III

67 4 3
                                    

Pov: Shea

- Właśnie jadę na firmę ale czuję się obserwowana, ostatnio się tak czułam jak Lester musiał sprawdzić czy czegoś nie kombinuję i myślał że go niewidzę.
Teraz to to samo uczucie co wtedy, cięzko mi potym co stało się ostatnio ale żyje się dalej, nie? Wracając do tego co mówiłam o firmie to właśnie do niej wchodzę. Wtf, jakiś typ siedzi w krzakach i mnie obserwuje, chory na łeb jakiś czy co? Powiem zaraz ziemniakowi żeby się przyczaił tak aby go ten typo nie usłyszał i mojego odziału star, nie mam pojęcia wogóle kim on jest.

Shi- *Podchodzę do ziemniaka który jest na firmie za ladą i mówię mu o co chodzi*

Zi- Star są na robocie teraz ale jest jeszcze El i Mar

Shi- Dobra to zajdź ponich i powiedz o co chodzi, ma być dyskretnie.

Zi- Tak jest szef. *Zasalutował przedemną ale szybko się zorientował że przecież ten baran w krzakach siedzi*

El- Jesteśmy gotowe i przebrane już.

Shi- Dobrze to teraz wychodzimy tyłem i trzeba się dowiedzieć od kogo on jest.

- Poszłyśmy tyłem i z przyszykowaną bronią go wzięłyśmy z zaskoczenia a on sie niczego nie spodziewał.

Shi- Myślałeś że cię niezauważe? Podaj godność. *Wstał z rękami w góże i się rozejrzał*

Dw- Dwane Hill *Podał odziwo bez żadnego oporu, co niezaprzeczam że mnie zdziwiło, ale wyczułam też że leci mi kula w łeb, szybko się schyliłam i trafiła obok Dwayne'a*

Shi- *Podniosłam kulę z ziemi* Myślałeś że kalibrem 0,9mm mnie zabijesz?

Dw- No bynajmniej miałem taką nadzieję, choć to może nawet i lepiej bo wiem teraz kim jesteś.

Shi- Ta, to kim niby?

Dw- Szefową firmy ochroniarskiej której szukałem.

Shi- Muszę przyznać że dobry jesteś, ale jak kolega na tym dachu zaraz broni nie schowa to mu się dostanie.

Dw- *Zaczął mówić coś do radia* Salsa schowaj broń.

Shi- Cieszy mnie to że posłuchałęś mo...
*Kolejna kula, czy ten koleś serio chce odfrunąć dzisiaj?*- El. *Podniosłam rękę do góry na znak że może strzelać*

Dw- Nie, zaczekaj *Zamknęłam dłoń* Zaoferuje ci coś wzamian jak nie strzeli.

-To była bardzo przekonywująca  propozycja, na tyle że opuściłam rękę i położyłam na biodrze.

Shi- Opuść broń, słucham uważnie.

Dw- Mogę ci naprzykład, eee...

Shi- Dobra nudzisz mnie *Wymachnęłam El na znak że może teraz zrobić co chce*

- Usłyszałam Strzał i krzyk tego całego "Salsy"  i Dwane który pobiegł mu na ratunek. Szczeże? To nawet mi go szkoda nie było a ja dobrze wiedziałam że Dwane ma też firmę ochroniarską i niegdyś gang "Originals", wsumie to było mi to obojętne co się teraz stanie z tym chłoptasiem co go El strzeliła.

Pov: Dwane

- Japierdole, Salsa, jaka z niej jest dziwka, ale wsumie to nie miałem nawet pomysłu na to co by jej dać wzamian za jego "życie" bo wątpie że zdechł. Biegnę teraz na ten dach.

Dw- Salsa, Cholera co ona ci zrobiła?!

Sal- Strzeliła do mnie debilu, a mówiłem że to jest zły pomysł *Jęki bulu i cierpienia* (XD)

Dw- Umiesz chodzić?

Sal- no tak dostałem w brzuch, nie w nogę. *Salsa doszedł do swojego auta a ja zawiozłem go to szpitala nie wiem co z nim, czy żyje czy nie żyje, ale wiem jedno, że kiedyś umrę*

Wyczekujcie następnego rozdziału bo myślę że będzie się działo.

Tajemnice Braci Hill (Część 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz