Rozdział 18

2.8K 115 14
                                    

- Siedemdziesiąt procent!- wykrzyknęła Olivia, rzucając swój test z chemii na moją ławkę.- Od dzisiaj jestem Maria Skłodowska- Curie- oznajmiła z dumnym uśmiechem.

Pokręciłam głową z rozbawieniem, a potem wstałam z krzesła.

- A ci jak poszło?-zapytała.

- Też dobrze- odpowiedziałam, pakując swoje rzeczy.

Dziewczyna sięgnęła po mój sprawdzian i wytrzeszczyła oczy.

- ,,Też dobrze"?! Masz sto procent. Cofam to, co przed chwilą powiedziałam. Ty jesteś Maria Skłodowska- Curie.

Zaśmiałam się cicho, zabierając Olivii arkusz. Kiedy włożyłam go do torby, wyszłyśmy z sali.

- Po prostu już wcześniej przerobiłam ten działa- wyjaśniłam.

- No tak, te twoje nauczanie domowe.

- Tak, te moje nauczanie domowe- parsknęłam, uśmiechając się lekko.

Tak właściwie to nie było kłamstwo.

A przynajmniej nie do końca.

- W ogóle- pisnęła nagle z ekscytacją.- W następnym tygodniu ja i Liam będziemy obchodzić naszą drugą rocznicę.

- Naprawę? Jesteście razem już dwa lata?

- Tak, nawet nie wiem kiedy to zleciało- odpowiedziała, wchodząc na stołówkę

- Macie już jakieś plany?

- Liam zarezerwował stolik w restauracji...Kurde, muszę jak najszybciej wymyślić, co mu dać. I w co ubiorę się na kolację.

- Mogę ci pomóc jeśli chcesz- zaproponowałam.

Liv uśmiechnęła się z wdzięczność

- Byłoby fantastycznie- oznajmiła, po czym ściszyła głos.- To porozmawiamy potem.

Skinęłam jedynie głową, bo już dotarłyśmy do stolika, przy którym zwykle jadłyśmy. Markus, Liam oraz Nicholas podnieśli głowy, gdy zajęłyśmy nasze miejsc.

- Cześć- przywitała się Olivia, a ja rozejrzałam się dookoła.

- Gdzie Blair?-zapytałam, zauważając, że przy stoliku leżą jej rzeczy.

- Poszła do automatu po kawę- odparł Markus, zakręcając butelkę wody.

- Serio?- jęknęła dziewczyna, siedząca obok mnie.- Mogła napisać, też napiłabym się kawy i...

Nagle coś w mojej kieszeni zawibrowało. Sięgnęłam po telefon, a kiedy włączyłam ekran moim oczom ukazała się wiadomość od... Nicholasa?

Zmarszczyłam brwi, odblokowując urządzenie.

Nicholas Quil: Kończy nam się czas, złośnico

Nicholas Quil: Musimy dokończyć nasz projekt na literaturę

Wywróciłam oczami.

Ja: Nie mogłeś mi tego po prostu powiedzieć?

Ja: Ale masz rację. Musimy się w końcu za niego zabrać.

Ja: Masz dzisiaj czas?

Nicholas Quil: Czy Ty właśnie przyznałaś mi rację?

Podniosłam głowę i posłałam chłopakowi niedowierzając spojrzenie, na co wzruszył ramionami i ponownie skupił wzrok na telefonie.

Nicholas Quil: No co?

Nicholas Quil: Jestem zwyczajnie zdziwiony

Nicholas Quil: Chyba zapiszę to w kalendarzu

Ja: Nie widziałeś tego, ale właśnie wywróciłam oczami.

Nicholas Quil: Widziałem

Nicholas Quil: A co do Twojego wcześniejszego pytania: Wydaję mi się, że tak. Ale dam Ci jeszcze znać

Ja: Ok.

Wygasiłam telefon, a potem na powrót schowałam go do kieszeni spódniczki. Chciałam włączyć się do rozmowy, którą Olivia prowadziła z chłopakami, ale poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Zerknęłam na przeciwną stronę stołu i zauważyłam, że teraz to Nicholas patrzy na mnie z niedowierzaniem. Uniosłam brew, nie wiedząc, o co mu chodzi.

- Naprawdę?- wyczytałam z ruchu jego warg.- ,,Ok"? Jeszcze z kropką?

- Co jest nie tak?- również zapytałam bezgłośnie.

Nie odpowiedział. Pokręcił tylko głową i odwrócił wzrok. Nie zastanawiałam się dłużej nad jego reakcją, bo moją uwagę przykuła Blair. Zmierzała powoli w naszym kierunku ze skupieniem wpatrując się w kubek, który lekko parował. Była tak skoncentrowana, na tym, by nie wylać gorącej kawy, że nie zwracała uwagi na otoczenie.

Podobnie jak chłopak, który szedł tyłem i rozmawiał ze znajomymi. Blair była już przy naszym stoliku, kiedy nagle wpadł na nią. Oczy dziewczyny rozszerzyły się gwałtownie.

Zanim ktokolwiek zdążył zareagował, cała zawartość kubka wylądowała na podłodze, stole i...mojej dłoni.

- Cholera- usłyszałam, jak ktoś przeklina głośno, ale byłam zbyt zaabsorbowana natychmiastowym bólem, który rozszedł się po mojej ręce, by zrozumieć kto to był.

Skóra momentalnie zrobiła się czerwona, w miejscu w którym miała kontakt z gorącą cieczą. Miałam wrażenie, że wbijaja się w nią tysiące małych igiełek. Szybko podniosłam się z miejsca i sięgnęłam po chusteczkę.

- O mój Boże, bardzo cię przepraszam- Blair od razu znalazła się przy mnie, a w jej głosie słychać było panikę.

- Nic się nie stało- odpowiedziałam, delikatnie przykładając papier do ręki. Piekła jak diabli.- To nie twoja wina.

Przy stoliku zrobiło się cicho. Oderwałam wzrok od zaczerwienionej dłoni, napotykając cztery pary zaskoczonych oczu.

- Ciebie...Ciebie to nie boli?- zapytał w końcu Liam, przyglądając mi się uważnie.

Dopiero wtedy zorientowałam się, co zrobiłam. A bardziej czego nie zrobiłam. Praktycznie w żaden sposób nie zareagowałam na fakt, że Blair wylała gorącą kawę na moją rękę.

Odchrząknęłam.

- Oczywiście, że boli.

Nie kłamałam. Cholernie bolało.

- W takim razie...

- Muszę iść do łazienki- przerwałam mu od razu.- Olivio pójdziesz ze mną?- zapytałam, zwracając się do dziewczyny.

Kiedy ta pokiwała głową, w milczeniu opuściłyśmy stołówkę. Skupiłam się na równomiernym oddychaniu, by odwrócić swoją uwagę od bólu.

Wdech i wydech.

Wdech i...

- Może pójdziemy do pielęgniarki?

Przeniosłam wzrok na Liv, kręcąc głową.

- Nie ma jej.

- Skąd wiesz?- spytała, marszcząc brwi.

- Przecież, idąc na stołówkę mijałyśmy jej gabinet. Nie widziałaś karteczki?

- Jakoś mi to umknęło- mruknęła, gdy dotarłyśmy do łazienki.- Nigdy jej nie ma, gdy jest potrzebna.

- Poradzę sobie bez niej- powiedziałam, wkładając oparzoną rękę pod zimną wodę. Ulga w bólu sprawiła, że z moich ust wydobył się cichy jęk.

- Nie wygląda za dobrze.

- Nie utworzyły się pęcherze. Skóra jest jedynie zaczerwienieniona i strasznie boli, więc to najprawdopodobniej tylko oparzenie pierwszego stopnia...Bywało gorzej- zażartowałam, chcąc rozładować napięcie, ale sprawiło to, że atmosfera zgęstniała.

Wiedziałam, że w głowie Olivii kłębi się wiele pytań.

- Nie pytaj- oznajmiłam, patrząc jak woda spływa po mojej dłoni.- Czasami lepiej nie wiedzieć.

ImmunitetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz