Rozdział |05|

19 4 0
                                    

Zeszłam na dół zdając sobie sprawę z tego, że nie było jeszcze żadnych gości i chłopaki siedzieli sami na dole w salonie. Gdy tylko stanęłam w drzwiach dostrzegłam ich jedzących pizzę i grających na konsoli. Jakoś mi się nie chce wierzyć, że to właśnie ma być ich impreza. 

-Gdzie wszyscy ludzie? 

-Jest dopiero siódma. Nikt nie przyjdzie przed dziewiątą.- powiedział Kevin. 

-No racja. Co ode mnie chciałeś? -Nie chciało mi się  tam stać. Miałam swoją grę w simsy i to w tej chwili było dla mnie najważniejsze. 

-Zamówiliśmy pizzę. Masz zjeść. -Że co? Od kiedy to on mi rozkazuje?!

-Jak byś nie zauważył wcześniej to jadłam sałatkę. 

-Sałatka  to jak przystawka. Nigdy się tym nie najesz. -Miał rację, jednak nie wolno mi zjeść pizzy. Unikam takich rzeczy a w szczególności teraz gdy jest aż tyle osób w moim domu i nie wolno mi będzie iść i pomóc sobie w łazience w pozbyciu się jej. 

-Wiesz, że nie dam rady zjeść nic więcej. Poza tym Dean przyniósł mi wcześniej ciastka. -I tak to już za dużo bo nie mogłam im  się oprzeć i zjadłam aż dwa. Normalnie masakra. Nie wierzę, że udało się im mnie namówić na to wszystko.

-Siadaj bo powiem mamie, że znowu nie jesz. A wtedy ona dostanie świra i nie tylko im popsujesz wyjazd a mi imprezę bo pewnie zaraz wsiądzie w samochód i tutaj wróci i zacznie Cię karmić na siłę przy wszystkich moich kolegach jak małe dziecko. - Ten to ma tupet. Co go obchodzi to czy ja jem czy nie. Zawsze mi się wydawało, że jego by nawet nie obchodziło gdyby było po mnie. Jakoś nigdy się mną nie przejmuje. Może tylko dzisiaj, jednak to jest coś nadzwyczajnego. 

-Dobra niech już Ci będzie. - Wzięłam talerz z stolika i nałożyłam sobie jeden kawałek. Boże, jak ta pizza cudownie pachnie. No dosłownie kocham ten zapach i smak. A jeszcze tak dawno nie jadłam pizzy. Ciągle w jakiś sposób jej sobie odmawiam. Oczywiście tym razem miałam podobny zamiary bo chciałam " zjeść" ją w swoim pokoju a tak na serio chciałam ją po prostu wyrzucić do śmieci. - Dzięki, zjem u siebie. - Dodałam. 

-Nie. Siadaj tutaj koło nas. Myślisz, że Cię nie znam i nie zdaje sobie sprawy z tego, że zaraz znajdę ten kawałek w koszu na śmieci. -Tym razem z niczego odezwał się Kol. Po prostu wtrącił się do naszej rozmowy, czego widać nawet i mój brat się nie spodziewał. Spojrzał na niego, potem na mnie i znowu na niego. 

-Słyszałaś go. Siadaj. -Dlaczego oni dzisiaj muszą być właśnie tacy wkurzający? No serio, jakoś ciągle nie zwracają na mnie uwagi a teraz co? No dobra Wilson jakoś dziwnie zwraca na mnie zawsze uwagę. Gnębi mnie, męczy jednak nigdy nie pozwoliłby wyrządzić mi krzywdy. Wiem, że to brzmi zabawnie i całkiem bez sensu jednak tak właśnie jest. Widać, że zależy mu na mnie jak na młodszej siostrze i zawsze tak było. Zawsze mnie wkurzał, śmiał się ze mnie jednak nie tak wrednie. Chodzi mi bardziej o śmianie się z tego, że coś mi wypadło z rąk. Albo, że poplamiłam się sosem czy sokiem. Jednak nigdy nie śmiał się z mojej wagi czy ogólnie tego jak wyglądam. Był wredny, jednak w najgorszej chwili jestem pewna, że pomimo tego co jest między nami to on zawsze stanie w mojej obronie. Przynajmniej taką mam właśnie nadzieję. I to co jest między nami to dziwna nienawiść, jednak i również przyjaźń. Nie wiem jak to określić jednak już zostańmy przy tym. 

Usiadłam na pustym fotelu gdzie bardzo powoli jadłam ten jeden kawałek pizzy. Tym wolniej będę jeść tym lepiej bo tak naprawdę nie powinno się jeść szybko i tyle. I nadzieja jest też taka, że jak będę jeść co powoli to żaden z nich nie zda sobie sprawy z tego, że zjadłam tylko jeden maluteńki kawałeczek. Inaczej jeszcze mogliby mi kazać zjeść więcej. I gdzie ja niby mam to zmieścić? No dobra miejsce to by się znalazło nawet na cakuh karton. Pamiętam te czasy kiedy to tyle właśnie jadłam. Byłam gruba świnia tak za przeproszeniem. Nigdy nie mogę do tego wrócić. 

Przyjaciel mojego brata |Tom 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz