Rozdział 10

4.7K 182 24
                                    

Głośne stukanie do drzwi sprawiło, że drgnęłam niespokojnie. Odłożyłam na stolik książkę, którą czytałam i powoli podniosłam się z fotela, patrząc w kierunku drzwi zupełnie jakbym mogła zobaczyć kto kryje się po ich drugiej stronie.

Aaron był w sklepie, a ja nie spodziewałam się żadnych gości, co sprawiło, że moja wyobraźnia rozpoczęła pracę na najwyższych obrotach.

Gdy pomimo upływu dłuższej chwili pukanie nie ustało, zaczęłam działać automatycznie. Najciszej jak potrafiłam poszłam do kuchni, a następnie wyjęłam nóż ze stojaka przy zlewie. Trzymając moją prowizoryczną broń mocno w dłoni, przylgnęłam do ściany i ruszyłam w kierunku przedpokoju, nie odrywając się od niej.

Kiedy dotarłam drzwi, wzięłam głęboki oddech, by nieco otrzeźwić umysł.

Uniosłam rękę i gdy już miałam nacisnąć na klamkę, usłyszałam głosy.

- Może nie ma jej w domu?

- Na pewno jest. LARAO! OTWIERAJ DRZWI!- rozległ się głośny krzyk, którego nie dało się z niczym pomylić.

Ulga, która na mnie spłynęła była obezwładniająca.

Ponownie oparłam się o ścianę, tym razem śmiejąc się z samej siebie. Przez chwilę stałam w bezruchu, pozwalając sercu wrócić do normalnego rytmu, a adrenalinie opuścić moje ciało.

W końcu przetarłam twarz ręką i zrobiłam krok do przodu, by otworzyć drzwi moim niedoszłym napastniczkom.

- Oh nareszcie- skwitowała Olivia, przepychając się pomiędzy mną a framugą.

- Tobie też dzień dobry.

- Dłużej się nie dało?-zapytała, a następnie zmarszczyła brwi, patrząc na przedmiot, który nadal trzymałam w dłoni.- Po co ci nóż?

- Eee..Gotowałam- odpowiedziałam pośpiesznie, zamykając drzwi za Blair.

- Cześć, Laro- przywitała się z szerokim uśmiechem.

- Hej- odparłam i uniosłam rękę, zachęcając je do wejścia.

Sama poszłam do kuchni z zamiarem odłożenia noża na jego miejsce i gdy już to zrobiłam, odwróciłam się do moich nieproszonych gości.

Podczas, gdy Blair poruszała się po pomieszczeniach odrobinę niepewnie, Olivia, czując się już jak u siebie, rzuciła kurtkę na fotel, a później weszła do kuchni i oparła się o blat, tuż obok mnie.

- A więc czemu mogę zawdzięczać tę wątpliwą przyjemność?- zapytałam, zakładając ręce na piersi.

- Przyszłyśmy ustalić za co przebierzemy na halloween.

Wywróciłam oczami.

- Mówiłam wam już, że nie mam zamiaru tego robić.

- A ja ci już mówiłam, że nie masz wyjścia. Nicholas nigdy się nie przebiera, a ja nie mogę pozwolić, żebyście oboje przyszli na moją imprezę w zwykłym stroju.

- Wasi rodzice zgadzają się, żebyś wyprawiła imprezę w domu?

Dziewczyna machnęła ręką.

- Przecież ich nie ma. Jak mają się nie zgodzić, skoro nic nie wiedzą?

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Olivia wspominała, że jej rodzice są chirurgami, w szpitalu w Cambridge i przez to są zmuszeni mieszkać oddzielnie, ale nie sądziłam, że aż tak wykorzystuje ich nieobecność.

- Najpierw nas wysłuchaj. Mamy fajny pomysł – wtrąciła Blair, podchodząc do nas z szerokim uśmiechem. – Przebierzemy się za Kiss, Marry, Kill – oznajmiła entuzjastycznie.

Zmarszczyłam brwi.

- Za co?

Obie spojrzały na mnie z zaskoczeniem.

- O mój Boże- padło z ust blondynki.

Szybko wyjęła telefon z kieszeni, a potem razem z Blair, przez tłumaczyła mi na czym polega ta ,,gra''.

- A co z Amber?- zapytałam, kiedy już skończyły.

- Jak to ,,co z Amber?"- Olivia zmarszczyła brwi.

- Znacie się dłużej. To nie ona powinna mieć z wami dopasowane stroje?- pomimo, że nie przepadałam za dziewczyną uważałam, że nie byłoby to w porządku wobec niej.

Blair prychnęła.

- Ona i tak zawsze przebiera się za zdzirowatego aniołka.

- Blair- skarciła ją Olivia.

- No co? Przecież to prawda. Robi tak co roku.

- No może tak, ale...- dziewczyna nie dokończyła. Urwała, kiedy usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego klucza, a następnie otwieranych drzwi.

- Wróciłem!- krzyknął Aaron. Jeszcze nie był w stanie nas dostrzec, tak jak my nie widziałyśmy jego, dlatego gdy ponownie się odezwał, natychmiast mu przerwałam. - Rosa...

- Jestem w kuchni z Blair i Olivią!- krzyknęłam podkreślając fakt, że mamy gości.

Dziewczyny spojrzały na mnie, nie rozumiejąc o co mi chodzi. Na szczęście Aaron zrozumiał.

- Oh...- odchrząknął i po chwili wszedł do salonu z torbami pełnymi zakupów.- Miło was widzieć- zwrócił się do ich.

- Pana również- odparła Olivia z uśmiechem.

Mężczyzna odpowiedział nikłym uniesieniem kącika ust. Wydawał się...niespokojny, jakby coś go trapiło.

- Właściwie dziewczyny już idą- oznajmiłam, odpychając się od blatu.

Obie ponownie posłały mi zaskoczone spojrzenia.

Złapałam za kurtkę Olivii i podałam ją jej.

- Napiszcie mi kiedy mamy iść na zakupy po stroje- powiedziałam, popychając delikatnie ją i Blair w kierunku przedpokoju.

- Naprawdę?- zapytała zaskoczona dziewczyna.- Zgadzasz się?

- Tak, tylko teraz już idźcie.

Może nie było to miłe z mojej strony, ale musiałam jak najszybciej porozmawiać z Aaronem.

Kiedy obie dziewczyny były już ubrane, pożegnałam się z nimi, zamknęłam drzwi, a następnie udałam się z powrotem do kuchni.

- Co się stało?- zapytałam, patrząc jak mężczyzna rozpakowuje zakupy.

Gdy tylko zadałam pytanie spiął się ledwo zauważalnie. Minęła dłuższa chwila zanim westchnął i odwrócił się twarzą do mnie.

- Dostałem wiadomość z informacją o pilnym spotkaniu.

Poczułam jak w moim wnętrzu wzbiera się obawa.

- Okej...- szepnęłam i pokiwałam głową, starając się zachować względny spokój.- Co to właściwe oznacza?

- Komplikacje. 

ImmunitetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz