Rozdział 2

5.6K 111 29
                                    

Decyzja została podjęta. Nadeszła Sobota a ja podjęłam decyzję. Całą noc nie spałam, tylko myślałam nad tym. Zgadzam się. Chcę zamieszkać z moim Ojcem. Jestem tego pewna. Chcę zacząć od nowa. W Ośrodku nic mnie nie trzyma. Ta rozmowa z panią Marry dała mi do zrozumienia, że to dobry pomysł.

Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, wzięłam prysznic I zrobiłam to, co musiałam, następnie ubrałam się w czarne jeansy i czarny top z długim rękawem. Na szyję powiesiłam ten łańcuszek, który na urodziny dostałam. Pomalowałam się, zrobiłam małe Kreski, użyłam korektora, rozświetlacza, tuszu do rzęs i błyszczyku. A za 10 minut miał być mój tato, aby dowiedzieć się, czy zamieszkam z nim.

Gdy już się ogarnęłam, ktoś zapukał do drzwi, a ja powiedziałam. Drzwi się otworzyły, a w nich stał mój ojciec.

- Dzień dobry.-przywitałam się.

- Dzień dobry Auroro.-uśmiechną się szeroko i podszedł do mnie.-jak się czujesz?

- Dobrze dziękuję.-odpowiedziałam.

- Podjęłaś już decyzję?

- Tak, zgadzam się, chcę z Panem zamieszkać.-powiedziałam, ale jeszcze zapytałam -tylko przecież pan ma rodzinę.-nie mogłam mówić do niego tato ani po imieniu. Wiem, że prosił mnie, abym nie używała wobec niego słowa „Pan”, ale jakoś tak wyszło.

- Cieszę się, a jeśli chodzi o moją rodzinę, to masz trzech starszych braci.

Ja mam trzech braci? Wtf? Dobra mam rodzeństwo? W sumie czego się spodziewałam, miał nową rodzinę. W której nie było mnie. Nigdy jego rodziny nie poznałam. Przede mną miał już radosną rodzinkę, w której wykluczył mnie. A teraz nagle przypomniał, że ma córkę.

- Okej.-powiedziałam.

- Załatwiłem już papiery i wszystko jutro mamy lot.-powiedział. Jak to jutro? To tak można adopcja przecież nie trwa kilka dni a miesięcy czy lat.

- Tak szybko?

Był wieczór, a ja pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, kilka par dresów bluz spódniczkę. Nie brałam wszystkiego. Pieniądze też miałam niewiele, ale to zawsze coś. Więc stwierdziłam, że kupię na miejscu nowe rzeczy.

Pakowanie zajęło mi około 2 godziny. I o 22 poszłam spać.

Wstałam o 8 godzinie, za godzinę jest Śniadanie, ale ja nie byłam głodna, więc zdecydowałam się na nie, nie pójść. Wstałam z łóżka, wzięłam ubrania, które chciałam dziś ubrać i poszłam pod prysznic. Wysuszyłam włosy i zrobiłam kitkę, na górze zostawiając dwa pasma włosów z przodu. Ubrałam na siebie czystą bieliznę, biały top na ramiączkach a do tego koszulę, szare dresy i białe Nike.

Pomalowałam się, a do tego użyłam korektora, rozświetlacza, tuszu do rzęs I błyszczyku. Ojciec miał przyjechać po mnie o 11, ponieważ o 13 mieliśmy być na lotnisku. Wyszłam z łazienki I ogarnęłam pokój.

Zanim się rozejrzałam była już godzina 10:40. Za dwadzieścia minut mieliśmy już jechać na lotnisko. Tato przyjechał po mnie 10 minut wcześniej. Zabrał ode mnie walizki i poszliśmy na parking w stronę samochodu w kolorze bieli.

Siedziałam w samochodzie i jechaliśmy już na lotnisko.

- Jak się czujesz?-zapytał facet, przerywając ciszę.

- Dobrze, a ty?- Cudownie, że tak się o to pyta.

- wyśmienicie.

- Jak nazywają się moi bracia?- Odezwałam się nagle, nawet tego nie planując.

Mężczyźnie pojawił się ogromny uśmiech na twarzy a ja momentalnie i szybko powiedziałam -przepraszam.

- Nic nie szkodzi.-powiedział -Jeden ma na imię Michael i ma 25 lat jest najstarszy, Harry ma lat 19 a Charles 18.-powiedział.

Faktycznie starsi. Czyli miał już rodzinę przed tym, jak się urodziłam?

- A nie zapytałam, wcześniej czym się zajmujesz?

- Ja pracuję w firmie.-powiedział.

- A chłopaki?

- Michael pracuje ze mną natomiast Harry i Charles jeszcze się uczą.-powiedział.

- A okej.-powiedziałam normalnie, lecz po kilku sekundach wiedziałam, co nadchodzi. Moja zjebana głupawka od małego. Gdy matka mnie upominała, że tak nie wolno a ja dalej się śmiała.

Momentalnie zaczęłam, się uśmiechać a po chwili wybuchnęłam ogromnym śmiechem.

- Prze...przeprasza -mówiłam, dalej się śmiejąc. Ojciec popatrzał na mnie ze zdziwieniem i dezorientacją, po czym sam się uśmiechną. Zapytacie, dlaczego tak się śmieję? Otóż już odpowiadam, w młodszych latach śmiech chyba był mi przeznaczony, bo gdy chodziłam do podstawówki razem z moją koleżanką Evą, śmiałyśmy się na prawo i lewo, a gdy próbowałam być poważna, przy niej się nie dało. I teraz właśnie mamy takie oto skutki.

- Coś się stało, że tak się śmiejesz?-zapytał Caden. Na co ja się powoli uspokajałam, biorąc wdechy.

- Hm. Nie to nic takiego, przypomniało mi się coś- powiedziałam.

No muszę się uczyć, zachowywać powagę, bo jeszcze wyjdzie, że będę z moich nowych braci się śmiała. A otwórz, jest to bardzo prawdopodobnie, bym się nie zdziwiła, gdyby tak było.

***

Dojechaliśmy, przed nami otworzyła się brama wjazdowa. Na posesji było widać wielką willę w kolorze bieli i szarości. Wielkie okna basen i piękne drzewa.

Wstaliśmy przed willą, a gdy wyszłam z samochodu. Ustalam przodem do domu i wpatrywałam się na niego jak głupia. Po chwili ogarnęłam, że nie słyszałam, jak tato coś do mnie mówi, więc odwróciłam się w jego stronę.

- Podoba Ci się?-zapytał.

- Jest pięknie.-odpowiedziałam. Podeszłam do bagażnika, otwierając go i wyjmując walizkę, którą Mężczyzna od razu, ją przeją.

„Cóż Witaj na nowej drodze życia Auroro".

Weszliśmy do środka budynku. Zdjęłam buty, niedokońca wiedząc co zrobić. A po chwili zdjęłam też swoją purpurową kurtkę.

___________________

Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Mam nadzieję, że ten rozdział również wam się podoba?

Chcę zaznaczyć, że w tej książce mogą znaleźć się rzeczy z mojego prawdziwego życia.


Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA] /Poprawki/AutokorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz