XVI

697 18 0
                                    

Nie wybaczyła mu od razu. Oczekiwała od Anthonego czegoś więcej niż okazanie skruchy, ale przede wszystkim potrzebowała czasu. Catelyn nie trzymała w sobie negatywnych uczuć, nie karmiła żalu ani gniewu, ale gorzki posmak po niedawnej rozmowie nie chciał jej łatwo opuścić.

To nie znaczy, że ich relacja wyglądała od teraz bardzo inaczej. Po dojściu do porozumienia, pas cnoty wrócił na swoje miejsce.

– Miało być pięć dni – mruknął z rozbawieniem Anthony, widząc nienawiść pomieszaną z fascynacją w oczach Cate. – Dotrzymuję słowa.

Nie zapiął go jednak do końca. Czekał na dziewczynę, aż podejmie decyzję. Kojąco gładził jej biodra, patrząc na nią łagodnie. Oczy miał wciąż zaczerwienione po łzach. Catelyn zagryzła wargę i nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, ale się nie odezwała.

Pocałował ją mocno i intensywnie, zatrzaskując ostatni element.

Równie mocno i intensywnie całował ją teraz, przez co Cate wyklinała samą siebie w myślach za to, że nie zdecydowała wtedy inaczej. Szarpnęła nadgarstkami, ale były solidnie przymocowane nad jej głową. Chciała wpleść palce we włosy Anthonego, przyciągnąć go bliżej, przylgnąć do jego ciała, zmusić, żeby w końcu zaspokoił ją tak, jak tego potrzebowała.

W zamian mogła jedynie przeciągle jęknąć, sygnalizując rosnące pożądanie. Nawet z przymkniętymi oczami wiedziała, że mężczyzna się uśmiechnął. Zaatakował jej usta ze zdwojoną siłą, kąsając jej dolną wargę.

– Mieliśmy... W-wziąć prysznic – wydyszała podczas jednego z krótkich momentów, kiedy Anthony okazywał się człowiekiem, a nie bogiem, i jak zwykły śmiertelnik musiał zaczerpnąć oddechu.

– Mamy jeszcze czas – wymruczał w jej usta, schodząc pocałunkami na jej szyję. Odchyliła głowę na bok, dając mu pełen dostęp do najczulszych miejsc.

Nie zaprzestając na jej gardle i obojczykach, zszedł niżej, na cudownie wrażliwe piersi. Catelyn tańczyła pod jego dotykiem, jęczała głośno i bezwstydnie, gdy okrążał językiem jej brodawki oraz tłumiła przekleństwa, kiedy je zasysał.

Kochał ją w takim stanie. Była autentyczna w swoich reakcjach, zmysłowa i - o boże - tak bardzo wyczulona na jego każdy dotyk. Jej ciało nie skrywało przed nim żadnych tajemnic. Uklęknął, krążąc językiem wokół jej pępka. Zapach jej kobiecości drażnił go w nos.

Catelyn, jakby wiedziała co się święci, zacisnęła uda i potrząsnęła biodrami, chcąc zrzucić z siebie jego ręce. Męskie dłonie bez problemu wdarły się pomiędzy jej drżące nogi i rozsunęły je na boki. Czuła się bezbronna w szerokim rozkroku, z mężczyzną z jej marzeń klęczącym przed nią. Spojrzała w dół i widok jaki zastała był przyczyną jej zguby.

Anthony odnalazł jej spojrzenie, czule przyciskając usta do jej uda. Zmierzwione włosy dodawały mu chłopięcego uroku, a zabójczy błysk w oku sprawiał, że miękkły jej kolana. Powolnymi pocałunkami pieścił jej skórę na wewnętrznej stronie ud. Opuszkami palców przejeżdżał po krawędzi jej bioder, kciukami zahaczając o wrażliwe miejsce bliżej jej krocza.

Oddychając głęboko i nieregularnie, oparła ciężką głowę o swoje ramię i zawisła odrobinę bardziej na kajdankach. Zaraz napięła się jak struna i otwarła usta w niemym krzyku, kiedy mokry język rozchylił jej wargi i sunąc w górę zatrzymał się tuż przed wyraźnie spragnioną dotyku łechtaczką. Z jej gardła wyszedł, cichy, urwany jęk, tak żałosny że nawet nie mogła nazwać tego błaganiem. Przestała prosić, wiedząc, że po pierwsze to nic nie da, po drugie sprawiało to Anthonemu olbrzymią przyjemność. Najwidoczniej kochał odmawiać jej rzeczy, których szalenie potrzebowała.

Good kitten [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz