11 ~ Zaginione lato ~

17 0 2
                                    

Następnego dnia, wstałam o 9. Wyjątkowo miałam, energię, co mnie zdziwiło. Wstałam z łóżka, poprawiając zgniecioną, koszule nocną. Zeszłam na dół, i zastałam mamę, w jasno fioletowym szlafroku, jasno fioletowym, turbanie, smażącą, coś na patelni. Usiadłam do stołu barowego, na wysokim drewnianym krześle, i w spokoju czekałam, aż mama poda mi jedzenie. Mama rozmawiała przez telefon, dlatego, szybko podała mi jedzenie, i poszła do drugiego pokoju, rozmawiać. Dzisiaj zrobiła mi, jajko sadzone, z koperkiem, i rybnym kotletem. Zjadłam z ochotą, i odniosłam talerz, do mycia. Poszłam na górę, a jak byłam na górze, weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, gdzie po mojej, lewej stronie, był podłokietnik. Sięgnęłam po telefon, który leżał na, drewnianym stoliku. Zobaczyłam że „Charlie", do mnie dzwonił. Zignorowałam to że dzwonił, 129 razy, i włączyłam YouTube. Scrolowałam sobie Shortsy, z trudem, ponieważ „Charlie", cały czas do mnie dzwonił. Trawiłam, na korporacje Stella, gdzie było napisane:
„Stella, produkuje narkotyki! Uważaj jeżeli chcesz się tam zatrudnić!". Od razu, pomyślałam, że może dlatego „Charlie", do mnie dzwonił, jednak odgoniłam te myśl, bo mogła to być, ta zasrana, Agata. Kliknęłam na tą stronę, i zobaczyłam, jakiś filmik. Kliknęłam w niego, a tam chłopak, z ciemno-zielonymi bojówkami, pokazywał woreczek, z białym proszkiem w środku, a póżniej, podniósł kamerę do góry, gdzie było niebieskie logo, Stella. Zamarłam, gdy uslyszałam w tle, głos Charliego, o tej kokainie. Napisałam, do Charliego, i wysłałam link'a, do tej strony. Niestety, Charlie nie był, aktywny ale trudno, niech zobaczy, że zrobił z siebie idiotę! Włączyłam, Tiktoka, i zaczęłam oglądać filmiki, podobne do Shortsów. Rosną, we mnie niepokój, o tym co się dowiedziałam. Byłam przestraszona, i nie mogłam, dopuścić myśl, że Charlie, sprzedawał narkotyki, i z tego żył. Okazało się, że ten film, nagrał były pracownik Stelly, bo później się zwolnił, po odkryciu, kokainy. Film został wrzucony 25 minut temu, a dzisiaj, Charlie pracuje. Nagle w mojej głowie, się rozjaśniło. Charlie możliwe że, zaplanował by mnie odpychać, bym cały czas do nie go szła, a później, by się zgodził, bym poszła do jego domu, a ja bym myślała że, w końcu się z nim prześpię, i by mnie zaciągnął, i naćpał. Położyłam telefon, na podłokietniku, i złapałam się za głowę.
—„ Nie, ten Charlie to debil"— pomyślałam, i westchnęłam, zirytowana na jego, postawą. Zaczęły w mojej głowie, pojawiać się burzliwe myśli, które nie mogłam wyrzucić z mojej głowy. Był to jak atak, klonów na Male. Moje powieki napięły się, gdy przetarłam oczy, które miałam we łzach. Za 4 dni miały być walentynki, a ja siedzę tu zapłakana, i nie jestem w ogóle szczęśliwa. Położyłam się, na kanapie , przykryłam się kołdrą, tą samą, białą, miłą, puchową.
Obudził mnie dźwięk pioruna. Spojrzałam w okno, a tam burza. Niebo było, jasno -granatowe, strzelały białe pioruny, które bardzo mnie, przestraszyły, gdy dawały o sobie znać. Wiatr był bardzo mocny, i dosłownie ciągnęło liścia drzewa, w moją lewą stronę. W pewnym momencie, wiatr był tak mocny, że wyrwał drzewo z korzeni. Drzewo przewróciło się o naszą budkę, drewnianą. Budka, rozwaliła się w sekundę, a mama krzyknęła z dołu, bym zamknęła okno. Posłusznie wstałam, i zamknęłam okno. Trochę utrudniał to wiatr, ale dałam sobie radę. Poczułam zimno na ciele, dlatego położyłam się w swoim łóżku, i przykryłam się kołdrą. Obudził mnie huk, który był tak głośny, że po moim całym ciele przeszedł dreszcz. Spłynęło mi coś na brodę, a na czole poczułam liście. Zaraz....Liście?! Dotknęłam tą krople, i przysunęłam palec w stronę mojej twarzy. Zobaczyłam, że to krew. Syknęłam z bólu, który poczułam na czole. Spojrzałam w górę, a tam zobaczyłam liście drzewa. Gwałtownie wstałam, ale utrudniły mi to zaplątane włosy w liściach drzewa. Pociągnęły mnie, na łóżko, i żeby nie czuć bólu musiałam leżeć na boku. Przez białą poduszkę na kanapie, poczułam ból przygniatanych piersi.
- Mamo!! Szybko!!- krzyknęłam, podnosząc głowę do góry. Usłyszałam kroki na schodach, a po chwili drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się mama. Podbiegła do mnie z paniką, i odplątała moje włosy. Usiadłam na łóżku, trzymając piersi z ulgą. Spojrzałam w moją lewą stronę. Na podłodze było zbite szkło, a na mojej poduszce był czubek drzewa. Zrzuciłam kołdrę na łóżko, i podeszłam do mamy, i pokazałam na moją ranę, z odległością, bo dzielił nas kawałek drzewa. Usiadłam na łóżku, i przeszłam na czworaka, jedynie wstając by ominąć czubek drzewa, i przeszłam. Przytuliłam mamę, i poszłyśmy do łazienki obok. Mama nałożyła mi plaster na czoło, i poszłyśmy na dół. Gdy byłyśmy na dole, mama poszła do kuchni i zadzwoniła, z przymocowanego do ściany, domofonu do straży pożarnej. Po 30 minutach, przyszła straż pożarna, i weszła na górę, ze sprzętem. Siedziałam na białej kanapie, patrząc jak straż wchodzi na górę. Mama podeszła do mnie z ciasteczkami z czekoladą na talerzu, i podała mi je. Zjadłam ciasteczka, trochę krusząc na podłogę. Później straż pożarna zeszła na dół, i powiedziała że usunęli drzewo, tnąc je na kawałki, które spadały z dziury w moim pokoju. Powiedzieli też że musimy wezwać, budowników by skleili dziurę, w ścianę.
- Dobrze, zadzwonimy. A ty Amy będziesz spała obok mojego pokoju, dobrze? - spytała. Kiwnęłam głową, a po kiwnięciu zwróciła się do straży - Dziękujemy za pomoc, teraz będziemy bezpieczne - usłyszałam ciche: chyba, które wypowiedziała mama. Podrapałam się w czoło, a mama powiedziała bym przestała, bo przez moje długie „Pazurzyska" zdejmę plaster. Kiwnęłam głową, i popatrzyłam na kominek. Kominek był zrobiony z białych kaflowych cegieł, z czarnymi drzwiczkami z mocnym szkłem, a obok było drewno, które niedawno bo kilka miesięcy temu, przesłała nam babcia. Odwróciłam głowę, a straży już nie było. Najprawdopodobnie za długo gapiłam się w kominek. Poszłam na górę, i poszłam do nowego pokoju gdzie miałam spać.

Stay with me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz