Rozdział 15

5.8K 177 56
                                    

Kolejny tydzień niezwykle mi się dłużył. Najprawdopodobniej przez to, że od imprezy Halloweenowej, nie przespałam ani jednej całej nocy. Powodowało to, że w dzień, ledwo trzymałam się na nogach.

Z Nicholasem zawarliśmy milczący pakt i żadne z nas nie wspominało o sytuacji, która miała wtedy miejsce. 

Udawaliśmy, że to się nigdy nie wydarzyło.

Przerzuciłam kolejną stronę książki, nerwowo, skubiąc skórki przy paznokciach.

Aaron pojechał pod adres, który wysłali mu przed dwoma tygodniami, 15 minut temu. Jestem pewna, że nawet nie zdążył tam jeszcze dojechać, a ja już chciałam, żeby wrócił i wszystko mi opowiedział.

Dla zabicia czasu wzięłam książkę i usiadłam na fotelu w salonie z zamiarem przeczytania jej. Jednak cały czas łapałam się na tym, że nie wiedziałam, co czytam. Niby śledziłam wzrokiem tekst, ale nie rozumiałam ani słowa. Cofnęłam się do pierwszego rozdziału i postanowiłam, że tym razem się skupię.

Zdążyłam przeczytać jedno zdanie zanim rozległo się głośne stukanie.

Zmarszczyłam brwi, patrząc w stronę drzwi.

Kiedy po chwili pukanie ustało, wróciłam do czytania, mając nadzieję, że nieproszony gość sobie poszedł. Niestety dźwięk dzwonka pozbawił mnie wszelkich nadziei.

Z westchnieniem podniosłam się z fotela i cicho, tak by nie zdradzić, że jestem w domu ruszyłam w stronę wejścia.

Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam, że przed moim domem stoi Nicholas.

Zignorowałbym ten fakt i udawała, że mnie nie ma, gdyby nie to, że na rękach trzymał... dziecko.

Zaskoczona otworzyłam drzwi.

- Potrzebuję pomocy- oznajmij, zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać.

Coraz bardziej zdezorientowana przeniosłam wzrok na dziewczynkę, którą trzymał w ramionach.

Miała może z dwa lata, blond kręcone włosy i śliczne niebieskie oczy, które teraz były pełne łez. Ledwo trzymała głowę w pionie, wyraźnie zmęczona.

Z powrotem spojrzałam na Nicholasa.

- Słucham?

- Potrzebuję pomocy- powtórzył.- Do mnie i Liv przyjechała ciotka. Wszystko byłoby świetnie, gdyby razem z Olivią nie uznały, że cudownym pomysłem będzie wybranie się na babski dzień. Nic mi o tym nie powiedziały, tylko 5 minut przed wyjściem oznajmiły, że mam zająć się dziewczynkami.

-I... potrzebujesz akurat mojej pomocy?

Chłopak wyglądał, jakby z trudem powstrzymał wywrócenie oczami.

- Tak- mruknął niechętnie.- Liam pojechał do dziadków na rodzinny obiad, więc aktualnie jest poza zasięgiem.

- Aha... A Blair?

Spojrzał na mnie z politowaniem.

- Proszę cię, nie powierzyłbym jej nawet psa.

- Cóż w takim razie naprawdę mi przykro, ale nie znam się na dzieciach i nie...

Płacz dziewczynki, przerwał moją wypowiedź.

- Nie płacz, Lucy- szepnął łagodnie Nicholas, kołysząc dziecko, a potem spojrzał na mnie błagalnie- Potrzebuję, żebyś tylko przez chwilę zajęła się Maddie, tak by nie krzyczała na cały dom, ma 8 lat, więc poradzisz sobie. Wtedy położę Lucy spać i potem już sam się nimi zajmę.

Zerknęłam na zapłakane maleństwo, wzdychając głośno, a następnie uderzyłam czołem o drzwi.

- Nie wierzę, że to robię- mruknęłam pod nosem, a w kolejnej chwili załapałam za klucze oraz kurtkę i narzucając ją na siebie wyszłam z domu.

ImmunitetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz