Rozdział 1

21 2 0
                                    

Weszłam pół przytomna do klasy. Usiadłam w ostatniej ławce i czekałam aż zadzwoni drugi dzwonek. Wyciągnąłam książki i zeszyt od biologii słysząc dzwonek. Valeria szeptała mi coś do ucha, ale nie skupiałam się na tym. Lubię ją, chodź czasami jest wkurzająca.
-Zrobiłaś zadanie domowe?- Szepnęła po czym dodała.-daj spisać. Plis. Plis. Plis.
Skrzywiłam się i podałam jej mój zeszyt. Nigdy nie miałam z tym problemu jednak dzisiaj miałam zły dzień, ale przyjaciółką się pomaga nie?
-Masz. Gdzie Emily?
-Nie mam pojęcia, pewnie się spóźni.
No tak typowa Emily często się spóźnia.
-Patrz, idzie.
Faktycznie Emily szła w naszą stronę. Usiadła przed nami i się odwróciła.
-Hej
-Cześć, widzę że dziś punktualnie.
-Oj przestań przecież wiesz że teraz mniej się spóźniam.-Powiedział po czym się skrzywiła i dodała.- Pani Brus i tak już jest na mnie zła. Momentami się jej boję.
Emily przykłada się do nauki jednak ma pewny uraz do Pani Brus. Faktycznie kobieta dużo wymaga od uczniów, ale mnie wyjątkowo lubi. Może dlatego że nigdy nie dostałam gorszej oceny od piątki?
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam!
-Dzień Dobry klaso!
Przywitała się roześmiana kobieta. Miała dziwnie dobry humor.
Wszyscy wstali i krzykneli
-Dzień Dobry!
-Dziś mamy sprawdzian- Oświadczyła na co dużo osób westchnęło.- Mam nadzieję że się przygotowaliście. Zaraz rozdam kartki.
Długo się uczyłam na ten sprawdzian i oczekuje szóstki.
Pani Brus rozdała kartki i zaczęliśmy pisać.
Podpisałam się."Aria Swan"wszyscy twierdzą że to piękne imię ale do mnie jakoś nie przemawia.
Skupiłam się ponieważ to ważny sprawdzian.
Co ja gadam dla mnie każdy jest ważny.
...
Wyszliśmy z szkoły razem z Ariel
Zawsze wracaliśmy razem.
Szturchną mnie na co się zirytowałam i mu oddałam.
-Jak poszedł sprawdzian?
Zaśmiał się. Dobrze wiedział że dostanę dobrą ocenę.
-Spadaj. W przeciwieństwie do mnie mógłbyś się przyłożyć.
-Moge ale nie muszę.
Odparł.
Ariel kończył w tym roku 18 lat i był w 3 klasie liceum. Musiał się uczyć, w końcu chciał zostać prawnikiem tak jak ja.
Dalej szliśmy w ciszy, gdy jednak doszliśmy do domu przywitały nas nasz psy. Brutus, Bruno, Baron i Ben to ogromne Dobermany. Są groźne ale za członków rodziny oddałyby życie.
Cali oślinieni weszliśmy do domu i się rozebraliśmy.
-Cześć dzieciaki.
Przywitał się nasz ojciec.
-Cześć tato.
Odpowiedziałam.
-Siema.
Ariel to Ariel nigdy nie będzie dżentelmenem. No cóż to już nie mój problem.
Weszłam do swojego pokoju i zabrałam się za lekcje.
...
Kiedy wychodziłam z domu na spotkanie z przyjaciókami zaczepił mnie mój tata.
-A dokąd ty taka wystrojona?
-Ide z dziewczynami na imprezę. Jest piątek myślałam że to nie problem.
-Nie, to nie jest problem. Możesz iść.
Kiwnełam głową i zaczełam zakładać buty.
-Tylko wróć przed dwudziestą pierwszą.
Zmarszczyłam czoło i się do niego odwruciłam.
-Co?! nigdy nie było takiej zasady.
-Ale teraz jest.-zirytował się po czym dodał- Do miasta wrócił seryjny morderca. Masz uważać i telefon podgłośniony.
-Dobrze. Pa.
-Pa.
Co? Seryjny morderca? Tu? Jak to wrócił?
Miałam tyle pytań. Jednak nie miałam za dużo czasu na myślenie bo po chwili pod mój dom podjechał czarny Mercedes a należał do Valerii.
Otwożyłam drzwi pasażera i wsiadłam do pojazdu.
Z tyłu kłembiła się trujka osób. Emily, debil jeden i debil dwa.
Debilem jeden był chłopak Emily który prubował mnie poderwać w ósmej klasie czyli Max, a debilem dwa był chłopak Valerii, a nazywałam go debilem bo tak mi się ubździło czyli Rider.
-Cześć wszystkim.
-Siema.
Odpowiedział debil dwa razem z debilem jeden.
-hejka.
-Dobry. Dobry.
Przywitała się resztą towarzystwa.
-dobra gdzie jedziemy?
Spytałam bo Valeria nie podała miejsca spotkania.
-No właśnie, dziś został ponownie otwarty klub nocny "new moon".
-A to nie klub tego mordercy?
Zapytał debil dwa.
-Nigdy tam nie byłam co to za klub i czemu kazałaś mi się tak wystroić, skoro wy macie normalne ubrania?
-Żebyś sobie kogoś znalazła.
-Spadaj. Znajdę w swoim czasie
-uznam to jako że jedziemy.
Odpaliła silnik i ruszył. Jechaliśmy przez około dwadzieścia minut w całkowitej ciszy.
-dojechaliśmy.
Super. Miałam na sobie czarną króciutką spódniczkę, top i skórę także czarną.
Weszliśmy do klubu. Był on nowoczesny, ledy w każdym kącie i na każdym rogu. Pomieszczenie było ogromne. W oddali było widać rury do tańczenia i strefe VIP. Już widziałam że się tu odnajdę.
Podeszliśmy do baru, w tle słychać było piosenkę "Shakira, Shakira".
Stanęłam przy barze.
-Dobra wieczór, poproszę Whisky z colą.
-Już się robi.
Uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Rozejrzałam się. Spojrzałam na rury do tańczenia.
Może się zatrudnię?
Lubię tańczyć na rurze ale czy dała bym radę przed taką publicznością?
Myślałabym dalej ale mój wzrok padł na mężczyznę siedzącego na kanapie dla VIP-ów. Brunet był ubrany w czarną koszulę i czarne jeansy. Był przystojny, cholernie przystojny. Na jego szyi i rękach dostrzegłam tatuaże.
Moje przyglądanie się temu mężczyźnie zauważył barman.
-To Aiden. Jest mordercą i ściga się w nielegalnych wyścigach wogule to wariat jakiś.-Stwierdził po czym postawił przede mną moją Whisky.-Twoja whisky. Jest niebezpieczny, lepiej się do niego nie zbliżać.
Dałam mu pieniądze i rzuciłam na odchodne.
-Ja się go nie boje.
Podeszłam do znajomych.
-Hej, Aria widziałaś tego przystojniaka na kanapach?
-Na tych VIP?
-Tak, to ten cały morderca.
Wyznałam, a Emily się skrzywiła. Nie lubi takich ludzi.
-Całkiem przystojny.
Całkiem? Co ty gadasz on jest najprzystojniejszym chłopakiem jakiego widziałaś?
-Zakochała się. Uuu.
Powiedziała Valeria
-Zachowujesz się jak jedenastolatka.
-Trudno.
Irytuje mnie ta dziewczyna.
-On tu idzie!
Krzyknęła Emily chowając się za debilem jeden. Valeria przylgneła do boku debila dwa. A ja się tym nie przejełam.
-To niech se idzie co mnie to obchodzi.
-Nie obchodzi cię to?
Spytała Emily.
-Nie, nie obchodzi.
Zamilkli. W ich oczach widać było przerażenie.
-Co wy tacy wystrachani, przecież tego nie słyszy.
-Słyszę wszystko i wyraźnie.
Zamarłam bo głos dobiegał tuż zza mnie. Odwróciłam się jedyne co widziałam to klatkę piersiową mężczyzny. Zadarłam głowę by spojrzeć mu w oczy. Wpatrywał się we mnie przepięknymi zielonymi oczami. Zatraciłam się.
Były przepiękne. Jednak musiałam się otrząsnąć z tego stanu.
-Wyglądasz jak żyrafa. Ile masz wzrostu?
Nie no lepiej nie mogłaś wypaść. Na twarzy chłopaka malowało się zdziwienie.
-No co ty taki zdziwiony? Nie wiesz ile masz wzrostu?
-Zazwyczaj jak ludzie mnie widzą to krzyczą i uciekają.
-Ta nie mój klimat, ja kocham adrenalinę.
Głupia, co ty odpierdalasz?
-Mhm, a co tu robisz
-Oni- Wskazałam na znajomych i dodałam- Szukają mi chłopaka.
Spojrzał na wskazane przeze mnie osoby i znowu mi w oczy.
-Ile wy macie lat?
-siedemnaście, a ty ile hm?
-dwadzieścia pięć.
O nie.
Już wiedziałam co się stanie.
-Uuu, sugar dad.
Stwierdziła Valeria.
Idiotko ogar dupe.
Miałam ochotę krzyknąć, ale Rider zatkał jej usta.
Nagle zza pleców chłopaka rozległ się krzyk
-Ej zobaczcie Aiden podrywa.
-Dawaj stary, wierzę w ciebie.
Męszczyzna odsuną się o krok i szepnął.
-Debile.
Podeszła do nas grupka osób.
-Hej jak masz na imię?
Spytała dziewczyna.
-Aria, miło mi
-Taylor, mi też miło
Uśmiechneła się słodko. Wygłądnełam za resztą ale trzymali się na uboczu i rozmawiali z Aidenem.
-Chodź przedstawię cię reszcie.

impossibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz