Rozdział |21|

14 3 0
                                    

Kol's pov.

Uwielbiałem te momenty gdy mogliśmy zostać sam na sam. Nawet na chwilę. Mogłem wtedy w końcu być przy niej sobą. Nie musiałem udawać tego kim nie jestem. Wiem, że zachowuje się ciągle jak głupek a nie powinienem. Mógłbym powiedzieć jej prawdę której na pewno się spodziewa jednak nie mogę. Kevin by mnie zabił za w ogóle rozmawianie z nią sam na sam dłużej jak piec minut. Takie głupie rzeczy jak tylko odwieźć ją do domu się nie liczą. On musi wierzyć, że ja jej nie lubię tak samo jak ona mnie. Jednak taka jest prawda, że my się lubimy. Może i Alison nie powie tego nigdy na głos jednak czuje to całym sobą, że ona mnie lubi. Moglibyśmy być przyjaciółmi jednak Kevin dostałby szału i go rozumiem. Nie jestem facetem dla niej. Ona zasługuje na kogoś dobrego, lepszego ode mnie. Jednak również nie na kogoś takiego jak ten policjant. Myśląc o nim i o tym, że są razem aż mnie krew zalewa. Wiem co mówiła, że z im nie jest. Jednak ja znam prawdę. Po pierwsze kto normalny trzyma swoje i tylko przyjaciółki zdjęcie koło łóżka. No właśnie nikt to chodzi, że nikt tego nie robi więc coś jest między nimi i na samą myśl aż mi się robi nie dobrze. Dlaczego to jemu jest dane być z nią a nie mi? Dobra, źle to zabrzmiało. Mógłbym mieć Alison gdybym tylko chciał, jednak nie chce jej, może ujmę to inaczej. Nie mogę jej mieć bo liczę się z zdaniem mojego przyjaciela. Zależy mi na nim i nie mogę pozwolić aby jakaś laska stanęła nam na drodze. Rozumiem również dlaczego nie wolni mi być blisko niej, Kevin nie lubi tego jakim jestem człowiekiem. Uważa, że Alison zasługuje na kogoś znacznie lepszego i ma rację. Zgadzam się z tym. Ja przecież nie szanuje kobiet, sypiam tylko z nimi i to wszystko więc nie mogę narazić jej na takie coś. Jest zbyt ważna aby być tylko zabawka na jeden wieczór. Alison to przecież rodzina. 

Czekałem na nią w jej salonie. Niby znałem to pomieszczenie jak własną kieszeń jednak już od trochę mnie tu nie było i czułem wielką potrzebę obejrzenie całego pomieszczenia. Nic się nie zmieniło a ja jednak zachowywałem się jakby ktoś wybudował tutaj nowa ścianę. 

-Już jestem. - Usiadła na fotelu który stał na przeciwko mnie. Był tak duży a ona taka malutka, że aż cała się w nim zatopiła. Ja się naprawdę dziwiłem dlaczego ta dziewczyna się głodzi i stara się schudnąć skoro ona nie ma z czego chudnąć? A nawet gdyby i miała to nie powinna tego robić w taki właśnie sposób jaki to robiła. Mam nadzieję, że już przestała. 

Dziewczyna odłożyła szklankę z sokiem ja stolik przede mną i się uśmiechała do mnie. Na jej twarzy widać było zmartwienie. Wiedziałem, że tym wszystkim sprawiłem, że ma mętlik w głowie. Nic jej nie będzie, wiem że to trochę wredne jednak lubiłem czasem mącić jej w głowie. Robiła się wtedy taka zadziorna i chętna przygód które by pomogły jej rozszyfrować moją osobę. Ona pewnie myśli, że nie zdaje sobie sprawy z tego jak czasem się zacina i po prostu myśli o czym intensywnie. To nawet i dobrze przynajmniej nie jest głupia. 

Jednak to nie o to mi tutaj chodziło. 

-Dziękuję za napój. - powiedziałem nie wiedząc jak zacząć temat. Dowiedziałem się czegoś i chciałem to wyjaśnić za wszelką cenę. Jednak cząstka mnie się bała zacząć temat. Nie powinienem był się tak stresować. Przecież nie jest ona dla mnie nikim ważny. 

Kogo ja oszukuję? Przecież spędziłem z tą dziewczyną całe dzieciństwo. Czy tego chciała czy nie to jesteśmy i już chyba zawsze będziemy blisko. 

-Nie ma za co. Wiem, że to Twój ulubiony. Nikt w domu tego nie pije i coś mi się wydaje, że mama z przyzwyczajenia kupuje. - Zaśmiałem się. Oj Pani Stone jest najlepsza. Wiem, że cokolwiek teraz się dzieje ona byłaby w stanie mi w tym pomóc, ale przecież nie mogę jej powiedzieć. 

-Tak dziwnie jest nie przychodzić tutaj codziennie. 

-Masz rację, dziwnie jest jak was nie ma. Tak cicho i czysto. - Lekko się zaśmiała. - Kol, dlaczego chciałeś pogadać o Van? - zapytała. 

Przyjaciel mojego brata |Tom 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz