Rozdział 1

6.7K 121 29
                                    

  Trzy dni temu skończyłam swoje 15 urodziny. Od mojej przyjaciółki Vanesy dostałam ręcznie robioną Bransoletkę i pierścionek. A od Dyrektorki, która bardzo mnie lubiła tak jak inni opiekunowie, pluszowego misia i bombonierkę i życzenia od wszystkich opiekunów. Jeżeli chodzi, o moje znajomości, to było tylko kilka osób, którzy za mną nie przepadają. Codziennie mi dogryzają, jednak ja na to za bardzo nie zwracam uwagi, bo nie robią, mi nie wiadomo czego.

- Rosie! Czemu mnie nie słuchasz?-krzyknęła nagle siedzącą obok mnie Vaness, Przerywając moje myśli.

- Wybacz, mówiłaś coś?-zapytałam.

- Jezu Mówiłam, że Pani Martina rozmawiała z Marry o tobie -powiedziała do mnie.

- A coś konkretnie o mnie mówili?-zapytałam z ciekawością.

- No jakby o twoim ojcu?

Jak to o moim ojcu? W Ogóle on istnieje jeszcze, przecież ma swoją nową rodzinkę od kilku lat.

Vanessa znała mnie już od 3 lat i wie o moim życiu dużo. Dziwnie się poczułam, Gdy usłyszałam jej słowa. Może jej coś się przesłyszało. Bo o ojcu nie słyszałam już od 7 lat, tylko jakieś 5 lat temu matka poinformowała mnie, że ma nową rodzinę, ale nic więcej nie wiem, nie chce się ze mną więcej się dzielić tematem związanym z ojcem.

- Jak to? Coś więcej?-pytałam.

- Tylko to bo potem odeszłam od gabinetu.-powiedziała do mnie przyjaciółka.

Potem rozmawiałyśmy na różne luźne tematy, jednak na tym skupić się nie mogłam, bo ciągle miałam w myślach jej ostatnio powiedziane słowa. Do szkoły chodziłyśmy we dwie, o 8 a wracałyśmy jakoś po 16 i tak w kółko.

- Cholera...-powiedziała dziewczyna, sama do siebie patrząc w swój ekran telefonu.

- Coś się stało?-zapytałam.

- Aurora...-zaczęła. Nie mówiła nigdy moim imieniem pierwszym imieniem, ale jeżeli już go używała, Nie były to dobre wieści. -dyrekcja szkoły napisała, że moja ciocia z Grecji i Wujek chcą mnie zaadoptować...-wydusiłam z siebie. Opowiadała mi o nich. Nie mogli jej wcześniej wziąć pod swój dach, ponieważ Jej Wujek i ciocia za dużo pracowali i mieli dom do wyremontowania i jakieś przeprowadzki czy coś takiego.

- Nie cieszysz się?-zapytałam, ze smutkiem.

- Cieszę się, ale z drugiej strony nie...-powiedziała -nie chce cię zostawiać Rosie.-mówiąc to, załamał się jej głos, a po policzku spływała pojedyncza łza.

- Oh Vaness będzie wszystko dobrze przecież długo na ten moment czekałaś.-powiedziałam z lekkim uśmiechem. Chciałam, żeby była szczęśliwa, w końcu kontaktowała się ze swoją rodziną i czekała na ten moment, który nastąpił właśnie teraz.

Dziewczyna uśmiechnęła się smutno i objęła nie rękoma, co od razu odwzajemniłam.

*****

Dni mijały a Vanessy już, ze mną nie było, pokój też stał się przepełniony pustką. Gdy się żegnałyśmy, obydwie wylałyśmy sporo łez, ale cieszyłam się, że moja przyjaciółka będzie szczęśliwa z rodziną.

Gdy były zebrania na adaptację ja nie ja niestety nie znalazłam rodziny zastępczej. Moja codzienna rutyna była taka sama. Załamywałam się powoli, bo mimo iż rozmawiałam dużo z opiekunkami i im pomagałam, nie miałam tej jednej osoby, którą bym teraz potrzebowała.

Siedziałam u pani dyrektor I czekałam, bo ponoć miała ze mną o czymś porozmawiać. Ta rozmowa miała być poważna. Bardzo poważna. Dziś byłam ubrana jak zwykle, czyli czarne dresy i bluzę Ciemno-fioletową od Vanessy. Gdy dyrektorka zasiadła przy swoim biurku naprzeciwko mnie zaczęła swoją rozmowę.

Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA] /Poprawki/AutokorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz