Rozdział 6

4 0 0
                                        

Ethan wycofał się powoli. Wsiadł do auta i odjechał.
Adrenalina opadła a ja chciałam jej więcej.
-Nauczysz mnie się ścigać?
Spytałam Aidena oddają mu pistolet.
-Chcesz się ścigać?
-Tak.
Gwizdnął i podał mi kluczyki.
-No to pokaż jak jeśdzisz.
Spoko.
Wziełam kluczyki do ręki i wsiadłam do auta na miejsce kierowcy. Aiden wsiadł na miejsce obok mnie.
Ruszyłam. Auto bardzo głatko suneło po ziemi.
-Gdzie jedziemy?
Spytałam stojąc na czerwonym.
-Jest szesnasta, wyścig odbył się szybciej niż myślałem.
Racja szybko skończyli.
-To co robimy?
-Jedziemy do mnie.
Przycisnełam gaz.
Jeśli bedę jechała trzysta na godzinę będziemy za jakieś pietnaście minut.
-Weź włącz mi nawigacje.
-Do mojego domu nie prowadzi nawigacja ja cię poprowadzę. Tu w lewo.
Uśmiechnęłam się bo w radiu poleciała jedna z moich ulubionych piosenek.
...

Wchodziłam właśnie do domu Aidena. Może kiedyś nazwę go swoim domem?
Usiadłam na kanapie. Czułam się tu swobodnie. Aiden wcześniej zaznaczył że mam się tak czuć. Aiden przyniósł nam po coli. Położył ją na stoliku, podniósł mnie i sam usiadł że mną na kolanach. Nachylił się po colę, mi też podał jak na dżentelmena przystało.
-Kiedy mam cię odwiedźć?
Wyjełam telefon i spojrzałam na godzinę. Dochodziła siedemnasta.
-Za pięć godzin.
-Co ty masz na tapecie?
Przyglądał się ekranowi telefonu.
-Moje psy. Wogule to nie ma tu żadnych zwierząt.
-Chyba czas na nową tapetę.
Wyjął telefon z moich rąk, włączył aparat, pocałował mnie, nasze języki się splotły, a usta rozdzieliły ukazując nasze języki, wtedy mężczyzna pstrykną zdjęcie, ustawił mi je na ekran blokady i sobie wysłał.
-Podoba mi się.
-Mi też dlatego także będę taką miał.
Oddał mi telefon. Jednak na tym nie miało się skończyć.
Pocałował mnie znowu, znowu i jeszcze raz, w końcu zacisnełam usta na jego a on na moich.
Jego język znów przedarł się przez moje usta. Nie zostawałam mu dłużna.
Przerwał pocałunek i spytał.
-Ufasz mi?
Banalne pytanie.
-Tak, jak nikomu innemu.
Zadziałało to na niego jak ogień na suchy krzew. Sciągnął mi bluzkę, potem swoją, zdją mi spodnie, bieliznę i stanik.
W tym czasie górował na de mną. Usłyszałam jak rozpina pasek od spodni i rozporek. Paskiem obwiązał mi nadgarstki i odchylił za głowę. Patrzyłam mu prosto w oczy, nic innego mnie nie interesowało. Nagle poczułam jak we mnie wchodzi, powoli i zaczyna się poruszać coraz szybciej i szybciej. Leżałam na równi nie przejmując się postawą. Kanapa była wygodna nie powiem.
Doszłam. Czekał aż odzyskam rozum i rolę się odwróciły.
Teraz to ja górowałam. Skakałam na nim jak dzikuska jęcząc i kwicząc. Doszedł.
...
Szliśmy po piasku trzymając się za ręce.
-Ślicznie tu.
Stwierdziłam. Był zachód słońca, a ja uwielbiam zachody słońca.
-Prawda, wygląda zupełnie jak ty.
Ostatnie słowa powiedział szeptem. Rozumiem go, nie jest przyzwyczajony by skomplementować w taki słodki sposób dziewczynę, ale to nic ja też nie jestem do tego przyzwyczajona.
Szliśmy tak około pół godziny, zbliżyliśmy się do wody.
Obrócił mnie w swoją stronę i spytał.
-Jutro też spotkanie?
Uśmiechnęłam się.
-Tak, przyjedź pod moją szkołę.
Przytulił mnie. Oddałam uścisk.
-Nie wiem jak wytrzymam te kilka godzin, jesteś dla mnie jak narkotyk.
-Za to ty stałeś się dla mnie domem.
Moją definicją domu był on.
-Jak to możliwe że znamy się tak krótko a ja się czuję jakbym znał cię od dzieciństwa.
-Nie wiem ale też tak mam.
To by było niemożliwe bo dzieli nas siedem lat różnicy wieku.
-Jakim autem mam po ciebie przyjechać?
Uśmiechnęłam się łobuzersko, już było wiadomo jakim ma przyjechać.
Najdroższym.
Spojrzałam na godzinę, była dwudziesta pierwsza.
Usiedliśmy na jeszcze ciepłym piasku.
Jak dobrze że za miesiąc wakacje.
-Bardzo monitorujesz godzinę.
-Tak, bo z tobą czas leci szybciej.
Zaśmiał się, na co odpowiedziałam tym samym.
-W takim razie zaraz musimy jechać.
-Z tobą to dojedziemy w dziesięć minut
No co? To prawda.
-Miej.
-I tak musimy iść.
-Racja. Chodźmy.
Wstaliśmy, jak zobaczył że mam sukienkę od piasku z tyłu otrzepał mnie i przy okazji siebie. Nie protestowałam.
Obejmował mnie w talii jedną ręką. Szliśmy w ciszy.

ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami.

Wsiedliśmy do auta, jego ręka spoczeła na moim udzie. Odpalił silnik i ruszył. Znowu cisza. Emanował taką energią, myślałam że zemdleje. Z jakiegoś powodu przyciągał mnie jak magnes.
Gdy dojechaliśmy złapałam torebkę i już łapałam za klamkę.
-Otwórz okno jak wejdziesz do pokoju.
-Mamy kamery.
Zrobił zdziwioną minę.
-W twoim pokoju?
-Nie, na dworze i są psy.
Wyją że schowka cztery wielkie kawałki mięsa. Uśmiechnęłam się.
-Ja zawsze mam plan.
-Robi się.
Wyszłam z samochodu, otworzyłam bramę. Wybiegły na mnie cztery dobermany. Przywitałam się z nimi i weszłam do domu.
-Aria?
No tak
-Tak to ja.
-Dzie byłaś przez cały dzień?
-Em, u kolegi.
Mama zachichotała.
-Jakiego kolegi?
Już wiedziałam co się święci.
-Zwykłego.
-Robimy ślub?
-Mamo!
Dziecinada.
-No co? Może czas najwyższy.
Nie chciało mi się tego słuchać więc poprostu poszłam do siebie. Otworzyłam okno i poszłam do łazienki. Usłyszałam szczekanie psów, jednak tak szybko jak się zaczęło tak szybko się skończyło. Te psy są wiecznie głodne.
Huk.
Wyleciałam jak poparzona z toalety. Pierwszą rzecz jaką zobaczyłam to Aidena leżącego na łóżku i czytającego moją książkę.
-Co ty czytasz?
-Książkę.
Zobaczyłam okładkę.
O w dupę!
-No to jest bardziej pornol na parterze, ostro się bawią z tym profesorkiem.
Kurwa no nie.
Zrobiłam się jak burak. Zrobiłam zwrot w tył, gdy ochłonęłam wyszłam.
Nadal czytał książkę ale teraz inną.
-Z wujkiem i kuzynami. Japierdole.
Zaśmiałam się. To akurat brzmiało śmiesznie z jego ust.
-Dziwi cię to jakbyś nigdy książki nie widział.
-A ciebie co tak śmieszy? Chyba to ma na ciebie zły wpływ.
-Ty masz na mnie zły wpływ.
Powiedziałam wyjmując mu z rąk książkę, odłożyłam ją i położyłam się koło niego. Leżał na Boku i podbierał sobie głowę ręką, ja leżałam na plecach. Drugą ręką dotknął mojej talii i do siebie jeszcze bardziej przyciągnął. Teraz leżałam na boku, moja głowa leżała na poduszce, a moje ręce dotykały jego torsu. Nachylił się i złożył na moich ustach pocałunek.
-Muszę iść się przebrać.
Mruknął coś pod nosem ale wypuścił mnie z uścisku.
Wstałam z łóżka i poszłam do garderoby. Wzięłam koszulę nocną i krótkie spodenki, te były wyjątkowo krótkie.
Poszłam do łazienki, rozebrałam się, ubrałam w piżamę, zmyłam makijaż i poszłam do Aidena. Pozbył się butów i koszuli.
-Zamierzasz tu dziś spać?
-Tak i będę cię pilnował.
Usiadłam po turecku na łóżku. Przyglądałam się jego tatuażą na klatce piersiowej i brzuchu. Wyrzeźbiony.
-Mogę policzyć twoje tatuaże?
-Możesz ze mną robić co chcesz.
Położył się koło mnie. Dotknęłam jego brzucha.
Jeden. Dwa. Trzy. Liczyłam w myślach. Gdy doliczyłam piętnastu przeszłam na szyję i ręce.
Pięćdziesiąt cztery.
-Pięćdziesiąt cztery.
-Jeszcze nie skończyłaś.
Rozejrzałam się po jego ciele.
-A co masz na penisie?
Parsknełam.
Spojrzał mi prosto w oczy i pokiwał głową.
Wybuchł śmiechem a ja siedziałam oszołomiona. Schował głowę w poduszkę śmiejąc się jak dziki.
-Pokaż.
Kurwa co ja właśnie powiedziałam?
Spojrzał na mnie, widział że wymknęło mi się to.
-Dobra.
Rozpiął pasek i rozporek.
Co ja zrobiłam? Głupia. Głupia. Głupia.
Jeszcze ten się cieszy jak jakiś pedofil. Dobrze wiem że robi mi na złość.
Spojrzałam w dół. Faktycznie miał tam tatuaż. Węża oplatającego się wokół, aż do końca.
-Mogę?
Co ja znowu powiedziałam?
Wiedziałam że przy nim mogę być sobą i gadać co mi się podoba, jednak odpowiedź mnie zszokowała.
-Zawsze i wszędzie.
Moja ręką powędrowała w dół, zawachałam się w połowie więc usiadł i chwycił mój nadgarstek kierójąc moja dłoń w stronę jego kutasa. Kurwa miał jakieś pietnaście centymetrów, jak to się zmiesciło we mnie to nie wiem.
Dotknełam go. Aiden westchnął. Przesunełam palcem po tatuażu. Ciekawe uczucie.
-Ruszaj.
Powiedział. Wykonałam jego polecenie. Staną mu. Jego ręka powędrowała do mojego krocza.

impossibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz