XIV

759 22 0
                                    

Krótki krzyk przeszył pomieszczenie, poprzedzony głośnym trzaskiem. Ciało Isabelle spięło się, oczekując na następne uderzenie. Jej czoło zroszył pot, usta zacisnęły się w wąską linię, próbując stłumić wszelkie dźwięki. Ledwo słyszalny odgłos zamachu i kolejny niemiłosierny wrzask.

Anthony dał jej chwilę przerwy, schodząc uderzeniami na uda i oszczędzając jej czerwone pośladki. Isa wymamrotała przekleństwo pod nosem, dysząc ciężko.

– Słyszałem. – Głos Anthonego, spokojny i niewzruszony doprowadzał ją do szewskiej pasji.

Czuła, że włożył więcej siły w następnych parę ciosów. Szarpnęła się, jęcząc błagalnie ale nic nie było w stanie uratować jej od bezlitosnej ręki jej Pana. Spuściła głowę luźno w dół, poddając się jemu całkowicie. Kosmyki włosów, które wysunęły się z kucyka spływały po jej twarzy.

Drewniany paddle przeszedł na wewnętrzną część jej ud, odkrywając przed nią nowe skrawki jej ciała, które jeszcze nie zaznały bólu. Łzy wypłynęły jej na policzki. Krzyknęła przez zaciśnięte zęby, czując jak nogi i pośladki palą ją żywym ogniem.

Mogła to przerwać w każdej chwili, wystarczyło jedno jej słowo, jeden gest. Ale potrzebowała tego bardziej niż tlenu, bardziej niż komfortu przez następne kilka dni za każdym razem, kiedy będzie próbowała usiąść.

– P-panie proszę... – błagała Isabelle, czując że uderzenia lądują na granicy jej cipki. Wystarczy że Pan lekko zmieni kąt i poczuje ten jedyny w swoim rodzaju ból, który w złowieszczy sposób miesza się z przyjemnością. I upokorzeniem, że tego pragnie.

– Cisza – przerwał jej Anthony tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Jego uderzenia były jak zawsze równomierne, przemyślane. Nic nie było w stanie wybić go z rytmu czy rozproszyć na tyle, aby zadał jej więcej bólu niż planował. Metodycznie chłostał jej uda, nie odpuszczając nawet kawałkowi jej skóry, jakby planował całość pokryć krwistą czerwienią.

Przejechał krańcem paddla po jej ociekających wargach, co wydobywa z Isy pozbawiony niewinności jęk. Próbowała wypchnąć biodra do tyłu, żeby uzyskać większe tarcie, ale jej działania na nic się nie zdały. Była zbyt dobrze związana. Unieruchomiona na tyle, że nie miała poczucia całkowitego potrzasku i bezsilności, a za razem nie ważne ile siły włożyłaby w wyrywanie się, nie udałoby jej się to.

– Kurwa – warknął nagle Anthony, Isabelle wyczuła w jego głosie nutkę strachu. – Poczekaj tu.

Gdyby piekące pośladki nie zajmowały jej umysłu, wymyśliłaby jakąś uszczypliwą odpowiedź. Jedyne co zrobiła, to wzięła głęboki, drżący oddech, wypełniona ulgą że uderzenia na chwilę ustały. Jęknęła cicho z powodu dyskomfortu i zmęczenia, jakie ogarniały jej ciało.

Jednocześnie czuła się spełniona i nie chciała jeszcze przerywać. Nie mogła odwrócić głowy na tyle, aby zobaczyć co się dzieje za nią, ale domyśliła się, że Anthony poszedł do Cate. Napawała się tym krótkim odpoczynkiem, nie mogąc się doczekać jego powrotu.

Ciemna strona jej duszy czerpała chorą satysfakcję z bólu, z przekraczania granic własnego ciała. Co jakiś czas potrzebowała przesunąć tę cienką linię kawałek dalej Chciała na nowo przeżywać zabójczą mieszankę bólu, przerażenia i poddania się na moment przed użyciem słowa bezpieczeństwa.

Po nim wszystko się kończyło. Anthony czule gładził miejsca, które najbardziej oberwały, przywracał jej wolność i panowanie nad własnym ciałem. Nie oferował nic poza bezgranicznym wsparciem i zrozumieniem. Nigdy nie zaufała nikomu innemu na tyle, żeby w taki sposób oddać kontrolę nad sobą. Aby pozwolić komuś doszczętnie się złamać, a potem z pomocą tej osoby poskładać się z powrotem w całość.

Good kitten [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz