Rozdział 10

3.4K 82 5
                                    

Ciągle za mną szedł a ja nie wiedziałam co robić. Gdy doszłam do łazienki. Damskiej i weszłam do środka chłopak nie wszedł za mną a ustał przed drzwiami zamykając je za mną. Czy on planuje mnie tu zamknąć na zawsze?

Weszłam do kabiny i wybuchnęłam płaczem.
- Ja... nie chciałam!!-krzyczałam sama na siebie płaczliwym głosem.
- ja tak cię kocham, dlaczego tamtego dnia mnie zostawiłaś? A po kilku miesiącach zmarła?! To wszystko twoja wina!!-krzyczałam łamiącym się głosem i nie usłyszałam, gdy do łazienki ktoś wszedł.

- Dlaczego musiałaś mnie zostawić? Dlaczego nie ma cię teraz przy mnie? Dlaczego do cholery?!-wyraziłam się niestosowanie wiem. Ale w dniu rocznic teraz aktualnie jest trzecia miałam dziwny atak. Raz to było rok temu też było tak samo. Nie mogę w ten dzień się pozbierać w niektórych momentach. Może wydawać się to dziwne, ale wtedy byłam zła na siebie i mamę.

- Aurora wszystko okej?-zapytał mnie głos. Asher, to on wszedł do łazienki.
- Odwal się odemnie po co tu wlazłeś co?!-krzyczałam I otworzyłam drzwi od kabiny i wyszłam z niej stając przed chłopakiem.- Nie masz nic innego do robienia?
- Ale o co ci chodzi?! Chciałem tylko się spytać, czy wszystko dobrze a ty od razu mordę wydzierasz!-warknęłam na mnie.
- Ale ja nie łażę do kibla za innymi!-syknęłam.
- Pierdolona wariatka.-warknął cicho wychodząc z łazienki.

A wtedy już totalnie się załamałam. Nie miałam ochoty na nic. Na wrócenie na lekcje, mimo że był to mój pierwszy dzień postanowiłam wyrwać się z tej szkoły.

Wyszłam z łazienki I gdy szłam przy różnych osobach słyszałam komętarzy np. O fuu, ale gruba, Co to jest?, patrzcie niby siostra davisów a jest zupełnie inna.

Wyszłam ze szkoły nie napotykając przy tym braci. I to wyszło mi na plus. Nie chciałam żeby mnie zauważyli i tym bardziej w takim stanie. Ja nie chciałam. Gdy tak szłam I szłam przyszedł mi SMS od Mikiego gdzie napisał że nie będzie go w domu i wróci wieczorem i żebym powiedziała o tym chłopakom.

Dojście do domu zajęło mi 1 godzinę bo wsiadłam jeszcze do autobusu. Nie wiedziałam co zrobię, ale na pewno dzisiejszą noc nie przesiedzę w domu. Pójście na jakąś imprezę. Miałam to w głowie ale przecież miałam 15 lat to by nie wypadało prawda? Zamiast tego postanowiłam pójść gdzieś w ciemne i ciche miejsce.

Upicie się w środku lasu i jeszcze mając przy tym 15 lat nie jest dobrym pomysłem wiem. Mój telefon wibrował ile sie dało. Co raz tylko słyszałam wkurzające mnie dryndanie. Harry, Charls, Michael, Liam, Matt, David i numer nieznany. Ciągle di mnie dzwonili. A ja otworzyłam pierwszą butelkę wina i zaczęłam ją pić.

Przy tym obrażałam swoją mamę a potem ja za to przepraszałam i tak było zawsze. Krzyczałam sama na siebie I do nieba. Myśląc, że moja matka mnie słyszy.

Nienawidziłam siebie z tej strony nienawidziłam siebie tego dni.
- No i to wszystko twoja wina! Jak byś mnie w tym głupim Ośrodku nie zostawiała było by dobrze. Ale ty nie! Ja myślałam że jedziemy gdzieś coś pozwiedzać! A ty wywiozłaś mnie do gównianego domu dziecka!! A przed tym wmawiając mi, jaki to tata jest!! A sama lepsza nie jesteś!!!-krzyczałam.

Była już noc a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdki. A z tym ja słyszałam kroki. Wpatrywałam się w miejsce z kąd odbywały się kroki. A po chwili moim oczom ukazała się sylwetka. Sylwetka mężczyzny. Nie mogłam poznać kto to był bo było ciemno a jedyne co rozświetlało odrobinę to był mój telefon i tego mężczyzny.

- Co ty tu do cholery robisz?!-zapytał najwyraźniej wkurzonym głosem mężczyzna. Kojarzyłam ten głos. Ten głos słyszała ostatnio w łazience. To był głos Ashera.
- Jesteś księciem?-zapytałam krzyżując ręce i powoli wstając.
- Ta kurwa na białym koniu.-mówił ostrym tonem. Gdy wstałam na równe nogi odrazu straciłam równowagę i...
Nie upadłam w tali miałam zaciśnięte umięśnione ręce mężczyzny. Gdy była tak blisko mnie. Asher Roy właśnie trzymał mnie w tali abym nie upadła na ziemię I nie puszczał.

- Co robisz?-zapytałam
- Dlaczego do cholery jasnej jesteś tu sama? Jest noc Auroro. Dlaczego nie ma cię w domu a na zajęciach dalszych cie równiez nie było?-mówił bardzo ale to bardzo nie odczytanym dla mnie tonem.
- Nie znamy się człowieku. I tak wiem, że jest noc. Asher Nie jesteś moim bratem czy ojcem aby dawać mi pouczenia. I tłumaczyć ci się niemusze.-powiedziałam, ale oczy na nowo wypełniły mi się łzami.
Właśnie w takim momencie nie mogłam powstrzymać emocji. Nie chciałam płakać. Nie chciałam teraz wyglądać żałośnie, ale tak na pewno to wyglądało.

- Aurora...-zaczął spokojniejnym tonem, ale nie dałam mu skończyć.
- a w ogóle to puść mnie.- jego ręce, które dalej były owinięte na mojej tali spięłam się a chłopak po chwili mnie puścił. Na co ja od razu poleciałam do tyłu na jakieś gałązki.
- Proszę.-powiedział. Nie chciałam się podnosić. Nie miałam już na to siły. Chciałam iść spać cokolwiek. Aby obudzić się rano i uspokoić się że to tylko był okropny sen, ale nie wcale tak nie będzie. To jest rzeczywistość. Rzeczywistość, której nie cofnę.
Mój telefon znowu dzwonił, ale tym razem do niego podszedł Asher i go odebrał.

- Halo... ta kurwa... nie... pojebało cię do cholery!... w lesie... A weś spierdalaj!-mówił do łuchawik po czym wkurzonym się rozłączył.
- A ty co tak leżysz rusz dupę i wstawaj!-warknął.
- Nie. Możesz sobie iść I mnie zostawić w spokoju?-zapytałam nie patrząc na niego. Tylko patrzyłam na niebo.- Popacz jakie piękne gwiazdy. Chciałabym być jednął z nich wiesz? Moja mama pewnie jest jedną na niebie i świeci dla mnie...-mówiłam ciągle patrząc na gwiazdy które rozświetlały niebo.

- Co?-zapytał Asher jakby z dziwnym tonem w głosie. Nie z wkurzeniem a z dezorientacją?
- Chciałabym być jak te gwiazdy. Rozświetlać komuś świat.-mówiłam. Uśmiechając się przy tym.
- Auro...-zaczął mówić, ale znowu mu przerwałam.
- Asher dlaczego jeszcze nie poszyłeś? Chcesz pooglądać, że mną gwiazdy? One są takie piękne.
- Nie przerywaj mi. Nie pójd...-znowu mu przerwałam.
- Jeżeli nie Pójdziesz to ja z tond pójdę, ale jak chcesz oglądać, ze mną gwiazdki to zapraszam.

Asher podszedł do mnie I myślałam, że będzie oglądał piękne niebo, że mną, ale on zrobił coś innego. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i przewiesił przez ramię moją torbę I zaczął iść w stronę wyjścia z lasu.

- Porwiesz mnie? A tak w ogóle to, kto do mnie dzwonił?
- Nie porywam cię a dzwonił do ciebie Charls.-odpowiedział mi brunet.
- A co chciał?
- Był wkurzony, gdy ja odebrałem pytał czy coś Ci zrobiłem i gdzie jesteś.-momentalnie zalała mnie fala potu i się spięłam.
- P..powiedziałeś mu?-zapytałam-Chciałem ale nie chciał mnie słuchać za to jutro będę miał od twoich braci niby wpierdol.-powiedział uśmiechając się przy tym chytrze.
I tak oto właśnie spędziłam całą noc na rozmawianiu z Asherem nawet nie pamiętam kiedy film mi się urwał...

Obudziłam się w swoim pokoju.
Nie zaraz. Obudziłam się we własnym pokoju! A to znaczyło tylko jedno. Asher Roy wczorjaszą nocy, Gdy zasnęłam przywiózł mnie z powrotem do domu...

Lub wersja zdarzeń była kompletnie inna, ale ta była mi bardziej rzeczywista. Ale przecież on i moi bracia się nie lubią wręcz nienawidzą z kompletnie niebwiadomego dla mnie powodu.

Jedno było pewne. Dziś będę miała kompletny ochrzan. O którym wczoraj nawet nie myślałam.
_____________
Hejka!! Jutro możliwe, że się pojawią dwa rozdziały, ale nie jestem pewna.
Albo jeden, ale na pewno się pojawi rozdział.

Odnaleziony Skarb [ZAKOŃCZONA] /Poprawki/AutokorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz