Powrót do domu minął w nieprzyjemnej ciszy. Anthony z ciężkim sercem co chwila zerkał na Catelyn, która wcisnęła się w siedzenie jak najdalej od niego i patrzyła za okno, nie poświęcając mu ani chwili uwagi. Napisał do Isy, żeby wróciła tak szybko jak może. Jeśli Cate nie będzie chciała z nim rozmawiać, może ją chociaż wysłucha?
Wykorzystał czas podróży, aby ułożyć przeprosiny i dobre wytłumaczenie, ale gdy wjechali na teren posiadłości, wszystkie słowa wyparowały z jego głowy. Zresztą żadne nie były w stanie naprawić tego, co tak koncertowo zjebał. Zataił przed Catelyn ważne fakty ze swojego życia, myśląc że ma jeszcze trochę czasu. Że będzie mógł je wyjaśnić w sposób, jaki nie przekreśli go w jej oczach.
Jak tylko samochód zatrzymał się na podjeździe, dziewczyna wybiegła z niego, jakby się paliło. Poszedł za nią, na tyle wolno, żeby dać jej czas, gdyby chciała uciec do swojego pokoju i zamknąć się w nim, unikając rozmowy. A może miał nadzieję, że tak się stanie, bo sam nie był na nią gotowy. Strach, żal i złość na samego siebie zaciskały metalową pięść wokół jego serca.
Catelyn jednak czekała na niego w korytarzu, lustrując go zimnym wzrokiem. On stał bezradnie, unikając patrzenia jej w oczy, a kiedy się do tego zmusił... Widział w nich bezgraniczny smutek zdradę.
- Ja... - zaczął, podchodząc do niej i wyciągając dłonie, żeby ją objąć. Cate cofnęła się jak oparzona, zaplatając ręce na piersi. Anthony udawał, że wcale nie złamało mu to serca. - To nie...
- Jeśli powiesz mi, że to nie tak jak myślę, to nawet nie mamy o czym rozmawiać - odezwała się, chrząknięciem ukrywając załamujący się głos. - Zresztą skąd wiesz, co myślę. Patrząc na to, jak widocznie mało o tobie wiem, nie jestem pewna czy w ogóle mogę coś myśleć.
- Zawaliłem. I przepraszam. Chciałem...
- Niedopowiedzenie roku - przerwała mu w połowie zdania. Nie zamierzała mu tego ułatwiać i wcale jej za to nie winił.
- Chciałem ci o wszystkim powiedzieć. Naprawdę, ale myślałem, że mogę z tym zaczekać. Żebyś najpierw poznała mnie lepiej, a dopiero potem dowiedziała się o... - urwał, słowa wprost opisujące, do czego się kiedyś dopuścił, nie chciały mu przejść przez gardło. - mojej przeszłości. Żebyś nie skreśliła mnie już na starcie.
- Czyli wolałeś, żebym najpierw się w tobie zakochała i wtedy ujawnić, kim naprawdę jesteś. Bo przecież wtedy na pewno bym ci wybaczyła. Gratulacje, chyba ci się udało - warknęła, zaciskając dłonie w pięści, aby ukryć ich drżenie.
- Nikogo nie udawałem, wszystko ci mogę wyjaśnić - powiedział, ocierając wierzchem dłoni łzy, które napłynęły mu do oczu. - Ale jeśli nie chcesz... Nie będę cię zatrzymywał. Nie jesteś moją własnością, cokolwiek mówi prawo. Możesz zrobić co zechcesz.
Cisza zaległa między nimi, jedna z tych nieprzyjemnych i zwiastujących coś złego. Oboje patrzyli na siebie z dozą nadziei i zranienia jednocześnie. Żadne z nich nie chciało uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że bajka, w której żyli przez ostatnie tygodnie pękła, doprowadzając ich do tego miejsca.
- Nikt, powtarzam nikt mnie tak w życiu nie skrzywdził. A spotkałam naprawdę wielu, okropnych mężczyzn.
Po tych słowach Catelyn odwróciła się i poszła w głąb domu, zagryzając do bólu wargę, aby Anthony nie usłyszał jej szlochu. Miała ochotę go zwyzywać, pocałować, uderzyć i przytulić jednocześnie, jednak na żadną z tych rzeczy sobie nie pozwoliła.
***
Czas na rozmowę przyszedł trzy dni później. Przez cały czas Catelyn nie wychodziła ze swojego pokoju. Otwierała drzwi po jedzenie, które Anthony albo Isabelle zostawiali na korytarzu, ale dopiero wtedy, kiedy miała pewność, że żadne z nich nie jest w pobliżu. Czekała, nasłuchując ich oddalających się kroków.
CZYTASZ
Good kitten [18+]
RomanceAlternatywny świat, w którym ograniczenia nie istnieją. Uważaj, aby cię nie pochłonął... Trigger warning: przeczytaj tagi