Rozdział 9

3.6K 85 16
                                    

Stałam przed budynkiem szkoły która była wielka, Miałam iść do sekretariatu po książki i plan zajęć oraz rozkład sal. Jak wysiadałam z zamochodu braci ludzie którzy stali przed szkołą patrzyli się na nich ale również na mnie. Było to dziwne uczycie, alee chłopaki powiedzieli ze są popularni i tyle.

Weszłam do środka kierując się wcześniejszą instrukcją dojśća do sekretariatu kturą udzielił mi Charls.
Gdy szłam przemknęła mi przed oczami znajoma postać. Nie wiedziałam dlaczego znajoma, ale kiedyś już widziałam. Doszłam do sekretariatu gdzie otrzymałam potrzebne mi rzeczy oraz klucz do szafki. Poszłam poszukas swojej szafki. I w sumie długo nie musiałam szukać. Podeszłam do niej I ją otworzyłam położyłam do niej kilka drobnych rzeczy i ją zamknęłam a gdy to zrobiłam zobaczyłam Blond włosego chłopaka. To on. To właśnie on rok temu miał do mnie problem w szkole to on śnił mi się w koszmarach. Ale teraz nie zamierzałam się go bać. Choć wiedziałam że mówię ale pewnie wyjdzie odwrotnie.
- Siema.-powiedział do mnie Bolndyn.-Jesteś nową w tej szkolee?-zapytał. No nie gadajcie że słynny Bartec López mnie nie poznał.
- Witam Barteca Lópeza.-powiedziałam I ruszyłam wolnym krokiem w stronę odszukania sali Hiszpańskiego.
- Skąd znasz moje...-szedł za mną po czym na chwilę ustał w miejscu.-Aurora...-powiedział
- Wow zapamiętałeś nieźle.-powiedziałam idąc dalej.
- Nie poznałem cię.-powiedział doganiając mi kroku.
- Oh aż tak zladniałam czy odwrotnie?-zapytałam prześmiewczo. Nie lubię go i tyle. Może to brzmi dziecinnie ale co ja mogę. Dobrze wiem że Zachowuje się jak dziecko.
- No raczej zładniałaś. Rok temu byłem głupim chłopcem że cię obrażałem.-mówił.
- Co ty nie powiesz.-zaczęłam aż nagle ustalam.- Wiesz co nie odzywaj się do mnie i Wypieprzaj bo zatruwasz mi powietrze.-powiedziałam ostro przypominając sobie jego odżywki do mnie rój temu.
- Zmieniłaś się... przecież ja ci nic nie robie chce tylko porozmawiać do cholery-mówił. Po czym otwierał usta aby coś powiedzieć ale usłyszeliśmy męski głos.
- Jeżeli ona mówi ci żebyś ją zostawił to spierdalaj a nie.-warkną na niego jakiś chłopak. Brunet o Czarnych oczach jak wegiel. Nie znałam go.
- A...Asher-mówił chłopak najwyraźniej przestraszony. Widok Bartca przerażonego był czyms cudownym. Aż po chwili zwiał.
- dzięki, ale sama też bym poradziła.-powiedziałam do bruneta. Chłopak ciągle na mnie patrzył.
- Jesteś siostrą Davisów?-zapytał mężczyzna.

- Nom.-odpowiedziałam. A koncie ust chłopaka powędrowały lekko do góry.
- Świetnie.-powiedział. A ja go ominęłam i chciałam iść na lekcje bo już było po dzwonku ale chłopak złapał mnie za nadgarstek.- Gdzie wędrujesz?
- Na lekcje muszę iść dzwonek był.-odpowiedziałam.- pójść mnie.-syknęłam w jego stronę.
- Nie skończ...-nie dokończył bo ktoś przyłożyłam swoją pieść na jego twarz. Gdyy się odwrucilam zauważyłam Harrego który miał odrobinkę krwi na kostkach, Charlsa I Ich przyjaciół.

- Nie zbliżaj się do niej Skurwielu.-sykną ostrym tonem do bruneta Charls.
- Nic nie robie chciałem tylko po...-zaczą Asher jak dobrze pamiętam, ale nie było dane mu dokończyć bo dostał po raz kolejny tym razem od Charlsa, ale brunet oddał mojemu bratu tym samym.
- Charls!!-krzyknęłam Gdy obaj chłopcy leżeli na ziemi a Asher siedział I próbował okładać mojego brata pięściami.- Uspokujcie się!-krzyknęłam. W impulsie pchnęłam Ashera i wyszło rąk że teraz to ja leżałam na nim na ziemi co mogło wyglądać źle a brzmiało dwu znacznie.

- Japierdole.-usłyszałam głos za mną Gdy silne ramina owinęły mnie wokół tali i uniosłam się ku górze. Właśnie byłam przerzucona przez ramię Charlsa który nic sobie z tego nie robił.
- Masz się do niego nie zbliżać Młoda.-mówił do mnie Harry.
- Czemu?-zapytałam.
- Bo jest cholernym zjebem i niebezpieczny dla ciebie.-odezwał się David.
- Aha. Gdzie idziemy?-zapytałam.
- Do klasy masz Hiszpańskie nie?-powiedział Charls.

Weszliśmy do klasy ale ja dalej byłam przewieszona przez ramię Charlsa.
- Em Dzień dobry przepraszam za spóźnienie.-powiedziałam do nauczycielki.-po czy walnęłam ręką w tyl głosy Charlsa.-weś już mnie odstaw.
Cała klasa na mnie patrzyła. Było mi jakoś dziwnie.
- Ta już.-Chwrls odstawił mnie na ziemię.
- I pamiętaj masz się nie zbliżać do Ashera Roya jasne?-powiedział A ja skinęłam głową I ruszyłam do ostatniej ławki gdzie było wolne jedno miejsce przy jakieś dziewczynie.
- Hej mogę tu usiąść?-zapytałam.
- Tak Jasne Mia jestem.-powiedział I przectawila się Roudo włosa.
- Aurora.
- To twoi bracia?-zapytała z blaskiem w oku. Na co ja tylko mruknęłam.

Cztery pierwsze Lekcje minęły mi wporządku. Teraz nadeszła pora aby iść na stołówkę. Weszłam więc do dużego pomieszczenia I skierowałam się do lady gdzie podawane były posiłki.

Z jedzeniem w rękach stałam na środku pomieszczenia nie widząc gdzie mam usiąść. Mia po czterech lekcjach musiała jechać do domu. Mega miła I sympatyczna dziewczyna. Gdy tak stałam moim oczom ukazał się Asher chłopak ktego miałam unikać bo nie lubili go moi bracia i ponoć jest niebezpieczny.

Szedł w moim kierunku. Nie wiem po co ale może chociaż iść do lady po jedzenie. Może I bzdura ale ja tak sobie będę wmawiać. Zatrzymał się centralnie przedemną.

- Chcesz coś?-zapytałam odrazu.
- Auror prawda?-odezwał sie chłopak
- No.-odpowiedziałam wywracając przy tym oczami. Chłopak zachowywał ssie dziwnie o świdrował mnie wzrokiem a po chwili ruszył prosto popychając mnie lekko. - Co ty wyprawiasz?!-oburzyłam się na chłopaka. Ale na nim nie robiło to żadnego wrażenia.

Skierowałam się do stolika przy którym siedzieli moi bracia a z nimi Liam, Matt, David, Will i Luis tej dwujki nie znałam za dobrze oprócz ich nazwisk i wieku.
Gdy stałam już koło stolika zapytałam.
- Sorka, ale czy bym mogła z wami usiąść?-zapytałam nieśmiało. Wstydziłam się i to bardzo potchodzic.
- Jasne.-odpowiedzieli.

Przypomniałam sobie ze dziś była rocznica mamy. Z rana o tym pamiętałam, ale przez to wszystko zapomniałam o najważniejszym. Humor już na dobre mi się zepsuł aja mojego posiłku nie tknęłam. Dziś mija trzy lata odkąd mama nie żyje. Poczułam Ból na sercu przez który zaszkliły mi się oczy. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam tego że byłam taka wrażliwa. Szybko wstałam z krzesła i powiedziałam chłopakom że muszę do łazienki nie patrząc na nich. Nie chciałam płakać. Nie chciałam płakać przy wszystkich.

Emocje nie wytrzymały. A gdy opuściłam pomieszczenie kierując się w stronę jakiej kolwiek łazienki już po policzku spływała mi pierwsza łaza a po nie druga, trzecia aż wszystko złączyło się w strumyk. Gdy już można powiedzieć biegłaam do tej cholernej łazienki aby się zamknąć i płakać w samotności aby nikt nie widział I nie słyszał. Wpadłam w czyjąś męska sylwetkę. Stałam nieruchomo nie podnosząc głowy bo czułam że w okolicy tego mężczyzny jest towarzystwo.
- Coś się stało?-zapytał. Znałam ten głos. Asher. To właśnie na niego wpadłam. Gorzej chyba być nie mogło prawda?
- Nie...nie nic-mówiłam łamiącym się głosem.-przepraszam.-ominęłam go oraz chyba jego grupkę przyjaciół. Chłopak ciągle na mnie patrzył bo czułam jego wzrok na sobie. A po chwili kroki.

Asher Roy właśnie za mną szedł, szybkim krokiem...
A ja nie wiedziałam co zrobi...
I co ja mam zrobić..

_________________
Jak podoba wam się rozdział?
Mam nadzieję że jest okej. Nie jest taki długi jakim myślałam że napiszę .

Z góry bardzo przepraszam za Błędy ale tego rozdziału nie sprawdziłam.
Jutro może będzie rozdział, ale jak by go jutro nie było to we wtorek wrzucę dwa. Papa!

Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA] /Poprawki/AutokorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz