Rozdział 12

3.3K 78 6
                                    

To nie możliwe. Jakim do diabła nauczaniu domowym? Przez jedno głupie przypadkowe spotkanie z Tym całym Asherem? Oni chyba na głowę upadli czy co. I do Cholery czym oni się zajmują? Po podsłuchaniu ich rozmowy miałam za wiele pytań w myślach i z tym czułam się źle. Nie chciałam ich widzieć. Jie chciałam ich słyszeć. Nie rozumiałam ich.

To całe nauczanie domowe kompletnie mnie rozsypało. Nie mieli prawa tego robić. Nienawidzę ich za to. Może I byłam głupia, ale miałam swoją rację.
Na telefon przyszło ki powiadomienie. Na isnragramie zaobserwował mnie Asher I napisał wiadomość. Również go zaobserwowałam i spojrzałam na wiadomości.

AsherRoy: Mam nadzieję że wszystko ok u ciebie Alia.

Ja: Alia? U mnie wszystko ok. Dlaczego do mnie piszesz.

AsherRoy:Tak. Piszę do ciebie bo mogę.

Ja: Ale dlaczego Alia? Pff niezła wymówka.

AsherRoy pisze...

Ktoś wszedł do mojego pokoju a ja momętalnie zgasiłam telefon. Drzwi przecież były zamknięte. Jakiś debil wydarzyło drzwi nie wieże. Charles Davies właśnie wydarzyło drzwi w moim pokoju.
- Pogrzało cię?!-krzyknęłam naa brata.
- Nie. Czemu się zamknęłaś w pokoju I wogule nie wychodzisz od kilku godzin?
Nie przyszłaś na obiad ani na kolację.-mówił.
- Ok.-odpowiedziałam. W sumie ciężko nazwać to odpowiedziął.
- Jesteś obrażoną tak?-zapytał.
Nie odezwałam się. Do pokoju weszła kolejna osoba tylko ta trzymała naleśniki w rękach. Harry.
- Przyniosłem jedzonko!-krzykną.
- Japier...-oh noo-nicze możecie z tond wyjść?
- Nie masz to zjeść.-powiedział Harry I podał mi naleśniki.
- Nie chce.
- Masz to zjeść do cholery.-powiedział. A ja z racji że naleśniki uwielbiałam całym sercem. Zaczęłam je jeść. Ale gdy przełknęłam kilka kęsów. Zorientowałam się że naleśniki byly z malinami. A ja na maliny mam cholernie mocne uczulenie.

Spojrzałam przerażona za chłopaków a po chwili po woli nie mogłam oddychać.
- Co ci się dzieje!?-krzyknęli chłopaki.
- Alergia...maliny-wydusiłam a po chwili wstałam z łóżka próbując jakoś to opanować, ale się nie dało.
- Kurwa!! Dzwonić po karetkę?!-darł się Harry.- czy zawołać Michaela?!
- To i to. Dobra Mała teraz tak wdech i wydech okej?-mówił do mnie Charls Gdy Harry wybiegł z mojej sypialni krzycząc i klnąc.

- Boli...-mówiłam. Dusiłam się. Bolało mnie. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Już zaraz poczekaj chwilę dasz radę oddychaj.
Nie dawałam rady. Upadłam na ziemię nie mogąc już złapać powietrza. Nie mogłam zrobić nic. Upadłam i słyszałam krzyki mojego brata a po chwili nic obraz zaczął mi się rozmazywać. A po chwili nie widziałam i nie słyszałam nic.

MICHAEL

- Kurwa!!! Miki!! Szybko! Aurora ona się dusi dzwom po karetkę!!-krzyczał na korytarzu Harry a po chwili wbiegł trzaskając przy tym drzwiami do mojego gabinetu.
- Co?!-wykrzyczałem nie wiedząc co się dzieje.- do diabła co się stało?
- Dałem jej naleśniki! Nie wiedziałem że ma mocne uczulenie na tej jeebane maliny!!-krzyczał mój młodszg brat.

Choler. Chwyciłem szybko za telefon I zadzwoniłem po karetkę. Potem pobiegłem razem z Hrrym do naszej młodszej siostry. I to właśnie tak bolało ten widok leżącej na podłodze siostry.

- Oddycha?-zapytałem klękając przy Aurorze.
- No nie!-krzyknął Charles.
- Japierdole.-powiedział Cicho Harry.-to wszystko moja wina ja naprawdę nie wiedziałem.-mówił zdenerwowany.

Gdy weszliśmy do środka Aurora leżała nie przytomna na podłodze a Charls do niej krzyczał. Ten widok nie był przyjemny. Wręcz przeciwnie był przykry. Nie osądzalem że to była Harrego wina bo nie mógł wiedzieć tak jak my że Aurora ma alergie. Nie pytaliśmy jej o to może nasz ojciec o tym wiedział, ale my nie.

Karetka przyjechała zabierając Aurorę do szpitala my pojechaliśmy za ambulansem. Harry wraz z Charlsem jechali razem a ja sam.

Gdy dotarliśmy do szpitala widziałem jak moja młodsza siostra leży na łóżku I ją gdzieś przeworząc do jakiejś sali. Jak czekaliśmy na korytarzu Harry ciągle się obwiniał że to Hola jego wina. Charls wyszedł na dwór. A ja nie mogłem usiedzieć na miejscu i tylko chodziłem po korytarzu patrząc czy lekarz nie wychodzi z sali w której była moja siostra.

Po dłuższym czasie lekarz wyszedł z sali.
- Pan Michael Davies?-zapytał mnie podchodząc.
- Tak to ja.-odpowiedziałem.
- Są może rodzice panny Aurory?-zapytał
- Nie naszego ojca nie ma w kraju, i ja na ten moment nią się zajmuję.-powiedziałem. Lekarz skinął głową po czym zaczą mówić.
- Dobrze ze państwo odrazu zareagowali jeżeli pana siostra by nie dotarła na czas do szpitala mogło by to się skończyć źle.-powiedział. A po moim ciele przeszły lekkie ciarki. Po chwili podszedł do nas Harry.-a na ten moment stan panny Aurory jest stabilny dziewczyna powinna za niedługo się obudził.-powiedział.

Spojrzałem na Harrego w którego oczach było widać lekką ulgę. Lekarz odszedł od nas i jeszcze mówił że będziemy mogli wejść do sali gdzie leżała Aurora. Po kilkunastu minutach przyszedł do nas Charles I wtedy weszliśmy do sali gdzie leżała Aurora.

Łeżała na łóżku z zamkniętymi oczami. Miała podpięta kroplówkę.
Aż po chwili otworzyła powoli oczy. A jej wzrok wylądował odrazu na mnie przy czym odrobinę się uśmiechnęła, a potem znowu zamknęła oczy i nie otwierała ich już przez dłuższą chwilę.

__________________________
Przepraszam że takie krótkie ale trochę nie mam dziś czasu i sorka że w czoraj nie wstawiłam drugiego.
Mam nadzieję że rozdział również wam się spodoba.
Nie sprawdzałam go.
Więc przepraszam za wszystkie błędy.

Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA] /Poprawki/AutokorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz