Rozdział |31|

23 5 1
                                    

4 gwiazdki i kolejny.

-Wchodź kochana, nie wstydź się. Kobieta posłała mi nieco dziwny uśmiech i zaprosiła nas w głąb salonu w którym stało tak wiele osób. Przełknęłam wielką gulę w gardle. Bałam się i to jeszcze jak. Nie wieszialam tylko czego bardziej. Tych wszystkich ludzi czy jego matki, która wydawała się fałszywa z każdej strony.

-Chodź. Poznasz wszystkich. - A co jak ja naprawdę nie chciałam. Wiedziałam, że połowę jak i nie większość z tych ludzi już nigdy w życiu nie zobaczę.

Luke zaczął mnie ciągnąć do tych wszystkich ludzi. Nie czułam się tutaj chciana co naprawdę jest dziwne.

Luke zaczął przedstawiać mnie swoim braciom i ich żonom. Z tego co zauważyłam to tylko Luke i najmłodszy brat mają dziewczyny. Tak, tylko, że ten brat jest o rok ode mnie młodszy więc się nie dziwię, że nie ma żony.

Niektóre z tych kobiet krzywo na mnie patrzyły. No jasne, nie byłam taka jak one. To już widać na pierwszy rzut oka. Jedna z nich Melanie była spoko. Serio? Na 4 baby to tylko jedna z nich była miła. I to nie w udawany sposób bo po prostu czułam od niej takie dobro i ciepło. Jej uśmiech był zaraźliwy.

-Spokojnie Alison. Nie są tacy źli. - powiedziała do mnie na ucho widząc, że się bardzo stresuje.

-Dziękuję. Chociaż i tak ciężko mi jest się uspokoić. - Posłała mi kojący uśmiech a reszta bab normalnie nas zmierzyła. - Czy mi się to wydaje, że one już mnie nie lubią? - spytałam.

-Nie przejmuj się nimi. Muszą Cię poznać i dopiero z czasem będą miłe. - Dziękuję bardzo. Może też być tak, że to pierwszy i ostatni raz jak ja je widzę więc raczej to nic nie da.

-Skarbie, chodź przejdziemy się. Pokaże ci co nieco. - Luke złapał mnie za rękę a ja tak trochę niechętnie za nią złapałam. Wciąż byłam zła za to co zrobił i tylko jego dzisiejsze zachowanie zadecyduje tak to dalej będzie. Teoretycznie jego rodzina też, jak nie będę czuć się z nimi w miarę dobrze to jak mam być z nim? Wiem, że rodzina to nie on i tak dalej. Jednak mają znaczenie, nawet w naszym związku.

Zaczęliśmy powoli wychodzić do ogrodu. I to co myślałam wcześniej było prawdziwe bo widziałam dwóch ogrodników.

-Pięknie tutaj. Twoi rodzice to jacyś królowie czy co? - Zaśmiałam się.

-Nie, ojciec dostał firmę po swoim wujku który nie miał nigdy dzieci. - No, ale żeby mieć aż tyle kasy? Nie wiem czy ja bym mogła tak żyć wśród ludzi którzy dla mnie pracują. Sprzątaczki też widziałam wcześniej wszędzie i na pewno kucharz gotuję dla nas obiad i kelnerzy podadzą wszystko do stołu. - Nie tego się spodziewałaś
Wiem.

-Spodziewałam się normalnego obiadu, ale nie jest źle. Przecież to nic nie zmienia. - Zmienia i to wiele bo czuje się przy nich gorsza. Nie tylko jak dziecko którym jestem, ale i gorsza.

-Przepraszam, że Ci nie powiedziałem. Bałem się, że się wtedy nie zgodzisz tutaj przyjść. - A mogłam się nie godzić. Żałowałam swojej decyzji i to bardzo.

-Nie przepraszaj jest dobrze. Tylko Twoja rodzina wydaje mi się mnie nie lubić.

-Nie martw się. Oni tacy są. Za jakiś czas Cię pokochają. - Za jakiś czas. Nie jestem w stanie powiedzieć.

Boże ja ciągle brzmię jakbym już dawno podjęła decyzję co do zerwania z Lukem, a teraz tylko staram się upewnić czy to dobra decyzja. I szczerze mówiąc, nie jestem pewna.

-Jak wróciłaś do domu z komisariatu? - zapytał nagle.

-Rodzice po mnie przyjechali.

-Jak to przyjechali po Ciebie? I co im powiedziałaś?

Przyjaciel mojego brata |Tom 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz