Miejsce, do którego mnie wprowadzono śmierdziało stęchlizną. Powietrze było wilgotne i gęste, czułam jak osadza się na mojej skórze. Pomimo opaski, zasłaniającej moje oczy wiedziałam, że oprócz mnie i mężczyzny, który przyszedł tu ze mną, w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze. Słyszałam jego przyspieszony oddech i stłumione szlochanie. Stałam prosto, nie ważąc się nawet drgnąć, gdy ciche kroki rozległy się za moimi plecami. Chwilę później nastąpił tępy huk.
Drzwi zostały zamknięte.
- Czas na kolejną lekcję- oznajmił mężczyzna głębokim głosem, nareszcie zdejmując mi opaskę.
Zamrugałam gwałtownie, próbując zorientować się gdzie jestem. Wyglądało to na małą kamienną piwniczkę, na ścianach której znajdował się grzyb, wyjaśniający nieprzyjemny zapach. Jedynym źródłem światła było okno, przy suficie, zbyt małe, by przez nie uciec. Szczury skuliły się w brudnym kącie, jakby nawet one bały się tego, co ma zaraz nastąpić. Jednak tym, co sprawiło, że moje serce zamarło, było krzesło, stojące na samym środku. Krzesło , do którego przywiązany był zakneblowany człowiek. Jego ubranie było porwane i całe we krwi, twarz poobijana, a oczy pełne strachu.
- Społeczeństwo dzieli się na dwa odłamy- odezwał się ponownie mężczyzna, skupiając na sobie moją całą uwagę.- Na słabych i silnych. Przegranych i zwycięzców. Ofiary...i łowców- mówił spokojnie, idąc w stronę przestraszonego człowieka. Stanął za nim, a potem wyciągną scyzoryk z kieszeni swoich garniturowych spodni - Świat jest podły i okrutny, a żeby w nim przetrwać, trzeba się do niego dopasować.
Jedynym ruchem przeciął więzy blokujące jego ruchy.
- Ja wybrałem kim jestem. Wybrałem bycie łowcą- spojrzał na mnie oczami, które nic nie wyrażały. Zupełnie tak jak zawsze. W tych zielonych oczach nigdy nie tliły się emocję.- Teraz ty musisz wybrać- oznajmił, na powrót do mnie podchodząc. Jego krok był nonszalancki, a wyraz twarzy znudzony.
Sięgnął do kabury przypiętej do pasa, wyjął z niej pistolet i podał mi go. Przeskoczyłam wzrokiem między bronią a jego twarzą, niepewna co zrobić. W końcu jednak wzięłam ją do ręki.
Mężczyzna cofnął się o parę kroków i skinął głową w stronę przerażonego człowieka.
- Zabij go.
Drgnęłam, słysząc polecenie wydane głosem, nieznoszącym sprzeciwu.
- C-co?
- Słyszałaś mnie, Rosalind. Zabij tego mężczyznę-powtórzył.
Przełknęłam ślinę, czując jak metal w mojej dłoni zaczyna parzyć.
- D-dlaczego? Kim on jest?
- To nie jest istotne. Może być nawet świętym, a ty i tak masz go zabić, bo taki dostałaś rozkaz.
Wbiłam wzrok w człowieka, który był teraz na mojej łasce. Trząsł się na całym ciele i patrzył na mnie, jak na potwora. Patrzył na mnie... zupełnie jak na mężczyznę obok mnie. Oblał mnie zimny pot, a oczy zapiekł od łez.
Pokręciłam głową, biorąc drżący oddech.
- Nie zrobię tego. Nie zabiję niewinnego człowieka- oznajmiłam, odrzucając broń.
Głośne westchnienie odbiło się od ścian piwnicy. Przeniosłam wzrok na mężczyznę, który patrzył na mnie z dezaprobatą, ale nie wyglądał na zaskoczonego. Zupełnie jakby wiedział, że tak postąpię.
Nagle, kątem oka, zobaczyłam ruch po mojej lewej stronie.
W ostatniej chwili odskoczyłam do tyłu, unikając ciosu. Szeroko otwartymi oczami spojrzałam na człowieka, który jeszcze chwilę wcześniej siedział przerażony na krześle, a teraz rzucił się na mnie z nożem.

CZYTASZ
Immunitet
عشوائيDo małego miasteczka przeprowadza się Lara wraz ze swoim starszym bratem. Nikt nic o nich nie wie, więc szybko stają się niebywałą sensacją, co krzyżuje ich plany wtopienia się w tłum i zaczęcia życia od nowa... ... Jednak każdy człowiek, który chce...