XVIII

550 15 0
                                    

Ochroniarz otworzył jej drzwi, przepuszczając ją do środka. Skinęła mu głową i ruszyła przed siebie przez korytarz. Światła były przyćmione, tworząc przyjemny, erotyczny klimat. Każdy w klubie Anthonego wiedział kim jest, więc nie musiała stać w kolejce ani nawet wyciągać dowodu, na potwierdzenie swojej tożsamości. Ponadto tylne wejście zapewniało jej prywatność. Nie chciała tłumaczyć, dlaczego nie pojawiła się na hucznej imprezie Nelsona, gdyby nieodpowiednia osoba ją zobaczyła i zaczęła zadawać niewygodne pytania.

Wchodząc do odpowiedniego pomieszczenia, nie mogła powstrzymać uśmiechu, jaki wypłynął jej na twarz. Jej uległy posłusznie klęczał przy łóżku, tyłem do drzwi, z głową spuszczoną w dół. Wiedział, że ma przechlapane i w ten sposób chciał odrobinę odkupić swoje winy.

– Dobrze wiedzieć, że chociaż czasami potrafisz się zachować – mruknęła Isabelle, obserwując jak mężczyzna drgnął na jej słowa.

Podeszła do niego powoli, nie spiesząc się. Stukot jej szpilek był jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu. Wplotła palce w jego gęste, brązowe włosy i pociągnęła za nie, odchylając jego głowę do tyłu. Szafirowe oczy spojrzały na nią z niemałym lękiem. Jako osoba dominująca, potrafiła być prawdziwą suką.

– Byłeś grzeczny, piesku? – zapytała na pozór słodkim tonem.

– Nie, Pani – wychrypiał cicho.

– A co takiego zrobiłeś? – Dobrze wiedziała, w końcu sam się przyznał, ale chciała, aby powiedział to na głos.

– Dotykałem się. I... doszedłem. Bez Pani pozwolenia.

Na jego szczęście, wyznał jej to tego samego dnia, już w pierwszej wiadomości błagając o wybaczenie. Pozwoliła mu prosić jeszcze przez moment, dała nadzieję na to, że samym żałosnym skomleniem uniknie kary. Po czym napisała miejsce i czas, kiedy może ją odbyć.

– No proszę... – zacmokała z udawaną dezaprobatą. W głębi duszy wyczekiwała tej sesji tak samo mocno, jak on. – Dlaczego nie mogłeś poczekać, aż ci pozwolę? Nie jest to chyba aż tak trudne.

– Nie mogłem wytrzymać, Pani. To było tak długo... I, i musiałem... – jąkał się drżącym głosem, nie chcąc rozgniewać swojej Pani bardziej.

– Ah! Problemy z samokontrolą – przerwała mu, wzmacniając chwyt w jego włosach. – Możemy na to coś zaradzić, piesku. Zapamiętasz na przyszłość, że zawsze lepiej być grzecznym chłopcem. Oni mają szansę dostać to, czego pragną. Siadaj, ręce za plecy.

Wskazała na łóżko i chłopak od razu wykonał jej rozkaz. Kochała mieć nad nim władzę. Poznała Michaela przypadkiem, przez Anthonego. Nie miał prawnego statusu uległego, co ułatwiało wiele spraw. Mógł stwierdzić, że rezygnuje w dowolnym momencie i nie miałby z tego żadnych konsekwencji. Nie był niczyją własnością.

Mimo ogromnej miłości, jaką Isa darzyła Anthonego, bycie 'jego" nie do końca jej pasowało. Nawet jeśli znajdowało się tylko i wyłącznie na papierze, a w rzeczywistości ich relacja była oparta na równości i partnerstwie. Mógł wykorzystać ten fakt w dowolnym momencie i choć ufała mu, że tego nie zrobi... Nieprzyjemnie było myśleć, że prawo stało po jego stronie.

Spięła mu nadgarstki kajdankami, żeby jej nie przeszkadzał. Chłopak wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, kiedy uklęknęła pomiędzy jego nogami. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał, ale Isabelle nie zamierzała dać mu przyjemności. Chyba że ta rozkosz miała być jednocześnie karą.

– Byłeś bardzo, bardzo niegrzeczny – mruknęła uwodzicielskim tonem, przejeżdżając opuszkami palców po udach chłopaka. – I zasługujesz na naprawdę dotkliwą karę. Muszę nauczyć cię trochę dyscypliny.

Good kitten [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz