Fear of tomorrow

295 49 3
                                    

Mijały dni, a Jimin leżał w szpitalnym łóżku, nadal w stanie śpiączki. Cały ten czas byłam przy nim, nie odstępując go na krok. Przysiadałam przy jego łóżku, trzymając jego dłoń w swojej, czując, jak z każdym dniem nadzieja słabnie, a bezsilność rośnie.

Codziennie, gdy patrzyłam na jego bezruch ciało, czułam, jakby kawałek mnie również umierał. Świat na zewnątrz szpitala mógł się kręcić dalej, ale dla mnie czas stanął w miejscu. 

Lekarze zapewniali mnie, że robią wszystko, co w ich mocy, aby pomóc Jiminowi, ale każde kolejne dni bez poprawy sprawiały, że moje serce pogrążało się coraz głębiej w otchłani rozpaczy. 

Kiedy w nocy siedziałam przy jego łóżku, patrząc na jego spokojną twarz, myśli krążyły mi po głowie. Wspomnienia z naszej przeszłości, nasze śmiechy, nasze rozmowy, wszystko to sprawiało, że łzy znów zalewały mi oczy. Chciałam wierzyć w to, że będzie lepiej, ale wszystko, co się działo wokół, mi to uniemożliwiało.

Wiedząc, że z rana muszę pojawić się w sądzie tym razem bez wsparcia Jimina, postanowiłam, że chociaż spędzę noc w szpitalu. Chciałam poczuć jego bliskość, nawet jeśli był nieprzytomny.

- Jimin, tak bardzo się boję tej rozprawy- zaczęłam szeptać do niego, gdy głaskałam go po głowie- nie wiem, czy sama dam radę. Tae, Sujin i Kook nie są w stanie zastąpić twojej osoby. Boję się, że coś się nie uda i stracimy Minho. To będzie moja wina.

Po mojej twarzy zaczęły spływać gorzkie łzy, gdy sobie wyobraziłam, że jutrzejsza rozprawa kończy się moim niepowodzeniem. Nie mogłabym sobie tego wybaczyć, ponieważ strata chłopca byłaby moją winą.

Tak długo płakałam, że nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam, siedząc z głową opartą na ramionach, które znajdowały się na łóżku. Obudziłam się, dopiero gdy poczułam lekkie poruszenie. Uchyliłam delikatnie oczy, ale gdy dostrzegłam, co mnie obudziło, szybko się podniosłam do pozycji siedzącej.

To był Jimin, który się wybudzał ze śpiączki. Jego powieki poruszały się lekko, a jego oddech stał się bardziej regularny. Przytrzymując jego dłoń w mojej, czułam, jak jego palce delikatnie reagują na moje dotknięcie. Serce zaczęło mi bić szybciej, a wewnętrzne emocje wywołały lawinę przeciwstawnych uczuć: ulgi i niepokoju.

- Jimin? - szepnęłam, nie wiedząc, czy usłyszał moje słowa.

Jego ruchy były nieporadne, ale oczy otworzyły się na ułamek sekundy, zanim znów zamknął je powoli. Był to jednak znak, że powoli wracał do nas. Moje serce zadrżało ze szczęścia i nadziei.

Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Po tylu dniach niepewności i bezsilności Jimin wracał do nas. To było jak cud.

- Youjung- tym właśnie momencie do sali wszedł mój brat.

Spojrzałam na mojego brata, a w moich stały łzy. Łzy szczęścia.

- Youjung, musimy już iść na rozprawę- powiedział, jego głos brzmiał uspokajająco, ale czułam w nim ton desperacji. - Musimy być tam na czas. Już i tak jest późno.

Miał rację. Musiałam iść na tę rozprawę, musiałam walczyć o przyszłość Minho, ale nie mogłam zostawić Jimina samego. Nie po tym, jak właśnie zaczął wracać do nas. Chciałam być przy nim, gdy wróci do nas.

- Nie mogę go tu zostawić- westchnęłam- nie mogę go zostawić.

- Youjung, wiem, że chcesz zostać z nim, ale musimy się tam pojawić, by walczyć o Minho-przekonywał mnie mój brat. - Musisz być na tej rozprawie. Jungkook zostanie z nim dzisiaj, obiecuję.

Chwilę stałam w bezruchu, wahając się między obowiązkiem wobec Jimina a potrzebą wzięcia udziału w rozprawie. W końcu wzięłam głęboki oddech, z dala odchodząc od łóżka Jimina.

- Dobrze- powiedziałam, z trudem powstrzymując łzy. - Jedźmy.

Mój brat kiwnął głową, patrząc na mnie z pełnym zrozumienia spojrzeniem. Wiedział, jak trudna była ta decyzja dla mnie, ale również wiedział, że nie było innego wyjścia.

Zostawiłam szpitalny pokój z sercem rozdartym na pół. Chociaż wiedziałam, że muszę walczyć o Minho, moje myśli pozostały przy Jiminie, modląc się o jego powrót do pełni zdrowia.

Rozprawa rozpoczęła się gorzko. Rodzice Yeri nie tracili czasu na subtelną retorykę, od razu przeszli do ataku. Ich słowa były jak strzały, trafne i bezlitosne.

- To wszystko twoja wina! - krzyknęła matka Yeri, jej głos nasycony gniewem. - To ty odpowiadasz za to, co się stało z naszą córką!

Słowa te uderzyły we mnie. Próbowałam trzymać się, ale to było ciężkie w obliczu takiej nienawiści. Próbowałam się uspokoić. Zbyt duży stres nie był wskazany.

- Ależ proszę pani, nie miałam nic wspólnego z tym, co stało się z Yeri- próbowałam się bronić, ale moje słowa topiły się w fali oskarżeń.

- Nie kłam, Youjung! - krzyknął ojciec Yeri, jego głos brzmiał jak grzmot. - Wszyscy wiemy, że wszystkie podjęte decyzje były pod ciebie.

Osłupiała stałam w miejscu, wstrząśnięta oszczerstwami, które wypływały z ust rodziców Yeri. 

Z każdym kolejnym oskarżeniem, moje serce bólem się ściskało, ale wiedziałam, że muszę być silna. Muszę bronić Jimina, nawet jeśli wszyscy przeciwko nam.

- To nieprawda! - krzyknęłam, moje gardło szlochało ze złości. - Jimin jest niewinny! Nie macie żadnych dowodów na to, co mówicie! Gdybyście choć trochę się zainteresowaliście, to byście wiedzieli, że Jimin leży teraz w szpitalu w śpiączce.

- Proszę o spokój- krzyknął sędzia- chciałbym przypomnieć w sprawie czego, toczy się sprawa. Nie sądzimy o tym, kto jest winny śmierci państwa córki, więc proszę się uspokoić.

Jednakże nie było spokojniej. W końcu, w obliczu oskarżeń i ciągłego ataku, nie mogąc znieść więcej niesprawiedliwości i prawda wypłynęła z moich ust.

- To wasz kochany kuzyn Nate stoi za tym, że Jimin leży w szpitalu! - wykrzyknęłam, z trudem powstrzymując łzy i drżąc ze złości. - To on jest winny! On stoi za tym, że dziś Jimina nie ma sali !

Głosy wszystkich zamarły. W powietrzu unosiła się cisza, a moje słowa wprawiły wszystkich w osłupienie. Wiedziałam, że właśnie rzuciłam ogromną bombę, ale nie mogłam dłużej trzymać tego w sobie. Nie mogłam pozwolić, aby Jimin i ja byli dalej oskarżani o coś, czego nie zrobiliśmy.

Wtedy nagle poczułam nagły, silny ból w brzuchu, aż zgiełam się w pół, trzymając się za brzuch. Mój oddech stał się płytki, a serce biło mi gwałtownie. Wiedziałam, że stres nie jest wskazany, zwłaszcza w moim stanie.

Sędzia, zauważywszy moje cierpienie, zarządził przerwę w rozprawie, bym mogła uzyskać pomoc medyczną. Ludzie zaczęli się rozchodzić, ale ja zostałam na miejscu, czując, jak strach ogarnia mnie coraz bardziej. Czułam się bezsilna i przerażona, nie tylko o Jimina, ale także o moje nienarodzone dziecko. Od razu przy mnie znalazł się Taehyung, który starał się mnie uspokoić.

Wiedziałam, że muszę być silna. Musiałam przetrwać, nie tylko dla siebie, ale także dla Jimina i dla mojego dziecka. Ale w tej chwili, gdy ból przeszywał mnie jak ostrze, a moje myśli krążyły tylko wokół jednej rzeczy- czy wszystko będzie w porządku.

 Ale w tej chwili, gdy ból przeszywał mnie jak ostrze, a moje myśli krążyły tylko wokół jednej rzeczy- czy wszystko będzie w porządku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od Autorki: Kochani! Mamy kolejny rozdział. Jak myślicie, co się stanie dalej? Dziś powinien wieczorem się pojawić kolejny rozdział.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Please be my family | Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz