25. Upadła księżniczka

83 2 0
                                    

Przez ostatni tydzień przesiadłam sama w zakazanym skrzydle ponieważ  Xavier zachorował wrócił na ten czas do domu i byłam skazana na samą siebie.

Brak planu powodował też coraz mniejszy sen tak bardzo zaczynałam się stresować, że mój sen wyglądał jak by wcale. Czas leciał niezmiernie szybko, a ja nie wymyśliłam żadnego planu na pokonanie białych istot na dodatek Xaviera nie mógł mi pomóc Bo dostał jakiejś silnej grypy. Mogłam bym jeszcze poprosić Victorię o pomoc ale bałam się że jak się dowie jeszcze jedna osoba skończy się to bardzo źle, ale dziewczyna ostatnio chodzi za  mną jak uparty osioł trując bym porozmawiała z Daimonem. Lubiałam go lecz nie umiałam myśleć o niczym innym niż ceremoni, która odbędzie się za cztery tygodnie za bardzo mnie to przerażało zbyt mocno żyłam tym że polegnę bez
planu i istoty wygrają.

                            ◇◇◇
- Przegrałaś dziewczyno.- warknęła biała istotą.

- Nie nie nie.- jęknęłam a łzy nabierały mi się do oczów. - czułam jak grunt pod nogami mi się rozpada wtedy upadłam tracąc kontrolę nad nogami. Słyszałam czyjś śmiech śmiech istot wygrały, a ja poległam w walce nie dałam rady przegrałam bitwę o tron jestem beznadziejną księżniczką miałam przez chwilę nadzieję, że mi się uda Chodź trochę. Myliłam się tak bardzo myliłam się zawiodłam siebie tych ludzi przyjaciół Xaviera oraz moją mamę.

- Ta korona należy do nas.- warknęła biała istotą z szerokim uśmiechem na twarzy.

To nie byli ludzie tylko potwory. Bez uczuciowe wścipskie potwory chcące tylko zapanować nad światem.

- Nareście bracia wygraliśmy. - zaśmiała się zło wrogo biała istota.

- Uczcijmy to dziś, ale najpierw robita nas czeka.- powiedziała ostro jedna z istot po czym spojrzała na mnie.

Zaśmiałam się wtedy istotą podeszła do mnie i uderzyła mnie w twarz. Nie poczułam nic ani bólu ani zmęczenia nic zupełnie nic.

-Zabić ją niech ginie jak jej wstrętny matka.- Rykneła istotą trzecia.

Poczułam szturchniecie. Ktoś mnie wołał słyszałam przerażony głos dziewczyny. Wtedy otworzyłam oczy przedemna stała blondynka była przerażona.

- May słyszysz mnie.- krzyczała natarczliwie Vick - chciałam coś odpowiedzieć jej co kolwiek lecz nie umiałam wydusić z siebie słowa. Dziewczyna zniknęła mi z oczów chciałam się podnieść co kolwiek lecz nie umiałam czułam się sparaliżowana byłam spragniona i cała spocona odetchnęłam z ulgą, gdy dotarło do mnie, że to był tylko sen.

Usłyszałam otwierające się drzwi i ponownie głos Vick zabrzmiał jednak tym razem nie zrozumiałam co powiedziała rozmawiała z kimś po chwili ktoś pomógł mi wstać coś mówili do mnie wystraszyłam się nie wiedziałam kto jeszcze jest w pokoju.

Poczułam jak dziewczyna ubiera mi bluzę I wyszliśmy z pokoju opierałam się na blondynce i ktoś mnie potrzymywał też z drugiej strony.

Stanęliśmy przed drzwiami Vick zapukała po chwili sie otwarłyi zostaliśmy wpuszczeni do środka. Vick I nie znajomy stali przy drzwiach ja jednak podeszłam do fotela i usiadłam skuliłam się szczelnie próbowałam coś powiedzieć jednak zabrzmiało to jak bym coś mruknęła pod nosem.

Po chwili rozpoznałam fotel na którym siedziałam z gabinetu Dyrektora rozejrzałam się jednak obraz był jak za mgłą. Wbiłam tęmpo wzrok w podłogę nie wiedziałam co ja tu robię czemu Vivk mnie tu przyprowadziła co się stało zanim się przebudziłam. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi spojrzałam w ich stronę lecz obraz był rozmazana dalej mruknęłam kilka razy ale nic.

Wpatrywałam się w podłogę, gdy nagle poczułam ugięcie się obok mnie koło fotela. Spojrzałam w stronę osoby, która usiadła obok mnie zobaczyłam Jackoba przekręciłam głową I na przeciwko mnie zobaczyłam Vick Dyrekora Xaviera i Daimona.

- Xavier?- jęknęłam ledwo rzozumiale.

Podniosłam się I podbiegłam do chłopaka wtulając się w jego ciało.

Usłyszałam prychniecie wiedziałam,  że to Daimon słyszałam jak Vick jak rozmawia z nim o czymś szeptem.

- Wszystko w porządku May?- zapytał Jackob i poczułam jego dłoń na moim barku. - Oderwałam sie od chłopaka czułam jak policzki mi się palą mruknęłam do niego przepraszam chłopak nie odpowiedział tylko pogłaskał mnie po ramieniu.

- Zabiorę ja do pokoju.- powiedział  Jackob. - Cała czwórka razem ze mną wyszlismyz gabinetu przez resztę drogi nikt sienie odezwał.  Gdy dotarliśmy wszyscy stanęliśmy przed pokojem moim i Vick.

- Jestem wybaczcie za spóźnienie coś przegapiłem? -  Zapytał Matt.

- niezły zapłon stary - pochwalił go Daimon.

- Wiem, że się martwicie o May, ale chce z nia pomówić na osobności. - powiedział Jackob. - reszta przytakneła.

- Matt I Xavier wy też. - dodałam i nir patrząc na innych weszłam do środka, a reszta za mną.

- zamknij się.- usłyszałam glos Vick.

Usiadłam na łóżku razem w Mattem i Xavierem. Jackob wziął sobie krzesło z biura od Vick.

- No dobra ja chciałem zapytać tylko czy wszystko w porządku.- Zapytał Jackob mnie.

- Tak ja jednak chce coś powiedzieć Mattowi  jeśli chcecie możecie zostać jeśli nie możecie wyjść.- skierowałam się do Xaviera I Jackoba.

Jackob siedział dalej Xavier. Brunet uniósł brew do góry ja tylko kiwnełam głową I chłopak uśmiechnął się do mnie w gęście wsparcia.

-Matt pamietasz zdjęcie mamy w Zielonej sukience przed zamkiem? - zapytałam go.

Angel of (Death) [zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz