Rozdział 14

4.6K 138 49
                                    

Minęło już parę godzin, ale impreza ani trochę nie zmierzała ku końcowi. Wszyscy bawili się w najlepsze. Pili, tańczyli, jedli, rozmawiali. Gości było więcej niż byłam w stanie zliczyć.

Obserwowałam ich z mojego miejsca na kanapie, jednocześnie, rozmawiając... ze znajomymi. Chyba mogłam ich tak nazwać...

Co jakiś czas Nicholas zerkał w moją stronę, a ja udawałam wtedy, że tego nie zauważam. Jednak, gdy tylko odwracał wzrok, moje spojrzenie automatycznie kierowały się na niego, nawet jeśli usilnie starałam się to powstrzymać.

- No nie wierzę-mruknął nagle Liam, wpatrując się z niedowierzaniem w swój telefon.- Czuję się oszukany, jak nigdy.

Wszyscy spojrzeliśmy a niego.

- O czym ty mówisz?- zapytała Olivia, marszcząc brwi.

-Grayson Bloom, znany i szanowany filantrop został oskarżony o działalność w grupie przestępczej. 55-letni mężczyzna miał już od blisko 25 lat przyjmować zlecenia na głowy ważnych osobistości, jak i zwykłych obywateli- przeczytał chłopak.- Myślisz, że kogoś znasz, a on wbija ci nóż prosto w serce. To był mój idol od dzieciństwa...Podziwiałem go, a on mnie tak bezczelnie zdradził.

- Ale ty go nie znałeś- wtrąciła Blair.

- Ale czułem się jakbym znał!- Liam wyrzucił ręce w powietrze.- Zdrada zawsze boli tak samo.

Zacisnęłam dłonie w pięści, by ukryć ich drżenie.

- Dramatyzujesz- mruknęła lekceważąco Sparks.

- Sama dramatyzujesz ty...

- Liam, uspokój się. To równie dobrze mogą być pomówienia- przerwał mu Nicholas, wzruszając ramionami.

Zanim ktokolwiek zdążył się ponownie odezwać, leżący na szklanym stoliku telefon rozświetlił się, ukazując zdjęcie brązowowłosej dziewczyny.

Rhysand natychmiast zerwał się z miejsca i sięgnął po urządzenie. Wydusił z siebie ciche przeprosiny, a potem wyszedł z pokoju.

Nicholas pokręcił głową i wydawało się, że wymamrotał coś w stylu ,,To się źle skończy." Ale nie byłam pewna.

Nikt jednak nie poświęcił temu zbyt dużej uwagi. Wszyscy zaabsorbowani byli kolejną kłótnią Liama i Blair.

Wywróciłam oczami z lekkim uśmiechem, przysłuchując się jej.

Kiedy pochyliłam się nad stołem, by wziąć swoją szklankę, zorientowałam się, że jest już pusta. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie było żadnej pełnej butelki.

Westchnęłam, a później chwyciłam naczynie i skierowałam się w stronę kuchni.

Mijając lekko podpitych już ludzi i bałagan jaki robili, naprawdę nie zazdrościłam Quillom sprzątania.

Gdy weszłam do pomieszczenia z ulgą zauważyłam, że nikogo w nim nie było.

Podeszłam do blatu i chwyciłam butelkę coli, odkręcając ją.

Nalałam napoju do szklanki, uważając, by nie rozlać, a potem uniosłam ją do ust.

Wtedy głośne chrząknięcie sprawiło, że gwałtownie odwróciłam się, napotykając tym samym spojrzenie zielonych oczu Rhysanda.

- Wybacz- powiedział, podchodząc do mnie.- Nie chciałem Cię wystraszyć.

- Nic się nie stało-odparłam, spostrzegając, że ma na sobie kurtkę.-Jedziesz już?- zapytałam, gdy on oparł się o blat.

ImmunitetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz