Rano obudziłam się w dużo lepszym nastroju. Moje problemy miały się dzisiaj ostatecznie skończyć. Nie musiałam się już bać komorników. Jasne, dług pozostał, lecz dzięki Samuelowi miałam z głowy bandziorów i dostałam pracę. Nic nikomu nie spada z nieba, ciężką pracą spłacę dług i wyjdę na prostą. Wyplątałam się z pościeli. Musiałam napić się kawy i zadzwonić do Dżoł. Nie wiedziałam, od której godziny zaczynam pracę, a chciałam jeszcze pojechać konno w teren, żeby miło rozpocząć dzień.
Niestety dziewczyna nie odbierała, więc chcąc nie chcąc musiałam jechać do klubu, aby ustalić warunki z Samuelem. Klub był czynny od siedemnastej, więc jeśli się pośpieszę, znajdzie się czas na wszystko. Zjadłam śniadanie, po czym przebrałam się w końskie ubrania i ruszyłam do stajni.
W tych godzinach świeciła pustkami, bo wszystkie dziewczyny były albo na zajęciach, albo w pracy. Wczoraj wysłałam e-maila na uczelnię z prośbą o dziekankę. Miałam niepisaną umowę z właścicielem klaczy, że mogę brać Lanamę w zamian za jej pielęgnację. To właśnie na niej planowałam ruszyć do lasu. Naszykowałam siodło, ogłowie oraz kuferek ze wszystkimi szczotkami pod jej boksem. Z uwiązem w ręku poszłam na padok, aby poszukać klaczy. Na padoku Samuel właśnie złapał swojego konia i szedł w moim kierunku. Dobrze się składa, bo będę mogła od razu porozmawiać o mojej pracy.
– Hej – powiedziałam cichutko, gdy przystanął koło mnie.
– Dzień dobry. Wybierasz się na przejażdżkę? – zapytał, lekko się uśmiechając.
– Tak, właśnie taki miałam plan. – Wyminęłam go, gdy zlokalizowałam położenie Lanamy. Pewnym krokiem podeszłam i przyczepiłam uwiąz do jej kantaru. Samuel nadal stał ze swoim koniem, czekając na nas.
– Przejedziemy się razem? – zapytał, otwierając bramę, abyśmy mogli wyjść.
– Możemy – odpowiedziałam.
Pokiwał głową. Każde z nas poszło do innej stajni.
Byłam zażenowana naszą relacją. Nie wiedziałam, jak powinnam z nim rozmawiać. Wprawdzie pomógł mi z komornikami, ale zaraz będzie moim szefem. Dziś, jeśli będę musiała iść do pracy, spędzimy ze sobą niemalże cały dzień. Samuel to dla mnie wielka zagadka, a nasza relacja jest popieprzona na wszelkie sposoby. Wszystko do tego psuje fakt, że jest przystojny. Ma mnie w garści, dupek. Powinnam byś dla niego uległa? A w życiu, po chuju i po trupach. Pomógł mi to fakt, jednak uległość nie leży w mojej naturze. Skończyłam czyścić Lanamę, więc zabrałam się za siodłanie. Za drzwiami usłyszałam stukot kopyt na betonie. Już na mnie czekał. Wyprowadziłam klacz przed stajnię i wskoczyłam zgrabnie na jej grzbiet.
– Ruszamy? – dopytywał głupio, maskując uśmiech, lecz zdradziły go kąciki ust, które lekko powędrowały w górę. Mam cię! To chyba pierwszy raz jak wymsknęło mu się coś spod jego maski, którą wiecznie nakładał na swoją przystojną twarz.
– Ruszamy. – Wyminęłam go, po czym pierwsza ruszyłam w stronę wyjazdu ze stadniny. Za bramą skręciłam od razu w stronę lasu. Znałam go jak własną kieszeń, często wyjeżdżałyśmy z dziewczynami w teren lub przychodziłyśmy do niego na spacer. W błogiej ciszy przedzieraliśmy się stępem przez ścieżki. Na plecach czułam palący wzrok Samuela. Gdyby nie to, mogłabym zapomnieć, że jest ze mną. Konie prawie bezszelestnie poruszały się po leśnym podłożu pokrytym mchem i runem leśnym. Co jakiś czas jedynie parskały lub rżały, słysząc swoich towarzyszy na padokach. Im głębiej w las, tym drzewa rosły gęściej, ale wiedziałam, że zaraz w drugiej części lasu są idealne ścieżki przeciwpożarowe z żółtego piachu, na których można galopować do woli. Na tych ścieżkach też idealnie trenowały się końskie mięśnie.

CZYTASZ
TRYLOGIA KLUBOWE ŻYCIE - ZAKOŃCZONE
ChickLitCamila, to studentka weterynarii, która od zawsze pragnęła swojego konia. W końcu udało jej się spełnić marzenie, ale płacąc więcej, niż wartość jej nowego kopytnego przyjaciela. Dziewczyna postawiona pod ścianą zatrudnia się w klubie ze striptizem...