak. Plecak stał na walizce, bo był całkiem mały. Otworzyłam plecak, i wyciągnęłam telefon. Usiadłam na kanapie, i włączyłam Wattsu'pa. Popisałam chwile z Valerią, do chwili w której zeszła mama, i musiałam pomóc jej, z walizką. Zniosłyśmy walizkę, i podeszłyśmy do wieszaka. Ubrałam kurtkę, i po ubraniu się, podeszłam do mojej walizki, by wziąć plecak, i walizkę. Schowałam wcześniej telefon, ale to mało istotne.
Mama ubrała kurtkę, i wzięła walizkę. Pożegnaliśmy się z tatą, i wyszłyśmy.
Po 40 minutach, byłyśmy w pociągu. Były tam wygodne biało-niebieskie, fotele, i podstawka która była naprzeciwko, mnie, i wieszaki na kurtki. Gdy zdjęłam kurtkę, sięgnęłam plecak, i wyciągnęłam telefon, pooglądałam sobie Snapchat'a.
Jechałyśmy 3 godziny i 34 minuty, do domu.
Obudziła, mnie mama, która zakładała właśnie kurtkę. Powiedziała że została nam godzina i 24 minuty, do wyjścia. Wstałam i sięgnęłam, po kurtkę, a po założeniu jej, założyłam plecak na barki, i stanęłyśmy koło drzwi. Później wyszłyśmy, i poszłyśmy w uliczkę, gdzie był przystanek autobusowy. Usiadłam, i wyciągnęłam telefon. Zobaczyłam na ekranie, wiadomości od Charliego. Wysłał 289 wiadomości, przez całą naszą podróż. Zauważyłam że jedzie autobus, dlatego schowałam telefon, i razem z mamą weszłyśmy do środka. Usiadłam, obok jakiejś pani. Była blondynką, ubrana w czarną sukienkę z czarnym paskiem i kwadratem, po środku. Niestety dosiadł się do nas jakiś pijak, który cały czas bełkotał. Moja mama poszła, by zapłacić za bilet, i pytała czy chciałabym z nią pójść, ale odmówiłam. Teraz tego żałuje. Pijak się do mnie odzywał, a ja udawałam że patrzę się w okno, próbując poczekać na mamę. W końcu pijak nie wytrzymał i wstał, podszedł do mnie, i się wydarł.
- Co ty sobie myślisz kobieto - powiedział podpierając, się trzymaka obok drzwi. Udeżył mnie ręką w policzek. Teraz ja nie wytrzymałam. Wstałam, stając oko w oko z pijakiem. Podeszłam bliżej.
- Chyba widać kto tutaj myśli, a kto nie - odpowiedziałam, i usiadłam na swoim miejscu. Pijak próbował podejść do mnie ale, przewrócił się, i syknął z bólu krzycząc „ Kurwa". Mama przyszła i widziała całe zdarzenie. Podeszła do mnie i popatrzyła na mój policzek.
- Przepraszam kochanie. Ten pijak są ci spokój. Za to jestem dumna za odpyskniecie - odpowiedziała, z chwalą w głosie. Przesłałam jej miły uśmiech.
Po 10 minutach wyszłyśmy z autobusu, i poszłyśmy, na piechotę do domu. Później mama zaczęła rozpakowywać swoją walizkę, w swoim pokoju. Weszłam z walizkami do mojego pokoju. Zadrżałam. Moj pokój był w totalnym syfie, na dodatek moje białe szafki, obok biurka, były otwarte. Odstawiłam walizkę i rzuciłam plecak na łóżko. Podbiegłam, a tam nic nie było. Podeszłam do biurka. Moje biurko było takie że, na przeciwko jest ściana, i szafeczki na górze. Zajrzałam, do szafeczki gdzie była biżuteria. Zniknęła.
- mamo! Zniknęła moja biżuteria! - krzyknęłam, z żalem.
Usłyszałam kroki mamy, a jak tam weszła, wystraszyła się. Podeszła do mnie, i zauważyła że w moich oczach były łzy. Te biżuterię, miały zostać przez nas, sprzedane, bo już je nie nosiłam. Były wart 100 tysięcy złotych, a teraz je okradziono! Mama przytuliła mnie.
- Kochanie wszystko będzie dobrze, spokojnie - powiedziała mama. Puściła mnie z uścisku, a ja odwróciłam się do niej plecami. Popatrzyłam na ścianę na której było napisane: „ Zbuntowany Anioł - Stella." Rozjaśniło mi się w głowie. Odwróciłam się do mamy.
- Mamo! Charlie pracuje w korporacji Stella! Mogę tan pójść?- spytałam
- Dobrze, ale uważaj na siebie - odpowiedziała mama. Z radością zeszłam na dół, i założyłam kurtkę, i poszłam na dwór.
Weszłam do korporacji, i poszłam w stronę windy. Weszłam do windy obok ruchomych schodów, i spojrzałam na przyciski. Kliknęłam numer 5 zaznaczony na kolor złoty. Gdy drzwi się otworzyły, na przeciwko zobaczyłam te same, złote drzwi, z tym samym podpisem: Charlie braun. Weszłam do środka, i zobaczyłam Charliego, który krzyczał na jakiś ludzi. Zamknęłam cicho drzwi, i patrzyłam na Charliego, nie wiedząc, czy uciekać, czy spierdalać. Charlie, miał w ręku papiery, i wymachiwał tym chłopakom.
- Czy ty gnoju zasrany nie wiesz że wydałeś 100 tysięcy?! Japierdole, ty jesteś pierdolnięty! Jak mogłeś?! Nasz firma, zarabiała 7 lat, by uzyskać cel! Miałem wtedy 18 lat, i nie jęczałem jak ty gnoju! Nie udało ci się jej porwać, ty idioto, po chuja nam jakieś biżuterię?!- krzyknął pod koniec z irytacją, gdy jakiś łysy typ, wymachiwał moimi biżuteriami.
- Zdaje się że to jest moje - powiedziałam, po czym podbiegłam, do Charliego, który patrzył na mnie ze zdziwieniem. Zabrałam temu typowi, moje biżuterię, które miał wystawione w ręku, mówiąc: Dziękuję, nic nie płace. Złapałam Charliego za barki i powiedziałam.
- Charlie, kogo porwać?! Czy......ty mnie chciałeś....- przytkało mnie. Puściłam go za barki. Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
- Amy...... Ech dobrze tak....To moi ludzie mieli cię porwać dla okupu. Ale okazało sie że nie byłaś wtedy w domu, i zabrali, biżuterię i zdemolowali ci pokój. Byłem wkurzony na nich, że zdemolowali ci malutka pokój. Zabrali wam 100 tysięcy złotych, i wydali je na samochody - opowiedział. Zestresowałam się, wybiegłam z tamtąd od razu, i wsiadłam do windy. Wróciłam na parter, i mijając sklepik, wybiegłam z budynku. Chciałam znaleść się teraz bezpiecznie w domu, ale nie zauważyłam że, za mną ktoś biegł.

Stay with me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz