XII

734 17 0
                                    

Dwie pary ramion obejmowały Catelyn, gdy wybudzała się ze słodkiego snu. Pomruki rozmowy ucichły, kiedy poruszyła się, aby wtulić się bardziej w klatkę piersiową mężczyzny. Było za wcześnie na wstawanie. Jedna z dłoni leniwie gładziła ją po udzie, druga, zdecydowanie większa, leżała w zagłębieniu talii.

"Mogłabym się do tego przyzwyczaić" pomyślała, zaciągając się znanym zapachem czyichś perfum i płynu pod prysznic. Jej umysł był zbyt zamglony, żeby połączyć tę woń z konkretną osobą.

– Nie mam nic przeciwko, słońce. – Klatka piersiowa, na której leżała zawibrowała pod wpływem wymruczanych słów. Szlag, nie zamierzała tego powiedzieć na głos – Śpij jeszcze, musisz odpocząć.

Kim była, żeby się sprzeciwiać? Westchnęła, kiedy sylwetka za jej plecami ściślej przylgnęła do jej ciała, generując przyjemne ciepło. Nogi całej trójki były poplątane pod kołdrą.

Jedna drobna myśl, zanim odpłynęła w błogi, spokojny sen. Jedna iskierka lęku, niepewności, że nie powinna pozwolić sobie na takie lenistwo. Że powinna wstać i coś zrobić, chociaż nie była pewna co by to miało być. Zignorowała tę myśl z łatwością, o jaką sama się nie podejrzewała.

Gdy wybudziła się za drugim razem, czuła się o wiele bardziej wypoczęta. Usłyszała szum wody w przyległej łazience. Sięgając ręką przed siebie wyczuła pustkę i chłodną pościel w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą ktoś leżał. Obróciła się na plecy, mrużąc oczy.

Isabelle siedziała obok, wsparta plecami o wezgłowie łóżka. Przeglądała coś na telefonie, ale jak tylko zauważyła, że Cate się obudziła, odłożyła go na szafkę nocną.

– Już nie śpisz? – zapytała, pochylając się żeby skraść jej całusa. Catelyn jęknęła niezadowolona, ponieważ za szybko się odsunęła. – Sorry śliczna, Anthony kazał cię oszczędzać. Jakbym mogła złamać jego rozkaz.

Szeroki uśmiech na jej twarzy mówił sam za siebie. Opuściła się na materac, przyciągając Cate do siebie, pochłaniając jej usta w o wiele dłuższym, czułym pocałunku.

– Jak się czujesz? – zagadnęła, kiedy obie były wystarczająco usatysfakcjonowane rozpoczęciem dnia.

– Dobrze – mruknęła Catelyn, przeciągając się – Obolała. Ale tylko trochę.

– Gdzie dokładnie? – odezwał się trzeci głos. Obie dziewczyny zwróciły się w kierunku drzwi od łazienki. Isabelle przewróciła oczami, wiedząc że zaraz zacznie wypytywać Catelyn o to, co ją boli, gdzie, i jak bardzo. Sama przeszła przez to niejeden raz. Było to słodkie, fakt, ale i upierdliwe, kiedy nie dawał jej spokoju.

Anthony dopiero co wyszedł spod prysznica, ręcznik miał luźno owinięty wokół bioder. Palcami zaczesał swoje ciemne włosy do tyłu; mokre wyglądały jakby były czarne. Pojedyncze kropelki wody spływały mu po klatce piersiowej i brzuchu, aż znikały na linii bioder, wchłonięte przez ręcznik. Catelyn z zafascynowaniem obserwowała ścieżkę tych kropel, chłonąc widok półnagiego mężczyzny. Greckiego boga, nie człowieka.

Wróciła spojrzeniem do góry, delektując się widokiem jego sylwetki, wyrobionych mięśni skrywających siłę, dzięki której bez żadnego problemu mógłby ją obezwładnić. Przez szerokie barki, cień zarostu na brodzie, aż do idealnie skrojonych ust, obecnie rozciągających się w szerokim uśmiechu.

– Schlebiasz mi, kociaku. I dostarczasz mnóstwo cennych informacji.

Bez grama wstydu zrzucił z siebie ręcznik i założył szare dresy, żeby położyć się po drugiej stronie Catelyn i obdarować ją soczystym buziakiem. A zaraz po tym złożyć go na ustach Isy.

Good kitten [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz